Tak wygląda sytuacja u rodziny Bardowskich po powodzi: "Babcia o niczym nie wie"
"Nasze zadanie jest takie, by stanąć na wysokości zadania". Anna i Grzegorz Bardowscy nie ustają w pomocy bliskim, którzy stracili dom w powodzi w Kotlinie Kłodzkiej.
Bliscy Anny i Grzegorza Bardowskich z "Rolnik szuka żony" ucierpieli w wyniku powodzi, która dotknęła mieszkańców południowo-zachodniej Polski. Małżeństwo od tygodnia przebywało na zalanych terenach, pomagając najbliższym i okolicznym mieszkańcom. Dziś Anna Bardowska opublikowała nową relację, a w jej oczach nie sposób nie zauważyć smutku.
Anna Bardowska z "Rolnik szuka żony" o ratowaniu domu babci po powodzi
Anna Bardowska ma rodzinę w Kotlinie Kłodzkiej, która została mocno dotknięta przez klęskę żywiołową, która przeszła przez Polskę w ostatnim tygodniu. Miejscowość znalazła się pod wodą, a ludzie stracili dobytki swojego życia. "Moje serce pękło na milion kawałków" - relacjonowała Anna Bardowska, gdy zobaczyła rodzinny dom. Rolnicy przeszyli okrutne chwile, nie mogąc skontaktować się z rodziną, podczas gdy w ich rejonach "szalał" niszczycielski żywioł.
Anna i Grzegorz Bardowscy ruszyli na zniszczone powodzią tereny, oferując swoją pomoc. Po kilku dniach ciężkiej pracy i próbach ratowania dobytku, rolniczka opublikowała nagranie. Trudno nie dostrzec smutku w jej oczach.
Wracam do Was, jednak nie ma co ukrywać Instagram, Youtube, Facebook to poniekąd moje czy też Grześka narzędzia pracy. Żeby pomagać też musimy pracować, więc będzie nas tu pewnie nieco więcej. Grzesiek ma też sporo pracy na gospodarstwie. Pszenicę trzeba będzie posiać. Stęskniłam się za wszystkimi, bo ostatni tydzień wiecie, gdzie spędzaliśmy. Teraz nasza pomoc nieco inaczej wygląda: bardziej z domu, bardziej zdalnie. Ja od rana siedziałam, może nie tyle co polisy, ale już pierwsze decyzje w sprawie odszkodowań. Szukałam wykonawcy mebli do mojej babci. Babcia ma 90 lat.
Anna Bardowska z "Rolnik szuka żony" już jakiś czas temu napisała, że boi się momentu, w którym jej ukochana babcia dowie się, co stało się w jej domu. Dziś poruszyła temat 90-latki oraz jej sytuacji:
Pewnie wiele osób powie: Weźcie babcie do siebie. Słuchajcie, moja babcia ma tyle domów, gdzie ktoś chciałby wziąć ją do siebie, nie tylko ja z Grześkiem ale też ma swoje dzieci, u nikogo by nie było problemu, każdy by dla babci udostępnił pokój, ale jak to mówią starych drzew się nie przesadza i mojej babci marzenie jest takie, żeby jeszcze do tego starego ponad 100-letniego domu wrócić i tam spędzić swoje ostatnie lata życia. No więc nasze zadanie jest takie, aby stanąć na wysokości zadania i wyremontować ten stary dom. Na tym będziemy się też skupiać. Dzisiaj ogarniałam meble do babci do kuchni no i chyba się udało, ale to trzeba czasu. Na razie tam jest mokro, wilgoć i długie tygodnie suszenia.
Kontynuowała:
Wcześniej pisałam pod rolką, że moja babcia nie wie o niczym, nie wie, bo ona była zabrana dwa dni przed powodzią, a kiedy to wszystko się zaczęło oni nie mieli prądu, sieci. Do tej pory tam gdzie ona jest, jest w super bezpiecznym miejscu ale mają agregat tylko. Nie mają telewizji, radia nie słuchają, po prostu sobie w ciszy tam siedzą.
Anna Bardowska przyznała, że po tygodniu nieobecności wzruszyła ją reakcja stęsknionych dzieci, które czekały na rodziców u mamy Grześka:
Jak nas wczoraj zobaczyli to dzisiaj rano pytanie: Mamo, obiecaj, że jak wrócimy z przedszkola/szkoły to Ty będziesz. Na razie zostajemy tutaj, na weekend myślę, że pojedziemy tam do Kotliny, a co dalej? Potrzeby, zadania tak się zmieniają... (...) Tyle mam myśli w głowie, o których chciałabym Wam powiedzieć, ale nie wiem kiedy mi na to wszystko starczy czasu.
Zobacz także: Rzuciła wszystko, by pomagać powodzianom. "Wracamy do pracy i domów"