Agata Paskudzka: "Moja codzienność to Piotr"
„Jest z nim dla kasy”, jak mantrę powtarzają brukowce. Agata, narzeczona Piotra Rubika, ma tego dość. „To on ma ochotę na auto mojego taty”, śmieje się.
A różnica wieku między nią a Piotrem? „Co z tego? Są związki, w których mężczyzna jest jeszcze starszy”. I prowokująco wyznaje: „Sprzątam, piorę, dbam o swojego mężczyznę. Wszystko robimy razem. I ja to uwielbiam”. Czy Agata naprawdę nie przejmuje się etykietką „kobiety artysty”?
– Jaki jest Piotr?
Normalny. To ludzie opowiadają o nim niestworzone rzeczy.
– Normalny dla Ciebie, a dla innych?
Dla innych jest albo wielkim kiczem, albo wielkim artystą. To niesamowite, jak jego obraz w mediach różni się od tego rzeczywistego. Ja w każdym razie nigdy nie miałam żadnych wątpliwości co do tego, z kim naprawdę jestem. Piotr jest bardzo wrażliwy, ale ja też jestem nadwrażliwa. Jesteśmy więc do siebie podobni.
– Artystę trzeba osłaniać przed złem tego świata.
Paradoks, powinnam go osłaniać, a tymczasem to on osłania mnie. Pociesza, że za bardzo biorę sobie do serca to wszystko, co dzieje się wokół nas.
– A co ostatnio tak wzięłaś do serca?
Bardzo przeżyłam jego konflikt z poprzednimi solistami i rozstanie z producentami oratoriów. Ciężko było. Nie mogłam uwierzyć w to, co się działo, co czytałam w gazetach. Pamiętam, że Piotr nieraz już zawiódł się na przyjaźniach, ale tamta sytuacja była wyjątkowo podła, bo kiedy z przyjaciela – nie chcę operować nazwiskami – wychodzi interesowność i fałsz, to ja…
– To ty...?
Mogę tylko być przy Piotrze. Zresztą zawsze jestem, od dwóch lat.
– Na czym polega bycie z Piotrem?
Na ciągłej rozmowie. Wałkowaniu tematu. Myśleniu, co zrobić, szukaniu odpowiedzi na pytanie: dlaczego stało się tak czy tak. Na odrywaniu jego myśli od przykrego zdarzenia. Na przytuleniu się do niego. Na wyciągnięciu go z domu między ludzi. Tylko że czasem takie wyjście skutkuje kolejnymi atakami i głupimi komentarzami.
– Brałaś to pod uwagę, kiedy decydowałaś się na ten związek?
Nie, bo nie miałam pojęcia, jak to jest żyć z artystą.
– Zaczęło się od Twojego e-maila do Piotra.
Muszę opowiedzieć o samym początku, o konkursie piękności, w którym nie za bardzo chciałam wziąć udział. Namówiła mnie do tego pani, u której ćwiczyłam gimnastykę. Byłam dla niej jakby własnym dzieckiem.
– Którym chciała się pochwalić?
Być może. Start w konkursie wiązał się dla mnie z ogromnym stresem. A jak wygrałam etap regionalny, nie chciałam już dalej startować. Ale tata mnie przekupił (śmiech). Powiedział, że jak dostanę się do pierwszej trójki, kupi mi samochód. Teraz się śmieję, że wygrałam jeden samochód, a drugi, zaległy, mam u taty. Wielu osobom zależało, żebym zdobyła tytuł piękności, a mnie najmniej. Nie miałam zaplanowanych wakacji, więc pojechałam na zgrupowanie missek i tam przed finałem poznałam Piotra. Wyczuł chyba moją niepewność, bo powiedział, że dla niego jestem najpiękniejsza bez względu na wynik wyborów. Cokolwiek by powiedział, i tak było to miłe dla kogoś zestresowanego jak wtedy ja. Kiedy więc to się zakończyło, wysłałam mu maila z podziękowaniem. Odpisał. Wyznał, że strasznie się ucieszył, bo szukał ze mną kontaktu, przeglądał książkę telefoniczną, ale nie mógł mnie znaleźć.
– Powiedział, że to Ty go wybrałaś.
Bo Piotr uważa, że kobiety wybierają. Moim zdaniem wybiera i facet, i kobieta – na równi.
– Myślałaś wtedy, że to będzie Twój mężczyzna?
Nie, absolutnie. Nie traktowałam go jako obiektu moich zainteresowań. Nie wyobrażałam sobie nawet, że można z nim tak po prostu śmiać się i rozmawiać. Dopiero później okazało się, że ta znajomość wciąga, przesłania świat i wywraca do góry nogami dotychczasowe życie.
– Musiałaś przy Piotrze szybko wydorośleć?
Piotr mówi, że zmądrzałam. Pewnie widzi w tym swoją zasługę.
– Co rozumie przez to „zmądrzałaś”?
Chyba chodzi mu o to, że bardziej dbam o jego emocje, że najpierw pomyślę, zanim coś zrobię czy powiem. Kiedyś nie zastanawiałam się tak nad swoimi słowami.
– A co może urazić Piotra?
Wszystko. Jest tak wrażliwy, że można go ugodzić byle bzdurą. On musi zawsze czuć, że dla mnie jest „naj”. Jakby każdego dnia potrzebował potwierdzenia, że wszystko co jest między nami, jest niezmienne. Że jest na zawsze.
– Szybko zamieszkaliście razem?
Najpierw spotkaliśmy się w Warszawie, a później byłam na jego koncercie w Jeleniej Górze. Piotr zaprosił mnie i moją rodzinę.
– Bardzo przezornie?
Bardzo. Bo moja mama okropnie denerwowała się tą znajomością. Bała się, że będę chciała spotykać się z Piotrem.
– Dziwisz jej się?
Nie. W końcu Piotr jest dorosłym mężczyzną, starszym ode mnie o prawie 20 lat. Mama stereotypowo myślała, że wiadomo, czego na konkursach miss szuka facet dobiegający czterdziestki. Że wykorzysta mnie i zostawi. To duże uproszczenie, ale mniej więcej o to chodziło. Wielokrotnie rozmawiała ze mną, że nie powinnam wchodzić w taki związek. Ale gdy Piotr zaprosił moich rodziców na koncert, powiedziała, że człowiek, który stworzył tak piękną muzykę, nie może być zły. Później spotkali się jeszcze kilka razy i przełamała się. A teraz go uwielbia. Gdy przyjeżdża, pyta od razu, co zrobić na obiad.
– Piotr jest dobrym psychologiem.
Jest wymarzonym partnerem. Delikatny, subtelny. Jego wizerunek w mediach jest bardzo krzywdzący. Mają mu za złe wszystko, począwszy od koloru włosów po związek ze mną. Jak można być z tak młodą dziewczyną? A ile jest par podobnych do nas? Albo takich, gdzie mężczyźni są jeszcze starsi?
– Nie była to jednak dla Ciebie łatwa decyzja o zamieszkaniu razem?
Właściwie dochodziliśmy do tego stopniowo. Najpierw Piotr przyjeżdżał co weekend do Wrocławia, gdzie mieszkałam, i nocował w hotelach. Pewnego dnia uznał jednak, że męczy go hotelowe życie i postanowił wynająć coś, co bardziej przypominało dom. A później moi dziadkowie musieli przez jakiś czas zamieszkać u moich rodziców, więc odstąpiłam im swój pokój i przeprowadziłam się do Piotra na dwa tygodnie. I tak już zostało.
– Byłaś gotowa już do tego, żeby dbać o mężczyznę? Mam na myśli pranie, sprzątanie, gotowanie.
Mnie to nie przeszkadza. Cieszę się, gdy mogę to robić dla niego. Nie byłam aż tak rozpieszczana, by nic nie potrafić. Nie unikam prac domowych. Miałam zresztą zaprawę, bo jako 16-latka miesiąc mieszkałam w Mediolanie zupełnie sama. Pojechałam na kontrakt z agencją modelek. Musiałam sama zadbać o siebie, troszczyć się, żeby coś było w lodówce, posprzątać. Tylko bardzo tęskniłam za rodziną. Z Piotrem jestem blisko także rodziców. Nie muszę tęsknić.
– Czego Piotr oczekuje od Ciebie jako partnerki?
Nie jest wymagający. Chce tylko, żebym była przy nim non stop i żebym była dobra.
– Nie czujesz się jak w złotej klatce?
Nie, ponieważ ja także pragnę ciągłej obecności Piotra – pod tym względem się dobraliśmy. Jesteśmy potrzebni sobie jak powietrze.
– Sama nigdy nie masz ochoty wyskoczyć gdzieś z koleżankami?
Mam mało koleżanek. Zawsze byłam trochę inna. Może to z powodu mojej nadwrażliwości? Rówieśnicy mnie nie rozumieli. Mam tylko jedną koleżankę. Poznałam ją dawno temu. Tylko z nią czuję, że nie tracimy czasu. Po chwili jednak i tak myślę, że wolałabym być już z Piotrem.
– Nie przeżyłaś więc obmów, plotek, krytyki za plecami?
Przeżyłam. Docierało do mnie to i owo. To niesamowite, jak bardzo wszyscy szukają dziury w całym.
– I lubią, jak ktoś jest nieszczęśliwy?
Bardzo. A ja nie byłam i nie jestem nieszczęśliwa. Nawet w dzieciństwie lubiłam cieszyć się swoim szczęściem. Do dziś rodzina śmieje się ze mnie, że wychodziłam na balkon i podśpiewywałam sobie: a my mamy nowy dywan, a ja mam nową lalkę. Może takie są cechy mojego znaku zodiaku – Strzelca? Że cieszę się życiem. Jednak im bardziej się cieszyłam, tym bardziej innym było to solą w oku, ale moja najlepsza koleżanka jest inna. Od razu, gdy poznałam Piotra, powiedziała, że mnie się wszystko udaje i wie, że będzie mi z nim dobrze.
– Wiele osób jednak widzi w Twoim związku dobry interes.
I znowu ludzie patrzą powierzchownie, stereotypowo – młoda dziewczyna i dojrzały, uznany artysta, więc ona jest z nim dla pieniędzy. Piotr, usiłując mnie osłaniać przed tą plotką, mówił zawsze: „Nie martw się. Jak nas za bardzo przycisną, to się przyznam, że to ja jestem z tobą dla kasy. Zawsze miałem ochotę na auto twego taty”. (śmiech)
– Jesteś skromną dziewczyną?
Tak mi się wydaje, chociaż znam swoją wartość. Gdybym jednak była zarozumiałą, rozwydrzoną lalką, Piotr nie zwróciłby na mnie uwagi.
– I jego rodzina by Cię nie polubiła?
Staram się nie myśleć o tym, czy mnie lubią, czy nie. Nie mamy ze sobą, niestety, zbyt częstego kontaktu – chociaż bardzo mi zależy na tym, żeby stosunki z rodziną Piotra i jego najbliższym otoczeniem były jak najbardziej w porządku. Zdarzają się jednak również nieporozumienia. Ostatnio brat Piotra zaskoczył mnie i zmartwił uwagą, że podczas rozmowy nie patrzę mu w oczy. To moja wada, że uciekam wzrokiem.
– Ale teraz nie uciekasz.
Może czuję, że nie poddajesz mnie żadnej ocenie? Uczę się patrzeć ludziom w oczy, bo wiem, że spojrzenie jest bardzo ważne. Większość konfliktów bierze się z niezrozumienia intencji. Pamiętam, jak byłam nieszczęśliwa, gdy podczas świąt w domu Piotra mama wzięła go na rozmowę do drugiego pokoju, a ja siedziałam przez dwie godziny przy stole i czekałam. Kiedy przyszedł, powiedziałam mu na ucho: „Są święta, a zostawiłeś mnie samą”. To nie była pretensja do jego rodziców, tylko mój cichutki szept do mężczyzny, któremu chciałam przypomnieć o swoim istnieniu. Wszyscy pomyśleli jednak, że bez Piotra czułam się z nimi źle. A to nieprawda. Chciałam się tylko poczuć częścią tej rodzinnej społeczności. To mnie boli do dziś.
– Nie może wciąż być sielankowo?
Wcale nie ma sielanki. Kochamy się i to jest wspaniałe, ale ludzie się z tego śmieją, krytykują nas. Wszystko jest takie trudne.
– Cóż, cena sławy. Nie uodporniłaś się?
Nie, ja zawsze przeżywam. I za dużo czytam komentarzy w internecie. Piotr mówi: „Po co ty to czytasz”. Ja jednak mimo wszystko lubię wiedzieć. Nie przejmuję się głupstwami, ale czasem zdarzy się złośliwy post od kogoś, kto nas zna, bo to się wyczuwa. I wtedy analizuję, czemu ten ktoś to w ogóle napisał.
– Najważniejsza jest Wasza codzienność, żebyście tutaj nie mieli sobie nic do zarzucenia?
Tak. Moja codzienność to jest Piotr. Nieważne gdzie, tylko żeby był. Gdy wyjeżdża, bierze mnie ze sobą, na każdy koncert. Nie ma tak, że ja zostaję w domu, robię zakupy i czekam z kolacją na gazie.
– Gotujesz?
Gotujemy, ale mało. Praktycznie jadamy na mieście. Ciągle jesteśmy w ruchu i zawsze ze sobą.
– Nie jesteście tym znużeni?
Nie. Ja to totalnie zaakceptowałam. My jesteśmy jak jedna osoba – nic nas w sobie nie krępuje, nie irytuje. Wszystko robimy razem, nie mamy przed sobą tajemnic. Może właśnie taki związek był mi potrzebny, pełen stuprocentowego oddania? Nawet rozkład moich zajęć na uczelni nam jakoś sprzyja, bo nie miewam kolokwiów, gdy Piotr jedzie na koncert. Nie wyobrażam sobie, że opuściłabym jego premierę. Niektórzy uważają, że to jest chore. A ja uważam, że to cudowne.
– Piotr powiedział kiedyś, że potrzebuje adrenaliny, że w jego życiu stale musi się coś dziać. Czy to nie jest męczące?
Czasami jest, ale za to nie ma nudy. Przekonaliśmy się jednak, że nawet gdy nic nie robimy, jest wspaniale. Na pierwsze wakacje Piotr zabrał mnie na Malediwy. Pomyślałam, że to będzie trudne – dwa tygodnie z dala od ludzi. Nic, tylko słońce i plaża. Ale te dwa tygodnie strasznie szybko nam zleciały, chociaż każdy dzień wyglądał tak samo. Kiedy Piotr trochę pracował – on nie umie żyć bez pracy – ja czytałam książkę. A później płynęliśmy na drugi koniec wyspy i tam leżeliśmy sobie, pijąc drinki.
– Pierwsza słuchasz jego muzyki?
Zawsze. Podoba mi się. Dawniej nie słuchałam muzyki zbyt często, chociaż w podstawówce grałam na flecie. Jakkolwiek wydaje mi się, że rozumiem to, co tworzy Piotr.
– Nie masz poczucia, że się poświęcasz, żyjąc w cieniu artysty?
Nie. Ja to uwielbiam. Piotr mówi, że rzadko udaje się znaleźć dziewczynę taką jak ja, która zna rolę kobiety w domu. Ale u moich rodziców jest taki model, że to kobieta dba o dom i mężczyznę. To nic nowego.
– Piotr Cię sobie tworzy jak Pigmalion Galateę?
Nawet jeżeli to robi, nie czuję tego. Nie musiałam dla niego rezygnować ze swoich ambicji. Bo moją ambicją jest być przede wszystkim dobrą partnerką dla niego.
– Ale to się może zmienić? Może w przyszłości zechcesz zaistnieć zawodowo jako Agata, a nie jako kobieta artysty?
Nie wiem, co mi przyjdzie do głowy za parę lat. Każdy znajduje sposób, by się spełnić. A ja spełniam się w tej chwili. Przy Piotrze.
Rozmawiała: Krystyna Pytlakowska
Zdjęcia Marek Straszewski
Stylizacja Jola Czaja
Asystentka Karolina Gruszecka
Makijaż Tomek Kocewiak/D’VISION ART dla LANCÔME
Fryzury Kacper Rączkowski/D’VISION ART
Scenografia Michał Zomer
Produkcja sesji Elżbieta Czaja