O czym marzy Joanna Mazur? Zwyciężczyni „Tańca z gwiazdami” i jej partner biegowy w pierwszym wywiadzie po wygranej
O czym marzy Joanna Mazur? Zwyciężczyni „Tańca z gwiazdami” i jej partner biegowy w pierwszym wywiadzie po wygranej
Niesamowitych emocji dostarczała widzom w każdym odcinku „Tańca z gwiazdami”. Ale to, co Joanna Mazur (29) pokazała wraz z Janem Klimentem w jednym z tańców w finale, było popisem najwyższego kunsztu. Żadne z nich nic nie widziało, bo Janek miał zasłonięte oczy przepaską, a dali nieprawdopodobny popis taneczny. Ale niewidoma biegaczka poruszyła widzów nie tylko na parkiecie. Po emisji materiału, w którym ujawniono, w jak fatalnych warunkach mieszka, ludzie zaczęli zbierać dla niej pieniądze na mieszkanie.
W końcu dostała je od jednego z biznesmenów. Joanna, która udział i zwycięstwo w show Polsatu nazywa przygodą swojego życia, podkreśla, że nie osiągnęłaby sukcesu bez wsparcia swojego trenera, przewodnika i przyjaciela Michała Stawickiego (34).
Nam oboje mówią, jak „Taniec z gwiazdami” zmienił ich życie. Poniżej cały wywiad z magazynu „Flesz”.
Zobacz także: Na co Joanna Mazur i Jan Kliment przeznaczą swoje wygrane w "Tańcu z gwiazdami"?
1 z 5
Pamiętasz moment, kiedy odebrałaś telefon i usłyszałaś pytanie, czy weźmiesz udział w „Tańcu z gwiazdami”?
Joanna Mazur: Tak. Pomyślałam wtedy, że ktoś robi mi dowcip. Dopiero po kilku minutach zorientowałam się, że jest to propozycja na serio. Ale w najśmielszych marzeniach nie przypuszczałam, że ten program tak odmieni moje życie.
Show-biznes okazał się waszą bajką?
Michał Stawicki: Nigdy nie myśleliśmy o tym w taki sposób. Podeszliśmy do sprawy zadaniowo, jak sportowcy. Wahaliśmy się tylko, czy występ nie będzie kolidował z naszym startem w lekkoatletycznych mistrzostwach świata w Dubaju. Ale postanowiliśmy się dobrze zorganizować. Przez ostatnie miesiące wstawaliśmy więc codziennie o godzinie piątej rano i biegliśmy na Pole Mokotowskie zrobić trening, a później szliśmy jeszcze na siłownię, którą mieliśmy niedaleko hotelu. Potem jechaliśmy do sali tanecznej, gdzie Janek Kliment mówił nam: „Dobre ranko”. Po pięciu godzinach wracaliśmy do hotelu i oczy same nam się zamykały. Zwykle o ósmej wieczorem już zasypialiśmy.
Myślicie, że jakieś przyjaźnie zawarte w programie przetrwają dłużej?
M.S.: Telefon Joanny pęka w szwach od nowych kontaktów.
J.M.: Wiele razy słyszałam, że „jeśli kiedykolwiek będę czegokolwiek potrzebowała, mam dzwonić”, „jeśli przypadkiem będę przejazdem w Warszawie, to mam u kogo się zatrzymać”.
2 z 5
A jak komentują ten sukces mieszkańcy twojej rodzinnej miejscowości?
J.M.: Mama opowiadała mi, że kiedy idzie na zakupy, to wraca do domu nie po 20 minutach, jak kiedyś, ale po godzinie, bo każdy chce z nią porozmawiać i złożyć gratulacje. To jest bardzo miłe!
Bałam się, że społeczność Szczucina będzie się czuć urażona tym, że tak krytycznie wypowiadałaś się o czasie, który spędziłaś w tamtejszej szkole podstawowej.
J.M.: Nie słyszałam, żeby tak było. Mama dostaje same pozytywne komentarze, bo wszyscy wiedzą, jak było naprawdę. Nie zmyślałam. Opowiedziałam po prostu swoją historię, o tym, że czułam się dyskryminowana przez r.wieśnik.w i że nie dostałam wsparcia od nauczycieli. Traciłam wtedy wzrok i jako nastoletnia dziewczynka byłam przerażona. Ponieważ moi rówieśnicy bardzo mi dokuczali, mama zdecydowała, że jeśli nie umiemy tego zmienić, to musimy zmienić szkołę. Wyjechałam więc do szkoły z internatem w Krakowie.
Co powiedziałabyś nastolatkom, których spotyka to, co ciebie?
J.M.: Dobrze, że o to pytasz, bo choć od tamtych zdarzeń minęło już kilka lat, to wiem, że takie rzeczy nadal się dzieją. Dostaję listy od młodych os.b, kt.re w swoich szkołach czują się krzywdzone z powodu niepełnosprawności. Dziś wiem, że jedynym rozwiązaniem jest mówienie o tym głośno. Ja nie potrafiłam tego zrobić, nie skarżyłam się nawet rodzicom, zbyt długo trzymałam wszystko głęboko w sobie.
3 z 5
Teraz spotyka cię mnóstwo życzliwości. Kiedy się wprowadzisz do mieszkania, które dostałaś od biznesmena Zbigniewa Jakubasa?
J.M.: Myślę, że z końcem roku wszystko będzie gotowe. Na razie byłam w tym mieszkaniu raz, poczułam, że jest tam dobra energia. Dotykałam ścian, okien
i zwisających kabli. Rozmawiam teraz z projektantką, jak urządzić to wnętrze.
Na czym ci najbardziej zależy?
J.M.: Lubię być samodzielna, dlatego zastanawiamy się nad rozwiązaniami praktycznymi. W moim przypadku nie sprawdzają się nowoczesne dotykowe sprzęty AGD. Szukamy więc takich z tradycyjnymi przyciskami i kurkami. Chciałabym też, by drzwiczki szafek w kuchni otwierały się do góry, nie na boki, ponieważ często zdarzało mi się zapomnieć i zostawić szafkę otwartą, a potem wpadać na drzwiczki.
Co – poza tym, że dostałaś mieszkanie – zmienił w twoim życiu „Taniec z gwiazdami”?
J.M.: Nie robiłam jeszcze wielkich podsumowań. Odpowiem więc przekornie. Jestem chyba jedyną uczestniczką, która przytyła w „Tańcu z gwiazdami”. Teraz mam dietę, w której jest ponad 3 tys. kalorii, bo zależy mi nie tylko na wynikach sportowych, ale i na zdrowiu. W przyszłości chcę mieć dzieci, rodzinę, dlatego bardzo o siebie dbam.
Jaką rodzinę chciałabyś mieć?
J.M.: To pieśń przyszłości. Ale myślę, że bardzo zwykłą – kochający mąż, dwójka dzieci.
4 z 5
Michale, ty masz rodzinę. Zdradzisz, jaki jest twój synek?
M.S.: Kilka dni temu Olaf skończył roczek. Jest niezwykle energicznym, żywiołowym dzieciakiem, myślę, że może p.jść w moje ślady. Na razie został tancerzem, bo swoje pierwsze kroki postawił właśnie na parkiecie „Tańca z gwiazdami”.
Jak ci się udaje połączyć pracę trenera i partnera biegowego Joanny z życiem rodzinnym?
M.S.: To nie jest proste zadanie, bo wiele dni w roku spędzam poza domem. Jednak tak właśnie wygląda życie sportowc.w na całym świecie. Dlatego staram się, żeby rodzina przyjeżdżała do mnie na zgrupowania, choćby na chwilę.
Joanno, występami w „Tańcu z gwiazdami” dałaś widzom mnóstwo pięknych emocji. Ty sama też kilka razy płakałaś ze wzruszenia i szczęścia. Nie wstydziłaś się tego?
J.M.: Moim zdaniem w życiu nie chodzi o to, by zawsze być twardzielem. Warto zawsze być sobą. Nie wyobrażam sobie, by kogoś udawać, to byłoby dla mnie kompletnie nie do udźwignięcia. Dlatego gdy byłam wzruszona, to czasem uroniłam łzę. Ale muszę ci też powiedzieć, że ten program to był najradośniejszy czas w moim życiu, bo nigdy się tyle nie śmiałam. W ostatnich miesiącach przerobiliśmy bogaty wachlarz emocji, bo były i trudne chwile. Wtedy dostałam nieprawdopodobne wsparcie od Michała.
Michał brał też na siebie rozmowy z dziennikarzami, kiedy rozpoczęła się dyskusja o tym, czy faktycznie sportowcom z niepełnosprawnościami brakuje środków na trenowanie i przygotowywanie się do występów w międzynarodowych zawodach.
M.S.: Pieniądze to jest trudny temat. Brakuje ich niemal wszystkim sportowcom, nie tylko tym z niepełnosprawnościami.
5 z 5
Czy dyskusja, którą zapoczątkowaliście, ma szanse coś zmienić?
M.S.: Po szóstym odcinku „Tańca z gwiazdami” zostaliśmy zaproszeni na rozmowę do Ministerstwa Sportu i tam mogliśmy opowiedzieć o problemach, z kt.rymi się borykamy. Podczas spotkania padły konkretne deklaracje. Czekamy na efekty tych rozmów, podkreślam, że pełni optymizmu.
Joanno, skoro jesteśmy przy pieniądzach, to muszę cię o to spytać. Za zwycięstwo w programie dostałaś 100 tys. złotych, a saldo ze zbiórek wynosi ponad 300 tys. złotych. Na co przeznaczysz te pieniądze?
J.M.: Nasza droga zawodowa wymaga dużych nakładów finansowych. Dlatego postanowiliśmy, że zebrane pieniądze zapewnią nam komfort w przygotowaniu się do zawodów. Przeznaczymy je na opiekę medyczną, fizjoterapeutę, pobyty w ośrodkach treningowych.
M.S.: Pieniądze są dla nas bardzo istotne. Mam nadzieję, że pomogą nam zdobywać kolejne medale i tym samym dadzą radość polskim kibicom.
J.M.: Dla mnie jednak najważniejsze jest dziś to, że dzięki naszemu udziałowi w programie wiele os.b poznało lepiej świat ludzi niepełnosprawnych. Może dzięki temu udało mi się zaskarbić więcej przychylności i zrozumienia dla całego środowiska. Tego bym sobie bardzo życzyła!
content:0_119672,1_37796:GALGallery