Bardzo szczery wywiad z Mikołajem Roznerskim. O dzieciństwie, ukochanym synu i Adzie
Bardzo szczery wywiad z Mikołajem Roznerskim. O dzieciństwie, ukochanym synu i Adzie
Jakiś czas temu przewartościował swoje życie i ustalił sobie nowe priorytety. Nam Mikołaj Roznerski zdradza, co sprawiło, że przeszedł przemianę, i mówi, co się dla niego naprawdę liczy.
Wywiad z Mikołajem Roznerskim
Nigdy nie prezentował się lepiej. Mikołaj Roznerski (37) jest tak umięśniony i wyćwiczony, jakby przygotowywał się do roli gladiatora. Ale wystarczy chwila rozmowy, by zobaczyć, że ten twardziel jest wrażliwym facetem. Nam zdradza, jaki według niego jest wzorzec prawdziwego mężczyzny i czego chciałby nauczyć swojego synka. Zobaczcie poniżej!
1 z 4
Widzę, że nadal jesteś w formie...
Zostało mi po przygotowaniach do roli w „Fighterze”. Ja bardzo lubię siłownię, jestem typem sportowca i gdybym mógł, to wszędzie jeździłbym na rowerze. Ale odległości i wiek mi na to nie pozwalają (śmiech).
Z tym wiekiem to przesadzasz. Ale trzeba przyznać, że film „Fighter” powstawał w bólach.
Między innymi dlatego zgodziłem się w nim zagrać. Kosztowało mnie to bardzo dużo wysiłku, fizycznego i mentalnego. Na szczęście trenowałem sztuki walki: boks, judo, MMA i moje ciało było przygotowane do tego wyzwania.
Czułeś się naturalnie w ringu? Na ulicy też potrafiłbyś się obronić?
Dzięki licznym treningom nauczyłem się tego, że dobry fighter używa siły w obronie własnej dopiero w ostateczności, kiedy naprawdę nie ma już innego wyjścia. Sportowiec nie powinien wykorzystywać na ulicy swoich umiejętności, bo będąc pod wpływem adrenaliny, może zrobić drugiej osobę krzywdę. Ta filozofia unikania walki do mnie przemawia.
Krytycy nie byli zachwyceni filmem, niektórzy twierdzili nawet, że zostaliście komputerowo powiększeni. Szczególnie wasze mięśnie.
Najbardziej było mi przykro, gdy w recenzjach czytałem, że za mało walczyliśmy. Spędziliśmy kilkadziesiąt godzin na odgrywaniu scen walki, z czego w filmie zostały tylko fragmenty. A zarzut powiększania mięśni na komputerze? Spójrz na mnie i oceń to sam (śmiech).
2 z 4
A co sądzisz o zarzucie, że dziś mężczyźni zbyt o siebie dbają? To niemęskie używać perfum?
Jestem aktorem i wychodzę z założenia, że moje ciało jest moim narzędziem pracy, więc muszę się o nie troszczyć. Ale czasy są dzisiaj zupełnie inne. To nie my, faceci, staliśmy się słabsi, tylko kobiety są silniejsze. Nie ma wojen, trochę się rozleniwiliśmy, mamy zupełnie inne zadania w społeczeństwie i rodzinie. Dlatego możemy poświęcić więcej czasu na dbanie o siebie. Ale nie uważam, że faceci są dziś zniewieściali. Wręcz przeciwnie, mężczyzna, który używa dobrych perfum, potrafi być uroczy wobec kobiet, jest jeszcze bardziej męski.
Pytanie o perfumy zadałem nieprzypadkowo. Niedawno zostałeś ambasadorem zapachu Bad Boy marki Carolina Herrera.
Zapachu Bad Boy, który wpisuje się w filozofię współczesnego faceta – troskliwego i zaangażowanego w życie rodziny.
Ale ty masz raczej wizerunek amanta i macho.
Ale dziś macho to zupełnie inny typ faceta niż kiedyś. Wygląda jak wojownik, ale umie nie tylko walczyć, ale i ugotować obiad dla rodziny, odrobić lekcje z dzieckiem i je przytulić na dobranoc. To dualizm charakterystyczny dla dzisiejszego faceta, z jednej strony twardziel, a z drugiej troskliwy opiekun.
3 z 4
Ty też jesteś zaangażowanym tatą. Masz własną filozofię wychowywania syna?
Pochodzę z bardzo małej miejscowości, z domu, w którym panował etos pracy. Mój tata był rolnikiem, bardzo zajętym człowiekiem. Wstawał do pracy wraz ze wschodem słońca, a kończył ją, gdy słońce zachodziło. Żył wyłącznie pracą. Ja i moje rodzeństwo jesteśmy wychowani w podobnym duchu. Nasze dzieciństwo nie było beztroskie, nie było tak, że tata co wieczór przychodzi, przytula i czyta bajkę na dobranoc. Mój ojciec był dobrym człowiekiem, ale przede wszystkim pracował. Tak był wychowany, tego nauczył go jego tata. Ale ja staram się zbudować swój własny model rodziny. Chcę, żeby jej fundamentem były relacje.
Pokazałeś synowi miejsce, w którym się wychowałeś, swoją krainę dzieciństwa?
On bardzo lubi przyjeżdżać do babci. Niestety, w mojej wsi coraz rzadziej można spotkać krowę czy kurę. Ale jak przeszliśmy się po kilku sąsiadach, to jeszcze udało mu się tę kurę zobaczyć (śmiech).
Mówisz, że chcesz synowi przekazać, co się naprawdę w życiu liczy. A w jaki sposób ty sam to odkryłeś?
Określiłem sobie priorytety. Praca jest dla mnie bardzo ważna, ale dziś przede wszystkim liczy się dom. Wracam do niego i staję się ojcem oraz partnerem. I wiem, że to jest dla mnie najważniejsze.
Trudno chyba utrzymać tę równowagę, kiedy tak dużo się pracuje i często wyjeżdża.
Jeszcze dwa, trzy lata temu nie byłem taki mądry. Ale przyszedł moment, kiedy zastanowiłem się nad sobą i nad swoim życiem. I postanowiłem, że pora nauczyć się czerpać przyjemność z życia, a nie z pracy. Zacząłem też ograniczać pewne sytuacje. Na przykład kiedy wyjeżdżamy na wakacje z synem czy z Adą, to w zasadzie nie używam telefonu. Ostatnio przez dwa tygodnie żyłem odcięty od internetu. Cieszę się, że mi się to udało, bo jeszcze niedawno w ogóle sobie tego nie wyobrażałem. Kiedyś pracowałem nawet po czternaście godzin dziennie. Ale przyznaję, że przestawienie się na inny tryb jest trudne, bo nawet w szkole teatralnej mówili mi, że odrzucone propozycje kiedyś się na aktorze zemszczą.
4 z 4
Jak ci się gra z Adą, twoją dziewczyną? Jesteście parą w „M jak miłość”, gracie też razem w kilku spektaklach.
Mam ogromne szczęście, że mogę pracować z osobą, która jest mi bliska. I wbrew temu, co myśli wiele osób, nigdy się nie kłócimy – ani na planie serialu, ani podczas spektaklu w Teatrze 6. Piętro.
Wasz wątek w „M jak miłość” jest tak romantyczny, że wiele osób zastanawia się, kiedy wasze życie prywatne wyprzedzi scenariusz.
Zdajemy sobie z tego sprawę, ale na szczęście mamy do tego ogromny dystans. W serialu są Marcin i Iza, a my jesteśmy Mikołaj i Ada – i tego się trzymamy (śmiech).
Marzysz o tym, by zbudować dom dla rodziny?
Dążę do tego. Jestem coraz bliżej czterdziestki i czuję, że muszę trochę odsapnąć. Już się w życiu wyszalałem. Mam co prawda tylko 37 lat, ale wcześnie zacząłem (śmiech). Cieszę się z tego, co teraz mam.
content:0_121599,0_121377:CMNews