Czy Dominika Grosicka zagrozi Annie Lewandowskiej? Zdradza sam Kamil! WYWIAD!
Czy Dominika Grosicka zagrozi Annie Lewandowskiej? Zdradza sam Kamil! WYWIAD!
1 z 4
Jest taki, jak na to wskazuje jego boiskowy pseudonim „Turbo Grosik” – przez cały czas w biegu. Umawiamy się dzień po jego 30. urodzinach, które spędził na boisku podczas meczu z Chile. Kamil Grosicki wpadł do hotelu, gdzie mieliśmy się spotkać, jak po ogień. Najpierw zrobił sobie pamiątkowe zdjęcie z personelem, a później, witając się ze mną, od razu przeszedł do rzeczy: „Ten wywiad musimy zrobić podczas jazdy w moim samochodzie. Przepraszam, ale ciągle jestem w pędzie!”. Cały on... Jest najszybszym zawodnikiem w zespole Adama Nawałki, motorem większości akcji naszej reprezentacji.
Poza boiskiem najlepiej czuje się w otoczeniu rodziny, chociaż lubi także wyskoczyć na koncert, posłuchać muzyki. Jaki jest prywatnie? Tego właśnie zamierzam się dowiedzieć w przededniu mundialowego szaleństwa, kiedy za chwilę cała Polska będzie się interesowała już tylko jego umiejętnościami piłkarskimi...
Zobaczcie wywiad z Kamilem na kolejnych stronach!
Zobacz: Wiemy, kogo Kamil Grosicki uważa za najlepszego polskiego piłkarza w historii!
2 z 4
Wzruszyłeś się, kiedy publiczność w Opolu zaśpiewała ci „Sto lat!”?
– Oczywiście! To była naprawdę miła niespodzianka od ludzi, którzy to zorganizowali, i od całego Opola. Skończyć mecz reprezentacji i usłyszeć, jak całe miasto składa mi życzenia, to wspaniała pamiątka na całe życie.
Rozmawiamy na kilka dni przed waszym wylotem do Rosji. Dopadł cię już stres przedmundialowy?
– Na szczęście nie. Staram się w ogóle o tym nie myśleć, koncentruję się na każdym treningu czy meczu kontrolnym. Nie ma co wybiegać za daleko w przyszłość, bo w każdej chwili może cię spotkać niemiła niespodzianka, jak na przykład kontuzja Kamila Glika.
Jak oceniasz teraz swoją formę w skali od jednego do pięciu?
– Dzisiaj na cztery z plusem. Na szczęście jeszcze jest trochę czasu do meczu z Senegalem. Wierzę, że wtedy będę gotowy w stu procentach.
Czujesz, że spełnisz swoje dziecięce marzenia?
– Mistrzostwa świata to turniej, gdzie spotykają się ze sobą najlepsze drużyny. To było moje największe marzenie z dzieciństwa, żeby zagrać w koszulce z orłem. Ciężko na to pracowałem, żeby grać w reprezentacji i pojechać na mundial. Mam świadomość, że w zespole odgrywam ważną rolę i dużo będzie zależało od mojej dyspozycji.
A pseudonim „Turbo Grosik” zobowiązuje.
– Zdecydowanie! To ode mnie zależy, czy za kilkanaście lat kibice wciąż będą pamiętali, że w polskiej drużynie był taki „Turbo Grosik”.
Zapamiętać będzie tym łatwiej, że właśnie na rynku pojawił się napój energetyczny o nazwie Turbo Grosik.
– To mój pierwszy biznes i jestem z niego bardzo zadowolony. Dzięki moim menedżerom, Grześkowi Zagórskiemu i Marcinowi Szczutkowskiemu, udało nam się zaistnieć na rynku. Sam lubię napoje energetyczne, utożsamiam się z tym produktem i myślę, że lepszej nazwy nie można było wymyślić. Planujemy już kolejne produkty.
Przyglądasz się inwestycjom kolegów z drużyny? Grzegorza Krychowiaka, Roberta Lewandowskiego...
– To zazwyczaj są pomysły naszych menedżerów. Oni są od tego, aby dbać o nasze interesy. Propozycji biznesowych wszyscy mamy mnóstwo, ale musimy bardzo uważać, jakie kontrakty reklamowe podpisujemy i czy są zgodne z wizerunkiem sportowca. Jako młody piłkarz patrzyłem z zazdrością na kontrakty, które podpisywali moi starsi koledzy. Dzisiaj wiem, ile wysiłku kosztuje, aby ktoś cię wreszcie docenił.
Twoja żona także jedzie na mistrzostwa?
– Tak. Jadę tam też z córką i synem żony. Są na każdym meczu reprezentacji. To są moi najwierniejsi kibice!
3 z 4
Dominika autentycznie interesuje się piłką? Czy tylko z konieczności?
– Żona bardzo lubi piłkę nożną! Razem oglądamy Ligę Mistrzów. I nie, nie muszę jej tłumaczyć, co to jest „spalony” (śmiech).
Nadal żyjecie na dwa domy? Ty na co dzień mieszkasz w angielskim Hull, a Dominika w Szczecinie?
– Tak jest ze względu na szkołę dzieci. Nie mieliśmy z tym dotąd żadnego problemu. To nie jest związek na odległość. Umówiliśmy się, że dwa tygodnie żona jest u mnie w Anglii, a później wraca do Polski. Rozumiem, że dzieci chcą chodzić do polskiej szkoły, Marcel, syn żony, już tyle razy się przeprowadzał, że nie chcę mu już robić więcej problemów.
Dobrze się mieszka w Hull?
– Jestem tam już półtora roku, więc zdążyłem poznać to miasto. Dobrze się w nim czuję i nie miałem problemów z aklimatyzacją. Ale mam większe ambicje i chcę grać w coraz lepszych klubach. Mam poczucie, że teraz jestem w najlepszym wieku, a poza tym medycyna tak poszła do przodu, że jeszcze długo pozwoli mi grać na najwyższym poziomie. Moje wyniki wydolnościowe są takie same, jak kiedy byłem młodszy. Muszę się tylko dobrze prowadzić i trzymać się odpowiedniej diety.
Korzystasz z rad żony odnośnie do diety?
– Dominika ma bardzo dużą wiedzę na ten temat. Sama zdrowo się odżywia, więc jestem w dobrych rękach.
Niektórzy nawet uważają, że niedługo zagrozi Annie Lewandowskiej...
– Dziewczyny się przyjaźnią i nie ma mowy o rywalizacji. Ania wiedzą i ciężką pracą doszła do tego wszystkiego, co osiągnęła. A Dominika nie zamierza nikomu wchodzić w drogę. Cieszę się, że powoli zaczyna się spełniać także zawodowo.
Wzruszająca jest historia waszej miłości. Musiałeś długo zabiegać o jej względy...
– Trochę się na nią naczekałem (śmiech). Znaliśmy się długo, ale na początku Dominika była w związku. Później, kiedy zaczynaliśmy ze sobą chodzić, kilka razy się rozstawaliśmy. Był nawet moment, że przez rok nie mieliśmy ze sobą kontaktu. Aż któregoś wieczoru, wracałem z wyjazdowego meczu ekstraklasy, napisałem jej pierwszą wiadomość od dłuższego czasu. Dominika odpisała, że „właśnie o mnie myślała”. Wyczułem, że to szansa, i natychmiast pojechałem do Poznania. I tak się zaczął nasz związek na poważnie. Trwa już osiem lat.
Planujecie więcej dzieci?
– Coś tam planujemy! (śmiech)
4 z 4
Kilka razy widziałem Dominikę także na pokazach mody. Polubiła show-biznes?
– Doszliśmy do wniosku, że jeśli to lubi, to dlaczego ma się na takich imprezach nie pokazywać? Większość czasu jest przecież z dziećmi, zajmuje się domem, więc też jej się coś od życia należy. Jest też wizażystką. Wszystkie partnerki kolegów z reprezentacji przychodzą do niej robić makijaż!
Widać, że wasze partnerki są ze sobą zżyte...
– Tak, jesteśmy wielką rodziną nie tylko na boisku. To naturalne, że spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu.
Kto jest twoim najlepszym kolegą w drużynie?
– Sławek Peszko. Przyjaźnimy się od kilku lat, na zgrupowaniach spędzamy razem dużo czasu. Sławek wprowadza do zespołu dobrą atmosferę. Jest najweselszym chłopakiem w drużynie!
Twoja żona polubiła show-biznes. A ty?
– Jestem przede wszystkim piłkarzem. Nie lubię się pokazywać na salonach.
Za to słyszałem, że jesteś fanem disco polo?
– Lubię tę muzykę. Na naszym weselu nawet grali Boysi. To był prezent od prezesa Jagiellonii. Ale słucham nie tylko disco polo. Przyjaźnię się również z chłopakami z Lady Pank, z „Panasem”. Oni są u mnie na pierwszym miejscu!
Trzy lata mieszkałeś także w Turcji. Jak wspominasz ten czas?
– W Turcji mają jednych z najbardziej żywiołowych kibiców. Można ich nazwać fanatykami. Tam albo cię kochają, albo nienawidzą. Na szczęście mnie pokochali.
Wyobrażasz sobie życie po końcu kariery?
– Piłka to jest całe moje życie, dlatego zostanę przy niej na zawsze. W Szczecinie razem z moimi wspólnikami mamy szkółkę piłkarską Futbol Arena dla około 500 dzieciaków. Chcemy dalej ją rozwijać.
Miałeś już proroczy sen? Zdobywasz mistrzostwo świata i zostajesz królem strzelców?
– Nie. Twardo stąpam po ziemi. Ani nie mam proroczych snów, ani nie lubię za dużo obiecywać. Wiem, że mamy do wykonania pracę, i mogę tylko obiecać, że się do niej przyłożę.
A kogo uważasz za najwybitniejszego polskiego piłkarza w historii?
– Doceniam, że Zbigniew Boniek grał w wielkich klubach, zdobył wiele pucharów, ale dla mnie najlepszym polskim piłkarzem wszech czasów jest Robert Lewandowski. Mam świadomość, że gram obok żywej legendy