"Kobiety potrafią być szczęśliwe w pojedynkę" Aneta Zając szczerze o życiu singielki
"Kobiety potrafią być szczęśliwe w pojedynkę" Aneta Zając szczerze o życiu singielki
Aneta Zając jest jedną z nielicznych gwiazd, które mają pozytywny wizerunek i zero skandali na koncie. Podobnie jest z bohaterką, którą gra od lat w serialu „Pierwsza miłość”. Teraz jednak idą zmiany! Tylko nam Aneta Zając (37) opowiada, dlaczego postanowiła wreszcie zagrać czarny charakter i jak ułożyła sobie szczęśliwe życie jako singielka.
Zaczynasz grywać czarne charaktery. To dla twoich wielbicieli spore zaskoczenie...
– Postać Marysi gram w „Pierwszej miłości” już 14 lat. Więc kiedy pojawiła się możliwość wcielenia się w jej złego sobowtóra, Dominikę, nie mogłam odmówić. Co ciekawe, polubiłam tę postać i teraz staram się jej bronić, chociaż to nie jest łatwe zadanie.
A tymczasem Marysia trafiła za kratki... Myślisz, że widzowie mieli już dość jej cukierkowego wizerunku?
– Scenarzyści zamierzali wprowadzić do serialu trochę więcej urozmaicenia. Chcieli też, żebym zagrała wreszcie inaczej. Czuję się cudownie w takim wydaniu. Wiem, że może na to nie wyglądam, ale ja wprost uwielbiam grać czarne charaktery. Specjalizowałam się w nich już na studiach. Analiza takich postaci, dłubanie w ciemnych zakamarkach duszy – to dla mnie bardzo ciekawe.
Zobacz także: Aneta Zając w podwójnej roli w "Pierwszej miłości"! Kogo zagra w serialu?
Oprócz dwóch postaci w „Pierwszej miłości” grasz także aż w trzech spektaklach. Nie cierpi na tym twoje życie osobiste?
– Jestem bardzo dobrze zorganizowaną osobą. Oczywiście nie dawałabym sobie tak dobrze rady, gdyby nie pomoc dziadków. Jednych i drugich.
A jak sobie poradziłaś w czasie strajku nauczycieli?
– Tak jak w większości przypadków, szkoła moich synków też zdecydowała się wziąć w nim udział. Na szczęście jestem zaprawiona w bojach i potrafię sobie radzić w sytuacjach, kiedy nagle trzeba coś zmienić w codziennym grafiku. A jeśli chodzi o nauczycieli, to jestem całym sercem za nimi.
Od jakiegoś czasu prowadzisz blog kulinarny. Skąd ten pomysł?
– Chciałam przekazać ludziom moje doświadczenia. Wszyscy, którzy mnie znają, wiedzą, że lubię eksperymentować w kuchni. Mój blog funkcjonuje czasami sprawnie, a czasami mam mniej czasu na nowe wpisy. Mam już jednak pomysł, jak dalej rozwijać tę stronę.
Dostajesz dużo wiadomości od fanów gotowania?
– Oczywiście! Przychodzą maile, listy, a w nich nawet czasem przepisy! Dzięki temu pojawił się zupełnie nowy pomysł – zorganizowania warsztatów „Zero Waste by Influencers”, które razem z kilkoma innymi osobami chcemy prowadzić w całej Polsce. Moja działka to część teoretyczna i praktyczna dotycząca marnowania jedzenia. Będę mówić między innymi o tym, jak zrobić obiad z tego, „co się nawinie”, aby tym samym znacząco ograniczyć wyrzucanie artykułów spożywczych. Polacy rocznie marnują 235 kilo żywności na osobę, co daje nam piąte miejsce w tej niechlubnej kategorii w Unii Europejskiej. Jest to bardzo przykre i daje do myślenia, dlatego chcę nauczyć zakochiwania się w „warzywach brzydalach” i „bananach singlach”. Dorota Michałowska będzie pokazywać, jak robić organiczne kosmetyki w domu, a Łukasz Kędzior „Lukebook” – jak przerabiać ubrania, by zyskały nowego ducha. Będzie się działo! I to dobrze z punktu widzenia naszej planety.
Chcesz wzorem innych znanych osób zostać aktywistką? Zwracasz uwagę znajomym, którzy wciąż używają słomek?
– Sama słomek nie używam, ale nie mam natury, żeby coś komuś nakazywać albo czegoś zabraniać. Sama po prostu staram się żyć zgodnie z moimi przekonaniami. Jeśli ktoś będzie chciał mnie naśladować, to super.
Zobacz także: Aneta Zając na okładce "Party"! Znowu została singielką. Czy jest gotowa na nową miłość?
A moda? Najnowszym trendem jest ograniczanie kupowania ubrań. Im mniej masz w szafie, tym jesteś bardziej trendy.
– Bardzo mnie to cieszy, bo nigdy nie przepadałam za zakupami. Trudno mnie nazwać ofiarą mody czy zakupoholiczką. Ale tutaj też nie należy przesadzać. Raz na jakiś czas lubię się wybrać na zakupy, żeby sobie poprawić humor. Jestem pod tym względem typową kobietą...
Pozwoliłaś sobie kiedyś wydać np. 20 tys. złotych na torebkę? Są przecież takie w ekskluzywnych butikach warszawskich!
– Powiem szczerze, nigdy takiej torebki nawet nie widziałam! Jeśli któraś z moich koleżanek albo znajomych była z taką torebką na evencie czy pokazie mody, to pewnie i tak nie potrafiłabym odróżnić tej za 5 tys. złotych od tej za 500 złotych.
Synów też wychowujesz w takim duchu?
– Uczę ich tego, że nieważne jest to, jakim jeździsz samochodem, tylko to, jakim jesteś człowiekiem. Ale zależy mi na tym, żeby znali wartość pieniędzy i potrafili je szanować. Dlatego każdego z nich namawiam do oszczędzania. Moi synkowie mają już swoją świnkę skarbonkę. Nauczyli się, jakie korzyści płyną z oszczędzania, wiedzą, że cierpliwość popłaca.
Wspierasz silne, niezależne kobiety? Śledzisz poczynania Anji Rubik czy ostatnio Weroniki Rosati, która także rozpoczęła dyskusję na ważny temat dotyczący kobiet?
– Tak, wspieram, ale się z tym nie afiszuję. Sama także czuję się niezależną kobietą. Czy silną, nie wiem. Mam taki charakter, że nigdy nie lubiłam być z przodu, skupiać na sobie uwagi. W drugim szeregu zawsze czułam się bezpieczniej. Być może uda mi się to kiedyś pokonać. Chociaż niekoniecznie muszę być liderką ruchów wspierających prawa kobiet. To nie znaczy, że nie jestem z nimi całym sercem. Zgadzam się, że coraz głośniej trzeba mówić o własnych potrzebach.
Jak walczysz z ograniczeniami charakteru, o których wspomniałaś?
– Każdy ma swoje granice, ale warto czasem wyjść ze swojej strefy komfortu. Jestem osobą towarzyską, ale jednocześnie jestem dość introwertyczna. Dlatego tak bardzo się ucieszyłam, kiedy dostałam do zagrania czarny charakter. Tam wreszcie mogłam się wyżyć. Dominika, którą gram w „Pierwszej miłości”, jest arogancka, jej słownictwo nie należy do specjalnie wyszukanych, potrafi manipulować mężczyznami. Widzowie nie lubią Dominiki, może dlatego, że jest tak bardzo różna ode mnie (śmiech).
Ile razy zrobiłaś w życiu coś szalonego? Skok ze spadochronem albo romans z nieznajomym? (śmiech)
– To chyba jeszcze przede mną (śmiech). Chociaż zawsze marzyłam o skoku ze spadochronem. Ale nie wiem, jak by to było tam, na górze, kiedy już stanęłabym przed koniecznością skoku. Teraz przede wszystkim jestem mamą. Odłożyłam więc realizowanie szalonych planów na nieokreśloną przyszłość.
Za to nadal lubisz podróżować z synami. Dokąd tym razem wyjedziecie?
– Dopiero w wakacje czeka nas wspólny wyjazd. W tym roku chcemy pojechać na żagle. Moja przyjaciółka Urszula Dębska ma patent i obiecała, że nauczy moich synów podstaw żeglowania. Dzięki niej spędziliśmy już kiedyś cudowne wakacje na morzu w Chorwacji.
Jakie talenty przejawiają Twoi synowie?
– Chyba lubią wszystko po trochu. Dzieci są nieprzewidywalne i same sobie wybierają, co je aktualnie pasjonuje. Na razie Robert i Michał to umysły ścisłe. Ale obaj interesują się też sportem.
W jaki sposób się relaksujesz? Masz takie momenty tylko dla siebie?
– Ostatnio wkręciłam się w seriale, a szczególnie w jeden – „W garniturach”. To ciekawe, bo gra tam Meghan Markle i wciąż widzę w niej bohaterkę, którą odgrywa, a nie księżną. To dobrze świadczy o jej talencie aktorskim.
Jesteś teraz szczęśliwa?
– Nie mam powodów do narzekania. Cieszę się z tego, co mam. W dzisiejszych czasach kobiety potrafią być szczęśliwe w pojedynkę. Świat się przewartościował i nasza zaradność, wszechstronności, otwartość dodają skrzydeł na co dzień i pozwalają na spełnienie.
Aneta Zając niedawno rozstała się z Patrykiem Ignaczakiem
Gwiazda twierdzi, że status singielki ma też wiele plusów