Wojciech Bojanowski relacjonuje dramaty na całym świecie, a sam przeżył ogromną rodzinną tragedię
Wojciech Bojanowski jest wszędzie tam, gdzie dzieje się coś ważnego, pokazując ludzką krzywdę, ból i cierpienie - tym razem relacjonuje powódź na południu Polski. Historia cenionego dziennikarza wzrusza do łez.
Gdy ponad dwa lata temu Rosja rozpoczęła inwazję Wojciech Bojanowski był w samym sercu wydarzeń - w Kijowie. Kilka razy dziennie możemy oglądać jego relacje w Faktach TVN czy w TVN24. Stara się być wszędzie tam, gdzie dzieją się rzeczy ważne. W kamizelce kuloodpornej z napisem PRESS, czasem hełmie na głowie, przy akompaniamencie wystrzałów, a nawet przelatujących rakiet opowiada, co dzieje się na lini frontu.
Teraz Wojciech Bojanowski jest na południu Polski, gdzie sytuacja w związku z powodziami jest dramatyczna. Dziennikarz pomaga ludziom w ewakuacji, a strażakom i służbom w akcjach ratunkowych. Znów jest blisko ludzi i ich tragicznych historii.
Nie wszyscy wiedzą, że Bojanowski sam przeżył wielki dramat. Gdy tworzył jeden ze swoich najbardziej pamiętnych reportaży umierało jego dziecko...
Kim jest Wojciech Bojanowski, dziennikarz TVN i TVN24?
50-letni dziennikarz od 2007 roku związany jest ze stacjami grupy TVN. Jego relacje oglądamy w głównym wydaniu Faktów TVN i na antenie TVN24. Stacja regularnie pokazuje jego reportaże i materiały śledcze z różnych zakątków świata. Pracując często nadstawia głowy, zdarzyło się nawet, że Bojanowski został aresztowany w Tajlandii.
Aktywnie prowadzi swój Instagram, gdzie śledzi go już ponad 270 tys. internautów. Są mu wdzięczni za ogromne zaangażowanie w każdą sprawę, którą się zajmuje.
Stworzył kilka filmów dokumentalnych - najgłośniejszy z nich "Niech toną" opowiada o sytuacji uchodźców i obojętności wobec nich państw europejskich. Autor towarzyszył na jednym z najbardziej niebezpiecznych szlaków migracyjnych świata załodze statku Sea-Watch 3. Film zdobył wiele nagród, w tym Grand Press w kategorii Reportaż TV/wideo, czy nagrodę im. Samii Yusuf Omar na Festiwalu Filmów o Prawach Człowieka w Neapolu. Ale, co ważniejsze, reportaż Bojanowskiego przyczynił się do uratowania 31 migrantów.
Wojciech Bojanowski o śmierci dziecka
Podczas gali rozdania Grand Press 2020 opowiedział o rodzinnej tragedii, którą przeżył w czasie gdy powstawał słynny reportaż. Gdy on przyglądał się dramatowi uchodźców, w jego domu również rozgrywała się tragedia. Umierało jego dziecko. Opowiedział o tym w poruszającym wyznaniu...
Moja żona była brzemienna. Ja pracuję, a u mnie w domu się rozgrywa dramat - moje dziecko urodzi się chore albo się w ogóle nie urodzi. Ja się przez taki komunikator dowiedziałem o tym. Byliśmy gotowi na to, by w domu urządzić szpital. By zmierzyć się z tym wszystkim, co się dzieje. Po kilkunastu dniach okazało się, że jego serduszko przestało bić
Na początku ciąży wraz z żoną dowiedzieli się, że ich syn ma zespół Edwardsa, chorobę genetyczną prowadzącą do zespołu wad wrodzonych. Zdecydowali się jednak utrzymać ciążę. Niestety, niedługo po narodzeniu dziecko zmarło. A dziennikarz mocno to przeżył...
Przechodziłem depresję, próbowałem montować ten materiał, ale płakałem nad klawiaturą. Nie do końca mi to wychodziło. Dobrzy ludzie u mnie w firmie bardzo mi pomogli, więc w końcu udało się to złożyć
Upragnione dziecko Bojanowskiego przyszło na świat w czasie światowej pandemii. Wspomniał, że kiedy chłopiec płakał, pomyślał o dzieciach imigrantów, ze swojego reportażu.
Ta nasza historia też ma happy end. W szczycie pandemii urodził nam się synek, zdrowy, szczęśliwy Janek. I jak dzisiaj rano on płakał, to pomyślałem, że to super, że on płacze, bo te dzieci na Morzu Śródziemnym nie mają na to szansy
Oglądacie relacje Wojciecha Bojanowskiego?