Historia Pani Monika z "Totalne remonty Szelągowskiej" poruszyła nie tylko Dorotę Szelągowską, ale też widzów programu. Kobieta całe życie poświęciła na opiekę nad chorą na bezzakrętowość córką, Marianką. Dziewczynka, której stan ciągle się pogarszał zmarła w styczniu 2022 roku. Przyjaciele Pani Moniki postanowili jej pomóc, zgłaszając ją do programu. Teraz uczestniczka w rozmowie z mediami ze szczegółami opowiada, jak wyglądała metamorfoza jej mieszkania! Co się stało z pamiątkami i rzeczami po jej córce?

Reklama

Uczestniczka "Totalnych remontów Szelągowskiej" zdradza kulisy programu!

W programie "Totalne remonty Szelągowskiej nie brakuje poruszających historii i taką bez wątpienia opowiedziała Pani Monika, która sama wychowywała chorą córkę. Kobieta nie ukrywa, że jej mieszkanie wyglądało jak sala szpitalna z mnóstwem medycznego sprzętu. Co się wydarzyło po remoncie ekipy Doroty Szelągowskiej? Pani Monika nie ukrywa, że udział w programie zmienił jej życie, a nawet stała się rozpoznawalna i może pomagać innym.

- Remont pod wieloma względami zmienił moje życie. Stałam się osobą rozpoznawalną. To było dla mnie dużym zaskoczeniem, bo nie sądziłam, że po programie będę zaczepiana w sklepie czy na ulicy. To jest bardzo miłe. Dzięki "Totalnym remontom Szelągowskiej" zgłosiło się do mnie jeszcze więcej osób, które potrzebują pomocy. Mówię tu o rodzinach, w których też urodziły się niepełnosprawne dzieci. Dzięki programowi odzywa się też do mnie wiele osób, które mają zdrowe dzieci - powiedziała Pani Monika w rozmowie dla serwisu Onet.

Pani Monika w dalszej części rozmowy mówi wprost, że obecnie jej mieszkanie teraz przypomina prawdziwy dom, bez sprzętu medycznego i rzeczy związanych z pielęgnacją córki.

- Samo mieszkanie też zmieniło się nie do poznania. Z sali na OIOM-ie przeobraziło się w prawdziwe mieszkanie, gdzie mogę przywitać przyjaciół, przygotować dla nich posiłek, gdzie możemy razem obejrzeć film. Po prostu spędzić razem czas — kiedyś nie było takiej możliwości.

Czy takie były oczekiwania uczestniczki "Totalnych remontów Szelągowskiej"?

Zobacz także

Zobacz także: Marika Jóźwiak z ekipy Szelągowskiej trzy lata remontowała łazienkę. "Trochę wstyd". Pokazała efekty

Okazuje się, że przed remontem to nie Pani Monika pakowała swoje rzeczy, ale zrobiła to ekipa, która po finale przywiozła wszystkie rzeczy. Okazało się, że jest to aż... 65 kartonów!

- Po finale do odnowionego mieszkania zostały przywiezione kartony z rzeczami moimi i Marianki. Nadmienię, że to nie ja pakowałam się przed remontem — to ekipa programu wszystko zrobiła za mnie. To właśnie wtedy przeżyłam totalny szok, bo okazało się, że współpracownicy Doroty Szelągowskiej przywieźli mi 65 kartonów.

Pani Monika nie ukrywa, że nie była na to przygotowana, szczególnie kiedy okazało się, że w wielu kartonach są rzeczy związane z Marianką, o których ona sama całkowicie zapomniała, bo przez lata były upychane w szafach. To był prawdziwy koszmar - mówi wprost kobieta, która nie ukrywa, że to ją przerosło i nie była na to przygotowana.

- Okazało się, że tych powpychanych do szaf rzeczy było naprawdę dużo. To wszystko dlatego, że Marianka rosła i miała coraz większe potrzeby. Pogarszał się też jej stan. Dokupowałam tylko potrzebne artykuły i wkładałam je do szaf. Liczba tych kartonów mnie przerosła i przygniotła. Bardzo trudne było także to, że nie wiedziałam, co znajduje się w każdym z pudeł. Ekipa nie wiedziała, jaki przedmiot ma dla mnie znaczenie. To był prawdziwy koszmar.

Zobacz także: Darek stolarz z ekipy Szelągowskiej ma piękną żonę. Zobaczcie, jak wygląda jego ukochana

Pani Monika mówi wprost, że przy rozpakowywaniu rzeczy po córce i pamiątek z nią związanych potrzebowała wsparcia, bo było to dla niej wyjątkowo trudne. Wtedy z pomocą przyszli bliscy i przyjaciele, a remont ostatecznie odmienił życie Pani Moniki i pomógł jej uporządkować przestrzeń po tragicznym czasie w jej życiu.

- Gdybym tylko wiedziała, że w danym kartonie znajdują się ubranka Marianki albo jej kocyk, to bym je odłożyła na później. Nie byłam wtedy jeszcze gotowa na takie wspomnienia. Ale nie było to możliwe. Otwierałam je po kolei i nagle znajdowałam bardzo ważne przedmioty, np. sukienkę z chrztu Marianki — nawet, teraz gdy o tym mówię, łamie mi się głos. Otwierałam te pudła i za chwilę je zamykałam. Przez dwa miesiące moje przyjaciółki i znajomi, gdy mieli tylko czas, pomagali mi je rozpakować. Wiele przedmiotów oddałam do domów dziecka czy potrzebujących rodzin. To było dla mnie bardzo trudne przeżycie. Dopiero jak je rozpakowałam, to dopiero poczułam, że jestem u siebie. To były trudne miesiące. Potrzebowałam wtedy wsparcia.

Co ciekawe, uczestniczka zdradziła też czy musiała zapłacić za remont lub udział w programie. Okazuje się, że całkowite koszty pokrywa produkcja.

- Za wszystko zapłaciła produkcja programu. To były duże koszty — muszę przyznać, że mieszkanie się sypało. Działały tylko dwa kontakty, do których przyłączałam dziesiątki przedłużaczy. Bałam się, że któregoś dnia zepsuje się kolejne gniazdko elektryczne.

Instagram/Dorota Szelągowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama