Szczery wywiad z Tomaszem Ciachorowskim. Czy tęskni za "M jak miłość"? Jakie ma dalsze plany?
Tomasz Ciachorowski w specjalnym wywiadzie dla "Party" zdradził swoje najbliższe plany. Gdzie będziemy mogli go zobaczyć? Czy tęskni za "M jak miłość"? Zobacz!
Odejście z popularnego serialu, takiego jak „M jak miłość”, nigdy nie jest łatwe. Tomasz Ciachorowski ( 39 ) grał w nim przez cztery lata. Czy żałuje, że scenarzyści uśmiercili jego bohatera? A może przeciwnie – wreszcie będzie mógł rozwinąć skrzydła? Zobaczcie, co Tomasz Ciachorowski zdradził w specjalnym wywiadzie, którego udzielił magazynowi "Party"!
1 z 4
Umówiłeś się ze mną tuż po siłowni. Zmęczony?
Tak, ale lubię czuć się zmęczony. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale jest prawdą. Lubię ten stan po wysiłku fizycznym, kiedy mam zakwasy i ciężkie kończyny. A poza tym aktywność fizyczna dobrze robi na głowę. Dużo rzeczy się w niej porządkuje. Raz w tygodniu mam trening EMS (elektryczna stymulacja mięśni), do tego ćwiczenia z fizjoterapeutą, żeby nie pogłębił mi się uraz kręgosłupa, którego niestety się nabawiłem podczas próby do spektaklu. Aktorstwo jest też pracą fizyczną, więc chcę, żeby moje ciało było sprawne.
Szczególnie że ostatnio bardzo dużo grasz w teatrze. Pożegnałeś się za to z serialem „M jak miłość”. Żałujesz, że Artur został uśmiercony przez scenarzystów?
Nie byłem zaskoczony takim rozwiązaniem. Byłem wręcz zdziwiony, że scenarzyści wciąż wymyślają nowe intrygi, w których uczestniczy mój bohater. Artur miał namieszać i usunąć się w cień. Tymczasem trwało to cztery sezony. Czułem, że wcześniej czy później trzeba położyć kres tej historii.
To było dobre dla serialu. A dla ciebie?
Żal było rozstawać się z ekipą, z którą się zżyłem. Nieczęsto się zdarza, że ludzie pracujący na planie są tak ze sobą zaprzyjaźnieni, jak to ma miejsce właśnie w „M jak miłość”. Przy długoletnich produkcjach bardzo często narastają różne konflikty. W naszym przypadku było akurat odwrotnie.
2 z 4
Najbardziej zaprzyjaźniłeś się z Adą Kalską i Mikołajem Roznerskim…
To była naturalne, bo spędzaliśmy ze sobą bardzo dużo czasu. Trudno byłoby to uciąć tylko dlatego, że wątek mojej postaci nagle został przerwany.
Odejście z „M jak miłość” jest zazwyczaj spektakularne. Zaczynając od Małgosi Kożuchowskiej poprzez Joasię Koroniewską, a kończąc na Kacprze Kuszewskim. Uważasz, że opłaca się rezygnować z tak popularnej produkcji?
Trudno mówić mi w imieniu kolegów, których wymieniłeś, a w dodatku ja nie odszedłem na własne życzenie. Myślę sobie, że granie w serialu, który jest oglądany przez 6 mln widzów, powoduje, że trochę stajesz się niewolnikiem własnej postaci, i istnieje ryzyko, że cię zaszufladkują. Wydaje mi się, że dla rozwoju kariery i warsztatu zmiana środowiska pracy jest pożądana. Chociaż wiąże się z ryzykiem. Bywa, że natychmiast wpadasz w kolejny rytm produkcyjny albo musisz odczekać swoje na ławce rezerwowych.
Boisz się tego ostatniego?
Mam nadzieję, że przede mną jeszcze lata pracy w zawodzie. Nie chciałbym być kojarzony wyłącznie z psychopatą Arturem. W świadomości widzów pewnie funkcjonuję jako łajdak, psychol, zły człowiek, co dla aktora jest pewnym obciążeniem. Chciałbym teraz dać się poznać w trochę innej odsłonie.
3 z 4
Fani „M jak miłość” pożegnali cię ciepło, choć twój bohater nie należał do sympatycznych.
To było dla mnie zaskoczeniem, bo przez cztery lata raczej nie odbierałem zbyt wielu dowodów sympatii. A tu nagle zostałem wręcz zalany miłymi komentarzami. Widzowie pisali, że będzie im brakowało Artura, że dobrze wykonałem swoją pracę.
Widzowie nie zawsze potrafią oddzielić fikcję od realnego życia. Dowodem jest stalker, który cię przez jakiś czas prześladował. Jak się skończyła ta historia?
Kilka dni temu była rozprawa. Moja obecność nie była konieczna. Wiem, że prokuratura miała wątpliwości co do jego poczytalności i został skierowany na obserwację. To nie jest normalna sytuacja, kiedy widz grozi aktorowi śmiercią.
Niestety nie jest to odosobniona sytuacja. Podobne perypetie mieli Iza Miko i Robert Janowski.
No tak, ale do nich fani czuli coś w rodzaju „niezdrowej miłości”, co na pewno było dla nich niepokojące. Natomiast ten człowiek pałał do mnie autentyczną nienawiścią. Pod moimi zdjęciami w social mediach zostawiał mnóstwo nienawistnych komentarzy. Myślę, że jeśli przypuszczenia sądu się potwierdzą, zostanie otoczony odpowiednią opieką. W tej sytuacji zależało mi przede wszystkim na komunikacie, że takie zachowania są niedopuszczalne i wiążą się z konsekwencjami.
4 z 4
Hejt w sieci jest ostatnio na porządku dziennym. Jak sobie z tym radzisz?
Odgradzam się. Na moim fanpage’u czy koncie na Instagramie dość często spotykam się z hejtem. To są zazwyczaj osoby, które zabiegają o uwagę. Nie wchodzę z nimi w dyskusje, najczęściej ignoruję. Ale jeżeli ktoś przekracza granicę, jego komentarze stają się niecenzuralne albo dotyczą jakiegoś szerszego zjawiska – blokuję taką osobę.
Jesteś aktywny też w kwestiach społecznych.
Spotkałem z nieprawdopodobną falą hejtu, kiedy wsparłem pewną inicjatywę Kampanii przeciw Homofobii. Zacząłem z tymi ludźmi dyskutować. I okazało się, że nawet ci najbardziej zacietrzewieni i nawołujący do nienawiści, kiedy zaczęło się z nimi normalnie rozmawiać, potrafili spuścić z tonu. Być może nie przekonaliśmy się do własnych argumentów, ale pod koniec była to już dyskusja oparta na szacunku do drugiej osoby, a to najważniejsze.
Uważasz, że artyści powinni się angażować w sprawy polityczne?
Tak. Uważam, że mając jakiś wpływ i korzystając z naszej rozpoznawalności, możemy promować pewne wartości i idee. To dla mnie nawet obowiązek. Jestem takim samym obywatelem jak każdy i mam prawo wyrażać swoje poglądy. Nie zgadzam się ze stwierdzeniem, które także słyszałem: „Aktor jest tylko od grania, więc powinien milczeć”.
Walczysz też o prawa zwierząt.
Współpracuję z kilkoma schroniskami, wspieram akcje uwolnienia psów z łańcuchów. Sam też mam suczkę Rejczel.
Uważasz, że w środowisku aktorskim jest możliwa prawdziwa przyjaźń?
Tak! Mam wielu przyjaciół z tego środowiska i niejednokrotnie rywalizujemy ze sobą na castingach, co nie przeszkadza nam się przyjaźnić. Oczywiście w naszym środowisku jest też nadreprezentacja osób narcystycznych, sfrustrowanych. To jest taki zawód, gdzie raz się jest na wozie, raz pod nim. Musimy się cały czas w pewnym sensie sprzedawać.
content:0_122656,0_122171:CMNews