Agata Paskudzka i Piotr Rubik ślubowali sobie miłość
Na ten dzień czekali kilka lat, choć już gdy się spotkali, wiedzieli, że są sobie przeznaczeni.
21 czerwca, w sobotę, we Wrocławiu, w obecności 150 gości, powiedzieli sakramentalne „tak”. I zdarzyło się jak w piosence „Most dwojga serc”, którą Piotr w prezencie ślubnym skomponował dla Agaty: „Wybuduję most nad najszerszą z rwących rzek, abyś mogła przejść na mój brzeg”.
Mężczyzna dlatego chce iść przez życie z kobietą, ponieważ to ona jedyna sprawia, że jest on w stanie zrezygnować ze swego egoizmu, samotności, niezależności, i robić wszystko z myślą nie o sobie samym, ale o niej właśnie – to fragment kazania, które w niewielkim wrocławskim kościele wygłosił ksiądz udzielający ślubu Agacie Paskudzkiej i Piotrowi Rubikowi. I wszystko stało się tak, jak Piotr sobie wymarzył. Sakramentu udzielił im jego przyrodni brat. A kilka dni wcześniej Piotr zdecydował, że ślub z kościoła w centrum Wrocławia zostanie przeniesiony do małego kościółka Świętej Jadwigi Śląskiej na kozanowskim osiedlu. Powód? To właśnie tu Agata kilkanaście lat temu przystąpiła do Pierwszej Komunii Świętej i z tym kościołem wiążą się jej najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Teraz Agata nie potrafi ukryć wzruszenia. Przytula się do Piotra i nawet przez welon widać, że w oczach ma łzy. To jej wymarzony dzień.
W jedwabnej sukni do ziemi wygląda tak, jak chciała. Skromnie i pięknie. A Piotr od początku wiedział, że na własnym ślubie nie może wystąpić w garniturze. U projektantów Paprocki & Brzozowski zamówił niebieski frak. „Blondynom podobno dobrze w niebieskim”, żartował przed ślubem. I do końca mówił, że nie jest zdenerwowany. Głos zadrżał mu jednak, gdy w kościele mówił słowa przysięgi: „I że Cię nie opuszczę aż do śmierci”. Oboje z Agatą zdecydowali, że chcą, aby podczas tego wymarzonego dnia towarzyszyli im tylko rodzina i najbliżsi przyjaciele. Nie mogło także zabraknąć solistów z chóru Piotra. To oni śpiewali podczas mszy. Kiedy uroczystość w kościele dobiegała końca, ksiądz przeczytał jeszcze Państwu Młodym specjalne błogosławieństwo od papieża Benedykta XVI, który życzył im szczęśliwego życia i zapewniał, że sercem będzie zawsze z nimi. A potem Państwo Młodzi w asyście świadków – Pawła Paskudzkiego, brata Agaty, i Pawła Wrońskiego, przyrodniego brata Piotra – pojechali prosto na wesele do Hotelu im. Jana Pawła II. Tutaj czekali już na nich rodzice i szampan. Mama Piotra przywitała syna i synową tradycyjnie chlebem i solą, życząc im wielu lat w szczęściu i radości. Do życzeń przyłączyli się rodzice Panny Młodej, a wszyscy goście głośno bili brawo, kiedy Państwo Młodzi cisnęli o ziemię kieliszkami po szampanie. Rozległo się gromkie: „Gorzko, gorzko”. Piotr początkowo się wzbraniał. A potem popatrzył głęboko w oczy swojej świeżo poślubionej żonie. Tak jak wtedy, gdy przed trzema laty zobaczył ją po raz pierwszy.I na chwilę zapomniał o całym zgiełku panującym wokół nich. Teraz liczyła się już tylko ona. I to, co sobie teraz powiedzą jako mąż i żona.
Mieliśmy marzenie...
„Jestem prawdziwym szczęściarzem. Mam piękną i mądrą żonę, ale tymi samymi słowami mógłbym opisać także swoją teściową”, Piotr śmieje się i kokieteryjnie puszcza oko do pani Joli Paskudzkiej, mamy Agaty. To ona najwięcej pomagała Młodym przy organizacji ślubu. Chciała też, żeby w dniu, w którym wydaje za mąż swoją jedyną córkę, wszystko było zapięte na ostatni guzik. Teraz uśmiecha się do Piotra i mówi: „A ja na początku wcale nie byłam zadowolona z tej znajomości. Wydawało mi się, że Piotr, znany muzyk, tylko namiesza Agacie w głowie. Martwiłam się też dzielącą ich różnicą wieku. Agata ma 22 lata, Piotr 40. Myślałam, że to się nie może udać. Ale on rozwiał wszystkie moje wątpliwości. Kiedy po raz pierwszy przyszedł do nas na herbatę, wiedziałam już, że to porządny facet”. Teraz Piotr jest jej oczkiem w głowie. Nie mogła mu odmówić, kiedy poprosił ją, aby na przyjęcie weselne ułożyła całe menu. Jego zdaniem nikt tak nie zna się na jedzeniu, jak ona. Agata, słysząc, jak Piotr zachwala jej mamę, marszczy brwi. Piotr śmieje się w głos. „Aha, zaraz mi się oberwie, i to nie pierwszy ani nie ostatni raz”, mówi i przytula swoją właśnie poślubioną żonę.
Od początku cenił w niej siłę charakteru i niezależność. Już po pierwszych zamienionych z nią słowach wiedział, że oto ma przed sobą kobietę, która go nigdy nie okłamie i zawsze powie, co myśli. To było dla niego ważne. „Dziś właśnie wspomniałem nasze pierwsze spotkanie. To było na wyborach Miss Polonia w 2005 roku. Agata startowała w konkursie. Kiedy ją zobaczyłem, nie mogłem oderwać od niej oczu. Jej gesty, uśmiech, mimika twarzy. Wszystko mnie zafascynowało. Powiedziałem jej wtedy, że jest najpiękniejsza ze wszystkich, ale nie wziąłem od niej numeru telefonu. Strasznie się potem denerwowałem, że już się nigdy nie spotkamy”. Na szczęście Agata wzięła sprawy w swoje ręce i pierwsza napisała do niego e-maila z podziękowaniami za ciepłe słowa. A potem już poszło jak burza. Piotr mówi, że teraz nie może sobie wyobrazić, jak to było, kiedy nie byli razem. Z zamyśleniem obraca na palcu obrączkę. Dotąd nic nie nosił na palcach. Teraz obiecał sobie, że nie będzie się rozstawał ze złotym krążkiem kupionym w słynnym nowojorskim sklepie Tiffany’ego. „Mieliśmy takie marzenie, żeby obrączki kupić właśnie tam. Wiem, że to nic oryginalnego, ale dlaczego nie sprawiać sobie w życiu przyjemności?”, mówi Agata. Jej obrączka jest delikatna, skromna, z niewielkim brylantem. Tak, jak chciała. Teraz żałuje tylko, że nic nie wygrawerowali sobie na wewnętrznej stronie krążków.
„Kochanie, przed nami całe życie. Będziesz miała dużo czasu, żeby wymyślić jakiś ładny napis”, żartuje Piotr.
Wyspy szczęśliwe
Na razie jednak przed nimi pierwszy taniec. Goście weselni razem z Młodą Parą prosto z kościoła przechodzą do restauracji wrocławskiego Hotelu im. Jana Pawła II. Agata tej chwili bała się najbardziej. „Nie potrafię tańczyć i bardzo źle czuję się na parkiecie. Dlatego Piotr namówił mnie, abyśmy przed weselem wzięli kilka lekcji u profesjonalnego tancerza. Nauczyliśmy się kroków walca angielskiego, ale i tak się boję”. Piotr czule obejmuje ją ramieniem. „Przecież będziesz ze mną”, mówi. Okazuje się, że Agata martwiła się zupełnie niepotrzebnie. W ramionach męża wyglądała i tańczyła wspaniale. „Agata czasem martwi się na zapas. Ale lubię w niej to, bo wtedy mogę się nią trochę poopiekować. I to są momenty, kiedy wiem, jak bardzo w środku jest wrażliwa i delikatna. To mój prawdziwy skarb”, mówi Piotr.
Dwa dni przed ślubem Agata zdobyła licencjat. Jest teraz dyplomowaną dziennikarką. Czy będzie chciała pracować w tym zawodzie, jeszcze nie wie. W październiku na Uniwersytecie Warszawskim rozpoczyna studia magisterskie. Potem zadecyduje, co dalej zrobić ze swoim życiem zawodowym. Na razie postanowiła, że rozstanie się już z rodzinnym Wrocławiem i na stałe zamieszka w warszawskim mieszkaniu męża. „Kiedy Piotr oświadczył mi się dwa lata temu, postanowiliśmy, że ślub weźmiemy, kiedy skończę trzyletnie studia we Wrocławiu. Chciałam zakończyć jeden etap swego życia, a dopiero potem rozpocząć drugi. A Piotr jest cierpliwy. Powiedział, że zrobimy tak, abym była szczęśliwa”, mówi i dodaje, że małżeństwo nigdy jej nie przerażało. Jej rodzice żyją w udanym związku od ponad 30 lat i dzięki temu Agata wie, że prawdziwa miłość przetrwa wszystkie kryzysy. „Kiedyś znajomi pytali mnie, czy z Piotrem się łatwo żyje, no bo wiadomo, artysta, wrażliwiec. A tymczasem Piotr chodzi mocno po ziemi i czasem wydaje mi się, że jest o wiele bardziej praktyczny ode mnie. I kiedy się pokłócimy, to on zawsze prosi, żebyśmy porozmawiali, nie pozwala, żeby złość zawładnęła nami na dobre”. I Agata przypomina, jak niedawno razem z Piotrem pojechała do radia. On miał wziąć udział w jakiejś audycji. Ona w ostatnim momencie zdecydowała, że poczeka na niego w samochodzie. Włączyła radio, w którym za chwilę miał wystąpić. I nagle samochód wypełniły dźwięki jego muzyki. „Trudno opisać to, co wtedy poczułam. Z jednej strony byłam dumna, a z drugiej pomyślałam sobie, że to wspaniałe, że dane mi jest obcować na co dzień z tak niesamowicie zdolnym człowiekiem”.
Agata nie jest wylewna. Niechętnie opowiada o tym, co czuje do Piotra. Teraz mówi tylko, że wie, że to coś trwałego, niezwykłego. „Raz jeden poszliśmy do wróżki. Ale nie chcieliśmy nawet pytać o to, co z nami będzie. Będzie, co ma być – powiedzieliśmy sobie wtedy. Ale ona powiedziała, że urodzi nam się syn, który będzie wybitnie zdolny. Śmiejemy się teraz z tej przepowiedni, ale po cichu liczymy, że może ta wróżba się spełni”. Ani Agata, ani Piotr nie chcą jednak planować przyszłego życia. Najważniejsze, żeby każdy dzień przeżywali wspólnie. Teraz cieszą się już na podróż poślubną. Pierwsze trzy małżeńskie tygodnie spędzą na wyspach Bora-Bora z dala od pracy, codziennych zajęć, telefonów komórkowych. Będą tam tylko dla siebie. „To chyba dobry początek wspólnego życia?”, pyta z uśmiechem Agata. „Z tobą każdy byłby dobry”, odpowiada Piotr.
Tekst Iza Bartosz
Zdjęcia Mateusz Stankiewicz/AF Photo
Stylizacja Jola Czaja
Asystentki stylisty Karolina Gruszecka
Makijaż młodej pary Wilson
Makijaż gości weselnych Agnieszka Jańczyk, Patrycja Dobrzeniecka
Fryzury młodej pary Łukasz Pycior/ d’vision art
Fryzury gości Klaudia Jaśpińska
Goście: Kinga, Patrycja, Adam, Mateusz/MANGO MODELS oraz Alicja Werniewicz i Leszek Żukowski
Scenografia Eliza Nowicka
Produkcja Elżbieta Czaja
Współpraca Ewa Kwiatkowska, Ania Wierzbicka
Asystenci produkcji Tomasz Czmuda, Hubert Massalski, Sławomir Dyner