Reklama

To był najsmutniejszy finał Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Dokładnie o godzinie 19.55 w Gdańsku, tuż przed "Światełkiem do Nieba", na scenę wdarł się nożownik. Niezamaskowany sprawca kilkukrotnie ugodził nożem prezydenta Gdańska Pawła Adamowicza, doprowadzając do jego śmierci. Paweł Adamowicz zmarł niespełna dobę po tragicznym ataku. Prezydent Gdańska był cenionym politykiem, wywodzącym się z Platformy Obywatelskiej. Osierocił żonę i dwie nastoletnie córki.

Tymczasem zabójca nie uciekł ze sceny. Wykrzykiwał z niej motywy swojej zbrodni. Dziś już wiemy, że Stefan W. mógł mieć problemy psychiczne. Czy przyznał się do winy?

Kim jest Stefan W.?

Stefan W. ma 27 lat i jest mieszkańcem Gdańska. Ma też na koncie wyrok. W wieku 22 lat czterokrotnie napadł z bronią w ręku na bank. Chciał w łatwy sposób dorobić się pieniędzy. Stefan W. nie miał wyuczonego zawodu. Utrzymywał się z pieniędzy matki...

Zobacz także

Jak informuje WP, zabójca Adamowicza był "niedojrzały emocjonalnie". W młodości był leczony w Poradni Zdrowia Psychicznego, jednak z biegiem czasu przestał uczestniczyć w spotkaniach. W 2014 roku gdańszczanin został skazany na karę 5 lat pozbawienia wolności. Według ustaleń "Gazety Wyborczej" ukradł z banków łącznie 15 tys. złotych. Pieniądze przeznaczył m.in. na kasyna czy wycieczki zagraniczne.

27-latek wyrok odsiadywał w więzieniu w Malborku. Według dziennikarza WP, również wtedy miał problemy z psychiką. Według relacji, rozpoznano u niego schizofrenię paranoidalną i rozpoczęto leczenie farmakologiczne oraz terapię. Skazany po kilku miesiącach terapii odmówił jej kontynuowania. Według lekarzy był "w dobrym stanie".

Informacji mediów o chorobie nie potwierdził jednak obrońca, którego przydzielono aresztowanemu z urzędu. Pytała go o to stacja TVN24.

Niedawno wyszedł z więzienia

Stefan W. na wolność wyszedł w grudniu 2018 roku. Na poczet kary wliczono mu czas spędzony w areszcie tuż po zatrzymaniu.

Stefan W. tuż po napaści na prezydenta Adamowicza został zatrzymany, ale nocy nie spędził w areszcie. Jak czytamy w GW, Stefan W. tuż po napaści dostał drgawek. W eskorcie policji trafił do szpitala, skąd później przewieziono go szpitala psychiatrycznego i dopiero na samym końcu na policyjnego pomieszczenia dla zatrzymanych.

27-latek usłyszał zarzut zabójstwa, jednak nie przyznał się do winy. Jak informował obrońca gdańszczanina w RMF FM, kontakt z nim jest bardzo utrudniony, a emocje trudne do odczytania. Niemniej jednak Stefan W. jest bardzo spokojny i cały czas twierdzi, że "doznawał krzywdy ze strony wymiaru sprawiedliwości szeroko pojętego". Nie podaje jednak dokładnych nazwisk.

Zobacz też: To był chyba najbardziej poruszający moment na wiecu po śmierci Pawła Adamowicza... Tak Gdańsk opłakuje prezydenta

Prezydent Paweł Adamowicz zginął od śmiertelnych ciosów nożem

W Polsce zorganizowano marsze przeciwko pomocy

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama