Nazwisko prowadzącej nową edycję „Big Brothera” w TVN7 szefowie stacji trzymali w tajemnicy długo. Jednak gdy Marcin Prokop wreszcie ogłosił, że będzie to Agnieszka Woźniak-Starak zaskoczenia nie było.

Reklama

Pojawienie się „Big Brothera” na antenie TVN było przełomowym momentem w historii telewizji, ten format zmienił ją na zawsze. Teraz, kiedy wraca, chciałam być jego częścią – mówi z entuzjazmem Agnieszka.

„Big Brother”, który zadebiutował na antenie TVN 18 lat temu, rzeczywiście był wielkim hitem. Ale dużej oglądalności (4,5 mln widzów) towarzyszyły nie tylko zachwyty, ale i krytyka. Czy prezenterka nie obawia się, że w nowej edycji show – tak jak przed laty – mogą pojawić się kontrowersje? Rozmawialiśmy z nią niedługo przed startem show.

– Mogą? One pojawią się na bank, bo kontrowersje są wpisane w ten format. Nigdy się ich nie bałam i podejrzewam, że między innymi dlatego powierzono mi ten program. Bo tak się jakoś składa, że te najbardziej odważne projekty w TVN dostaję właśnie ja – śmieje się Woźniak-Starak. – Teraz wręcz liczę na to, że show będzie kontrowersyjny, bo wtedy wywoła emocje, a nam przecież chodzi o to, żeby widzowie nie pozostawali obojętni – dodaje.

Dla „Big Brothera” zrezygnowała z prowadzenia dotychczasowego pewniaka, czyli „Ameryka Express”. Terminów nagrań nie dało się pogodzić. Czy to była jednak dobra decyzja?

Zobacz także: Stolarz, raper, detektyw, mistrz boksu... Zobaczcie, kim są uczestnicy "Big Brothera"

Pod okiem Brata

Pomysł na „Big Brothera” jest prosty: kilkanaścioro uczestników zamyka się w domu naszpikowanym kamerami i mikrofonami. Są kompletnie odcięci od świata zewnętrznego, a ich jedyne zajęcie to wykonywanie zadań zleconych przez tzw. Wielkiego Brata (to głos niewidzialnego gospodarza domu, który obserwuje ich przez całą dobę). Przez trzy miesiące uczestnicy i widzowie decydują, kto opuści program. Osoba, która wyjdzie z domu jako ostatnia, wygrywa 100 tys. zł (w pierwszych programach zwycięzca dostawał 500 tys.).

Zobacz także

Do tej pory w polskiej telewizji „Big Brother” miał pięć edycji: trzy w TVN i dwie w TV4. Największym wydarzeniem była pierwsza, prowadzona przez Martynę Wojciechowską i Grzegorza Miecugowa. Perypetiami mieszkańców domu Wielkiego Brata w Sękocinie żyła cała Polska. Finałowy odcinek obejrzało aż 10 mln widzów. Każdego z piętnaściorga uczestników show witały przed domem tłumy. Janusz Dzięcioł, Manuela Michalak, Małgorzata Maier czy Piotr „Gulczas” Gulczyński z nikomu nieznanych naturszczyków stali się celebrytami.

Kto zyskał na swojej sławie najwięcej?

– Martyna Wojciechowska – śmieje się Agnieszka. – Wydaje mi się, że na różnych etapach uczestnicy zyskiwali co innego. Nawet jeśli dziś te osoby nie funkcjonują już w społecznej świadomości, to jestem pewna, że ten program miał olbrzymi wpływ na ich życie – mówi.

Cena sławy

„Big Brother” od samego początku budził jednak kontrowersje. Widzowie mogli oglądać nie tylko rywalizację uczestników, ale i intrygi, sojusze, a nawet romanse. Podglądali ich w intymnych sytuacjach, a SMS-ami wykluczali z programu tych, którzy dostarczali najmniej rozrywki. Każdy odcinek show przesuwał dalej granice tego, co publiczne. To właśnie w „Big Brotherze” miała miejsce erotyczna kąpiel w jacuzzi Agnieszki „Frytki” Frykowskiej (dziś Maja Frykowska-Brzezińska) i Łukasza „Kena” Wiewiórskiego, którą krytycy show uznali za „promowanie niemoralnych zachowań”.

Był seks czy nie? Frykowska wyjaśniła to po latach w swojej książce.

„Media donosiły o stosunku seksualnym, którego… nie było! Prawda jest taka, że któryś z operatorów tak pędził z kamerą, że walnął z impetem w lustro weneckie. Huk sprawił, że natychmiast oprzytomniałam i zakończyliśmy baraszkowanie w pianie…”, tłumaczyła w „Pokonaj siebie”.

„Frytka” przeszła przemianę duchową i twierdzi, że program zniszczył jej reputację. Nie tylko ona nie poradziła sobie ze sławą – na przykład Ireneusz Grzegorczyk prosto z domu Wielkiego Brata trafił na oddział psychiatryczny.

„Big Brother” był krytykowany także za to, że w imię oglądalności pokazuje agresję i głupotę. Józef Warchoł, zawodowy kick bokser, podczas ataku furii zdemolował część domu, a Jolanta Rutowicz nie potrafiła nawet pokazać na mapie, gdzie leży Polska.

Rutowcz mieszka dziś w Stanach Zjednoczonych, a w swojej książce „Inna” napisała, że jej postać była wymyślona na potrzeby programu. W zbiorowej świadomości Jola Rutowicz pozostanie jednak na zawsze miłośniczką lateksu i pluszowego konika.

Choć trzeba też przyznać, że wielu uczestników z sukcesem wykorzystało zdobytą popularność: na przykład Manuela Michalak ma dziś salon piękności, w którym przedłuża włosy, a Klaudiusz Ševković jest menedżerem firmy eventowej.

Jestem odważna

Na casting do programu w TVN7 zgłosiło się 12 tys. osób! Czy show, który budził emocje kilkanaście lat temu, ma szansę zelektryzować widzów i teraz?

„To jest dzisiaj całkiem inny format! Wykorzystamy zupełnie nowe technologie. Dzisiaj zamknięcie na 15 tygodni, bez dostępu do komórki i portali społecznościowych, ma zupełnie inny wydźwięk. Sam jestem ciekaw, jak bym sobie poradził przez tyle dni bez telefonu”, mówił na konferencji Edward Miszczak, dyrektor programowy TVN.

W podobnym tonie wypowiada się nowa prowadząca.

– Dziś patrzę na „Big Brothera” jak na bardzo ciekawe wyzwanie, bo to będzie „Big Brother” w zupełnie innych czasach. Wirtualna rzeczywistość, do której coraz częściej uciekamy, a o której uczestnicy będą musieli zapomnieć na czas pobytu w domu Wielkiego Brata, nowe technologie, to wszystko sprawi, że będzie inaczej niż kiedyś – przekonuje Agnieszka.

Nowe wyzwanie pojawiło się w dobrym momencie – po ostatniej edycji „Ameryka Expressu” prezenterka nie ukrywała, że ma wątpliwości, czy powinna ten program nadal prowadzić. Po odcinku, w którym gwiazdy musiały pocałować nieznajomą kobietę, przepraszała widzów i tłumaczyła, że nie ma wpływu na scenariusz.

Czy będzie go miała w „Big Brotherze”?

– Rola prowadzącej „Ameryka Expressu” jest jednak mocno określona i ograniczona, tu mam nowy projekt, nowe możliwości i, co najważniejsze, wracam do telewizji na żywo. Dlatego nie zastanawiałam się nawet przez sekundę! – mówi nam Woźniak-Starak.

Wie, że nie uniknie porównań do Martyny Wojciechowskiej, która prowadziła trzy sezony show i jest najbardziej kojarzona z jego sukcesem. Martyna była uwielbiana przez widzów i uczestników, nie dorównał jej w tym potem żaden z kolejnych prowadzących.

– Nie boję się porównań, bo z natury jestem chyba dosyć odważna, jak to zodiakalny Baran – śmieje się Agnieszka. – Moja rola będzie zupełnie inna. Martyna wyprowadzała uczestników z domu Wielkiego Brata, a ja będę prowadzić talk-show, czyli bardziej wchodzę w buty śp. Grzegorza Miecugowa, który prowadził pierwszą edycję, i Andrzeja Sołtysika, który był gospodarzem dwóch kolejnych. Natomiast rolę Martyny przejmie prawdopodobnie jakiś mężczyzna. Krótko mówiąc, role się odwrócą – podsumowuje Agnieszka.

Agnieszka Woźniak-Starak w Big Brotherze:

ONS
Reklama

Program ma budzić kontrowersje:

x-news
Reklama
Reklama
Reklama