W ciąży Monika Mrozowska walczyła z hejtem! "Kiedy czytam: „Będzie miała czwarte dziecko z trzecim partnerem”, nie jest mi miło"
Monika Mrozowska w wywiadzie o dzieciach, czwartym dziecku i hejcie!
Monika Mrozowska (40) w tym miesiącu po raz czwarty została mamą. 19 stycznia urodziła chłopca, który otrzymał imię Lucjan! Na kilka dni przed rozwiązaniem gwiazda "Rodziny zastępczej" udzieliła wywiadu w magazynie "Party" gdzie opowiadała o swoich planach, ciąży i rodzinie.
Po narodzinach Lucka zamierza odciąć się od świata i wziąć dłuższy niż do tej pory urlop macierzyński. Ten czas chce poświęcić swoim dzieciom, ale też zadbać o siebie, zregenerować siły. A odpoczynek zdecydowanie jej się przyda, bo końcówka ciąży nie była dla Moniki łatwa. Aktorka ma za sobą nie tylko walkę z hejterami o prawo do życia po swojemu, ale również strach o zdrowie nienarodzonego synka.
Choć z powodu pandemii nie zapomnimy szybko o 2020 roku, ty będziesz go pamiętać także z innego względu: za chwilę czwarty raz zostaniesz mamą.
W ciągu tego roku akurat u mnie wydarzyło się dużo dobrego i nie mówię już nawet tylko o ciąży. Epidemia koronawirusa zweryfikowała, czy mój dotychczasowy styl życia się sprawdził, czy trzeba w nim dokonać radykalnych zmian.
I jak wyszedł bilans?
Pozytywnie! Okazało się, że to, co zaczęłam robić wiele lat wcześniej, pomogło mi przetrwać epidemię i lockdown. W okresie, gdy wielu moich znajomych było pogubionych, zdezorientowanych, miało stany lękowe czy wręcz depresyjne, ja byłam spokojna. Nie miałam poczucia, że w ciągu kilku tygodni zamknięcia moje życie legło w gruzach. Tak jak wcześniej ćwiczyłam i gotowałam w domu, jak dawniej spędzałam czas z moimi dziećmi i nadal w sposób wartościowy. Uratowało nas to, że kilka lat temu zdecydowałam się kupić kawałek ziemi na wsi i postawić na niej dom.
Ten dom stał się azylem nie tylko dla twojej rodziny, ale też przyjaciół.
Co więcej, kiedy wielu ludzi traciło pracę, ja miałam jej mnóstwo. Pracowałam m.in. nad swoim pierwszym e-bookiem „Jak gotować, by nie marnować” o kuchni wegetariańskiej w duchu zero waste. Jedyne, co mnie przerosło, to, przyznaję, zdalne nauczanie. Nasza szkoła nie była przygotowana do tego trybu nauki. Początkowo dzieciaki nie miały zajęć online, tylko dostawały zadania mailowo i w Librusie i to rodzice musieli przerabiać z nimi cały materiał. Przez trzy miesiące byłam nauczycielką na pełny etat, choć nie jestem typem mamy, która lubi angażować się w życie szkolne.
Na czas epidemii przypadła cała twoja ciąża. Nie bałaś się o zdrowie swoje i malucha?
Początkowo wpadłam w panikę. Śledziłam wszystkie wiadomości i czytałam artykuły na temat COVID-19. Szybko zorientowałam się, że to bardzo negatywnie wpływa na moją psychikę, więc się od tego odcięłam. Szybciej niż zarażenie koronawirusem groziło mi sfiksowanie w czterech ścianach własnego domu. Musiałam zachować zdrowy rozsądek, a przy tym starać się żyć możliwie normalnie.
Mimo to w drugim trymestrze ciąży pojawiły się komplikacje.
Przez całą ciążę byłam pod opieką wspaniałego lekarza, dla którego zdrowie psychiczne matki i zdrowie dziecka jest priorytetem. Na każdej wizycie pan doktor uspokajał mnie, że wyniki mogą wyjść raz lepsze, raz gorsze, podobnie jak obraz USG, ale muszę pracować nad tym, żeby bez względu na wszystko zachować spokój. A to bywało trudne. Pomagała mi świadomość, że jestem pod doskonałą opieką.
Ten trudny czas już za tobą?
Mam 40 lat i świadomość, że będzie to czwarta ciąża, która skończy się cesarskim cięciem. Różne rzeczy mogły się wydarzyć, bo była to ciąża podwyższonego ryzyka, dlatego niemal do samego końca nie chciałam o niej rozmawiać. Całe szczęście po kilku tygodniach niepewności okazało się, że mój synek jest zdrowy i pięknie się rozwija. 19 stycznia na świecie pojawi się Lucjan, którego pieszczotliwie nazywamy Lucky Lukiem.
Jak Twoje dzieci przyjęły wiadomość, że będą miały rodzeństwo?
Najbardziej narodzin braciszka nie może doczekać się Józek, który najchętniej od razu wyciągnąłby go z brzucha, żeby już móc się z nim bawić! (śmiech) Najstarsza Karolina jest bardziej sceptyczna, bo wie, z jakimi niedogodnościami trzeba się liczyć. Jadzia ma w sobie mnóstwo empatii, więc pewnie będzie bardzo pomocną siostrą.
Kiedy martwiłaś się o zdrowie synka, musiałaś się jeszcze mierzyć z hejtem w internecie.
Mam wrażenie, że mierzę się z nim od lat. Ludziom przeszkadza sposób, w jaki wychowuję swoje dzieci i układam sobie życie. Kiedy czytam: „Będzie miała czwarte dziecko z trzecim partnerem”, nie jest mi miło, ale staram się to ignorować.
I jak ci to wychodzi?
Nie reaguję impulsywnie, nie rzucam w złości mięsem i nie każę się tym ludziom odczepić, choć może powinnam. Nie rozumiem, dlaczego kobiety ocenia się na każdym kroku. Dlaczego my się ciągle musimy z czegoś tłumaczyć? Jeśli mężczyzna zostawia kobietę z chorym, niepełnosprawnym dzieckiem, żonę dla młodszej kochanki albo dziewczynę w ciąży – jest OK. Facet, który ma piątą żonę, z którą ma kolejne dziecko, też nikogo nie interesuje. A kobieta w takiej sytuacji jest opluwana na każdym kroku. Nie ma na to mojej zgody. Komuś mogą się nie podobać moje życiowe wybory, ale one są moje! Żyję na swoich zasadach i nie zamierzam tego zmieniać.
Niektórzy twierdzą, że robią to z troski o los samotnej matki z czwórką dzieci.
A kto powiedział, że samotnej? Z żadnym partnerem nie pokazałam się oficjalnie poza moim byłym już mężem. Właśnie dlatego, że wychodziliśmy razem publicznie, to potem, po rozwodzie, przez lata czytałam masę bzdur na swój temat. To mnie nauczyło oddzielać życie prywatne od zawodowego i od ośmiu lat konsekwentnie się tego trzymam. I nawet jeśli byłabym samotną matką, jak tysiące kobiet w Polsce, to co?
To by znaczyło, że w pojedynkę robisz dobrą i ciężką robotę!
Właśnie! Dlaczego więc nie skupić się na pozytywach, żeby dać przykład innym kobietom, które często tkwią w toksycznych związkach lub takich, w których czują się ubezwłasnowolnione? Kobieta nie musi uzależniać swojego szczęścia od mężczyzny, może je wziąć w swoje ręce. I to, czy jest w związku, czy jest singielką, nie zmienia jej wartości jako człowieka.
Niestety wciąż wiele osób uważa, że kobieta bez mężczyzny na pewno jest nieszczęśliwa.
Przecież to jest jakaś bzdura. Czy kiedy zostaję bez dzieci albo wyjeżdżam sama na wieś, to umieram ze zgryzoty? To, czy będę szczęśliwa, zależy tylko ode mnie. Nawet gdybym miała męża multimilionera, który obsypuje mnie kosztownymi prezentami,ale pewnych spraw nie ułożę w głowie, nadal będę nieszczęśliwa.
Tobie co dziś daje szczęście?
Normalność, która jest towarem deficytowym.To czas spędzany z dzieciakami i przyjaciółmi, dbanie o dobrą, radosną atmosferę, czytanie książek, gotowanie dla moich bliskich. Mam wielkie szczęście, bo otaczają mnie wspaniałe kobiety, matki. Niedawno zorganizowałam baby showerktóre z premedytacją nazwałam „mother shower”, specjalnie po to, by dotyczył matki i kobiety. W całym macierzyństwie często zapominamy, że to my jesteśmy najważniejsze Jeśli będziemy znały swoją wartość, damy z siebie naszym dzieciom wszystko, co najlepsze. Uciekajmy jak najdalej od wizerunku umęczonej matki Polki.
Ale od wizerunku matki gotującej nie uciekniesz!
Nawet nie chcę! Lubię gotować dla innych, bo w ten sposób przekazuję im też moją miłość, w końcu przez żołądek trafia się do serca. Śmieję się czasem, że wchodzę w rolę matki Polki karmiącej, ale litościwej, bo robię swoim przyjaciółkom półgodzinne przerwy między posiłkami (śmiech).
Przy czwartej ciąży szalejesz z wyprawką?
Mam to szczęście, że większość rzeczy podarowały mi moje koleżanki, które mają starsze dzieci. Dostałam kilka praktycznych prezentów, które ratują życie każdej mamie, jak choćby bujaczek. Czuję się jak w czepku urodzona – nie zdążę o czymś dobrze pomyśleć, a to już zaczyna się dziać. Mój mechanik śmieje się, że jestem wiedźmą, bo wiedźma ma wiedzę!
40. urodziny zmieniły coś w twoim życiu?
Chyba nie. Z roku na rok robię się coraz bardziej dojrzała i świadoma. Wiem, czego chcę, co mi sprawia przykrość, jakich osób nie chcę w moim towarzystwie. Coraz lepiej potrafię zadbać o higienę psychiczną, nie robię nic wbrew sobie. Moje szczęście definiują cztery słowa i są nimi imiona moich dzieci.
Po narodzinach Lucka zwolnisz tempo?
Wcześniej narzucałam sobie pewien reżim. Czułam się dobrze, więc szybko wracałam do obowiązków zawodowych. Teraz zafunduję sobie 40 dni świętego spokoju i będę je sukcesywnie odhaczać w kalendarzu. Chcę się totalnie dostosować do malucha i jego rytmu. Zobaczymy, na ile mój najmłodszy syn będzie chciał współpracować z mamą. Gdyby się okazało, że jest podobny do pozostałej trójki rodzeństwa, mogłabym spełnić swoje wielkie marzenie na 2021 rok.
Zdradź jakie!
Chciałabym wynająć kamper i wyjechać z dzieciakami na wycieczkę po Europie.