Reklama

"W pierwszej chwili pomyślałam, że wolę sama być oceniana, niż oceniać innych", tak w jednym z wywiadów Alicja Majewska (72) wspominała moment, kiedy zaproponowano jej posadę jurora debiutującego w Polsce show „The Voice Senior”. Gwiazda na szczęście nie wahała się długo, bo jako trenerka sprawdziła się świetnie i już od 2 stycznia znów możemy ją oglądać w drugiej edycji programu. Przyczynił się do tego także Włodzimierz Korcz, który jak opowiadała Majewska, „zamiast mi odradzić, powiedział, że widzi mnie w tym programie, że z moją empatią oraz stosunkiem do ludzi dam sobie radę. I weszłam w to!”. To nie pierwsza dobra rada, którą Majewska dostała od Korcza. Z kompozytorem, który pisze dla niej piosenki, nie są jednak, jak wszyscy myślą, parą. Łączy ich zawodowa przyjaźń. Cztery miesiące temu na festiwalu w Opolu obchodzili 45-lecie współpracy artystycznej!

Reklama

„Podobno teraz śpiewam lepiej niż 30 lat temu. Skala się nie zmniejszyła, oddech się nie skrócił. Dźwigam te długie nuty, które Korcz mi wypisuje od lat, żeby nie rozczarować swoich odbiorców”, mówiła w „Party” kilka lat temu Alicja.

Ale od tamtego czasu nic się nie zmieniło. W takt jej przebojów na koncertach kołyszą się i nastolatki, i starsze panie. „Jeszcze się tam żagiel bieli!”, śpiewała zachwycona publiczność, a aplauz jest hołdem złożonym liryce, melodii i prawdzie na scenie.

Zobacz także: Alicja Majewska to kolejna jurorka w "The Voice Senior"! Zobaczcie, co o niej wiemy

Droga do gwiazd

Majewska urodziła się we Wrocławiu, ale dzieciństwo spędziła w Olbierzowicach, wsi w powiecie sandomierskim. Jej rodzice byli nauczycielami. Ojciec uczył matematyki i śpiewu – to on grał w domu na instrumentach i dostrzegł muzykalność córki. Śpiewała przy każdej nadarzającej się okazji. Rodzina chciała ją nawet wysłać do szkoły muzycznej, ale nie udało się zrealizować tego pomysłu, bo takich szkół w okolicy nie było. Na etapie liceum, do którego chodziła w Pruszkowie, wypatrzono ją w domu kultury i zaproponowano udział w festiwalu. Wystartowała w eliminacjach do Festiwalu Piosenki Radzieckiej w Zielonej Górze, ale po występie komisja stwierdziła: „To nie twoja tonacja”. Spróbowała tydzień później, obniżając o tercję, i zajęła pierwsze miejsce. Tak zadebiutowała na dużej scenie. Jednocześnie studiowała na Uniwersytecie Warszawskim i zaczęła śpiewać w zespole Partita. Był koniec lat 60.

Skromna Alusia

„Nigdy nie przeceniałam wagi swojego zawodu. Może nawet siebie nie doceniałam. Słysząc od ludzi, jak moje piosenki są dla nich ważne, byłam zawsze zdumiona. Naprawdę to dla kogoś aż tyle znaczy?”, opowiadała Alicja Majewska w „Party”.

Wspomina swój pierwszy występ na festiwalu w Opolu. Był rok 1975. Nie umiała się ocenić, dopiero co rozstała się z zespołem Partita. Solo na scenie? Bała się, że da plamę. Zdobyła jednak główną nagrodę za piosenkę „Bywają takie dni”. W tamtych czasach jury miało zwyczaj obradować do rana. Na werdykt czekało się w hotelowej restauracji. Mąż Alicji, Janusz Budzyński, chcąc jej oszczędzić napięć, zadecydował, że idą spać.

„W ten sposób o tym, że jestem laureatką, dowiedziałam się ostatnia”, wspominała potem artystka.

Każdy występ na scenie dużo ją kosztuje. Ambitna, ale wrażliwa, krucha – taka jest. „Alusia”, jak mówił do niej starszy o 15 lat mąż. Pobrali się, gdy piosenkarka miała 24 lata. Janusz Budzyński był konferansjerem i dziennikarzem muzycznym. Od początku wierzył, że Alicja zostanie gwiazdą. „Pyłki mi zmiatał spod nóg. Był nadopiekuńczy, hołubił mnie, weszłam przy nim w rolę słodkiej dziewczynki. Janusza nie ma już od wielu lat. Myślę, że gdyby mógł zobaczyć, jak dzisiaj daję sobie radę, byłby zaskoczony, ale chyba i dumny”, opowiadała pięć lat temu Majewska.

Chce się żyć

Nigdy nie miała jednak dylematu: śpiewać czy nie? Nawet przez chwilę nie myślała: „Może powinnam zająć się w życiu czymś innym?”. Ma swoją wierną publiczność. „Jestem realistką. Nie mierzyłam się ze zdobywaniem najwyższych szczytów. Udało mi się nie popełnić zbyt wielu błędów”, przyznała Majewska. Jak każdy ma jednak na koncie potknięcia. Za największe uważa chwilową zmianę repertuaru w połowie lat 80. W stanie wojennym bojkotowała media. Wtedy pojawiła się muzyka rockowa – Perfect, Maanam, Republika. Gdy bojkot się skończył, trudno jej było wrócić do radia.

„Zostałam wykreowana przez Olę Laskę na mocno rockową wokalistkę. To nie byłam ja. Udowodniłam sama sobie, że nie można stroić się w cudze piórka”, mówiła.

Reklama

Dziś Alicja Majewska nikogo już nie udaje. Na swojej ostatniej płycie „Żyć się chce” śpiewa: „Apetyt wciąż na życie mam/ Bez przerwy za czymś gonię/ Na jutro nie odkładam nic/ I w środku zimy marzę, by zakwitły/ By zakwitły znów jabłonie”.

East News
Reklama
Reklama
Reklama