Nagła śmierć Luke’a Perry'ego poruszyła nie tylko fanów „Beverly Hills, 90210”. Wielu wielbicieli, w tym bardzo młodych, zyskał bowiem dzięki swojej ostatniej roli - w serialu „Riverdale”, który również w Polsce możemy oglądać na platformie Netflix. Teraz zastanawiają się, co stanie się z ich ulubionym serialem.

Reklama

Choć produkcja opowiada o nastolatkach, spore znaczenie mają w nim również rodzice - szczególnie grany przez Luke’a Fred Andrews. To ojciec głównego bohatera, Archie Andrewsa, a zarazem głos rozsądku nie tylko dla chłopaka, ale też i innych młodych bohaterów.

Lubie grać tatę, ponieważ lubię być tatą. Myślę, że to postać świetnie osadzona w serialu. To facet, który naprawdę troszczy się o Archiego, ale również o swoją pracę i bycie dobrym budowlańcem. Uwielbiam to - tak Perry opisywał swoją rolę w The Hollywood Reporter.

Na Netflixie możemy oglądać trzeci sezon, do którego odcinki ciągle powstają, a właściwie powstawały, bo w poniedziałek - kiedy pojawiła się informacja o śmierci aktora - pracę nad serialem zawieszono. I nie wiadomo ile ta przerwa potrwa. Na razie pewnie zobaczymy jeszcze aktora w kilku kolejnych, nakręconych już odcinkach. Pojawia się jednak pytanie co dalej, bo w końcu będzie musiał zniknąć z ekranu.

Według znawców tematu mało prawdopodobne jest, by ktoś zastąpił Luke’a Perry'ego jako Freda. Był bowiem bardzo lubiany w tej roli. Bardziej prawdopodobne jest, że postać grana przez Luke’a zostanie uśmiercona.

W świecie Riverdale scenarzyści serialu mają wiele możliwości, by to zrobić. Śmierć Freda Andrewsa może spowodować Hiram Lodge, Gargoyle King albo umrze z przyczyn naturalnych - spekuluje portal who.com.au.

Jak będzie widzowie serialu przekunają się już niebawem.

Zobacz także

Luke Perry zmarł w poniedziałek, kilka dni po tym jak trafil do szpitala z rozległym udarem mózgu.

East News
Reklama

Luke, jako Fred w serialu "Riverdale"

Mat. prasowe
Reklama
Reklama
Reklama