Reklama

Zygmunt i Filip Chajzerowie pokazali w „Ameryka Express", że świetnie się rozumieją. Rzadko zdarza się tak dobra relacja między dorosłym synem i jego ojcem. W najnowszym wywiadzie dla magazynu „Party" przyznają, że zdecydowali się na udział w programie, bo był on okazją do spędzenia ze sobą czasu, którego im zawsze na miejscu w Warszawie brakuje. Mimo, że od roku są sąsiadami.

Zygmunt Chajzer jest dumny z syna, że tak świetnie sobie radzi zawodowo. Może spać spokojnie. A za co Filip ceni ojca najbardziej?

Za zbudowanie nazwiska, czyli marki Chajzer. Sam to zrobił, od zera, ciężką pracą. To jego zasługa, że mogę z tej marki dziś i ja korzystać. Ciężko oceniać mi, czy miałem łatwiej czy trudniej, ale to nazwisko już było i nie przechodziło się obok niego obojętnie. Kiedy zaczynałem pracę, ojciec był moim mentorem. Chciałem być policjantem, a potem przerzuciłem się na aktorstwo. Z tych dwóch zawodów wyciagnąłem wspólny mianownik – dziennikarstwo, bo to z jednej strony jest to dochodzenie do mniejszej lub większej prawdy, a z drugiej przydaje się sztuka improwizacji. Na tydzień przed egzaminem wycofałem papiery ze szkoły teatralnej - mówi w „Party" Filip Chajzer.

O tym, jakim Zygmunt był ojcem, a Filip synem w przeszłości czytaj w najnowszym wywiadzie z nimi w „Party".

Zobacz także

Filip Chajzer chciałby raz jeszcze wrócić do Ameryki Południowej z ojcem, tylko już prywatnie.

Reklama

Zygmunt Chajzer na początku nie chciał brać udziału w „Ameryka Express", ale Filip go przekonał.

Reklama
Reklama
Reklama