Marta Paszkin i Paweł Bodzianny z "Rolnika" przeżyli chwile grozy na lotnisku. "Było naprawdę kiepsko"
Marta Paszkin podzieliła się z internautami historią, jaka spotkała ją i jej rodzinę na tureckim lotnisku. Uczestniczka "Rolnik szuka żony"nie ukrywa, że razem z Pawłem Bodziannym byli przerażeni.
Marta Paszkin i Paweł Bodzianny, czyli uwielbiana para z programu "Rolnik szuka żony", przeżyła chwile grozy na tureckim lotnisku. Małżonkowie wraz z dziećmi o mały włos nie wróciliby do kraju. Kobieta postanowiła ostrzec innych przed tym, co im się przytrafiło.
Było naprawdę kiepsko
Marta Paszkin i Paweł Bodzianny z "Rolnik szuka żony" przeżyli chwile grozy na lotnisku
Marta Paszkin i Paweł Bodzianny poznali się na planie siódmej edycji show "Rolnik szuka żony" i dziś tworzą zgraną rodzinę. Para wychowuje wspólnie trójkę dzieci: Adama i Grację oraz Stefanię (córkę Marty z poprzedniego związku). Ostatnio, aby trochę odpocząć, zakochani wraz z dziećmi, rodzicami Marty i znajomymi wybrali się na wakacje do Turcji. Nikt się jednak nie spodziewał, że powrót z urlopu okaże się taki stresujący. Żona rolnika, z racji tego, że jest niezwykle aktywna w mediach społecznościowych, postanowiła podzielić się tą historią z obserwatorami. Nie ukrywa, że powrót do kraju kosztował ich sporo nerwów.
Marta Paszkin zwróciła się do obserwatorów na Instagramie, aby ostrzec ich przed tym, co im się przytrafiło na tureckim lotnisku.
Moi rodzice poszli z wózkami, a my z dzieciakami na rączkach sobie wchodzimy po nadaniu bagażu na górę i nie przepuszczają nas tam, bo bilety zostawiliśmy w wózkach
Marta zaproponowała Pawłowi, aby udać się do windy, jednak spotkała ich tam identyczna sytuacja. Jak przyznała Paszkin jej rodzice w tym czasie zdążyli już pojechać na górę windą.
W tym momencie wyszło, że oni nie umieją mówić po angielsku(...) Mówimy, że bilety mamy w wózkach, mamy dzieci na rękach
Żona rolnika stwierdziła, że pracownicy lotniska rozumieli tylko "standardowe historie" i za nic nie mogli się z nimi porozumieć.
Było naprawdę kiepsko, myśmy się tak zezłościli, bo tam z nikim dogadać się nie szło (...) Było nerwowo, gorąco. Cała nasza grupa już na górze, my bez tych biletów, które były w wózku nie wejdziemy. Nikt nie przypuszczał, że po drodze na terminal jeszcze dodatkowe kontrole no i słabo. W końcu przyszedł jakiś gość i tej babce z czytnikiem powiedział, że ma wjechać na górę
Marta Paszkin przyznała, że jej rodzice w tym czasie zdążyli przejść kontrolę bezpieczeństwa i całe szczęście, że jej tata nie poszedł pod samolot, a był w pobliżu bramek i zdołał dać im bilety z wózków. Ostatecznie cała historia skończyła się dobrze, a Marta Paszkin z rodziną mogła wrócić do Polski. Mieliście kiedyś taką sytuację na lotnisku?
Zobacz także: Marta Paszkin z "Rolnik szuka żony" pokazała pokój córki. Jest uroczy