Sylwia Grzeszczak bardzo szczerze o córeczce Bognie. Jak radzi sobie z rozłąką?
Sylwia Grzeszczak bardzo szczerze o córeczce Bognie. Jak radzi sobie z rozłąką?
Bycie artystą nie jest łatwe!
1 z 7
Roztargnieni, niepoukładani... Tacy, według stereotypu, są artyści. Te obiegowe opinie nie pasują do Sylwii Grzeszczak (27). Ta dziewczyna jest uporządkowana, a wszystko w jej życiu odbywa się według precyzyjnego planu. Do niedawna naczelne miejsce w tym planie zajmowała muzyka. Teraz na pierwszym miejscu jest mąż i córeczka, która 5 grudnia skończyła rok. Sylwia Grzeszczak postanowiła jednak wrócić do show-biznesu po krótkiej przerwie. Już w piątek artystka wystąpi na Polsat Superhit Festiwal 2018, aby świętować tam 10-lecie swojej kariery.
Okazuje się, że część tekstów piosenek Sylwii Grzeszczak pisze jej mąż:
Teksty Marcina opowiadają o tobie, o waszej relacji?
– Teksty są uniwersalne. Mogą odnosić się do rożnych historii, rożnych ludzi. Ja też się z nimi utożsamiam, ale nie znaczy to, że opowiadam tam dokładnie o swoim życiu.
A jak rodzą się melodie, pomysły na kompozycje?
– Różnie. Nie potrafię ci wytłumaczyć, na czym to polega, bo sama nie wiem. Wierzę, że takie natchnienie przychodzi od Kogoś z góry. Melodie „dopadają” mnie wszędzie: w samochodzie, pod prysznicem, w łóżku, kiedy zasypiam. Nie sposób przewidzieć, kiedy się to wydarzy, dlatego zawsze staram się mieć przy sobie telefon z dyktafonem.
Od dziecka wiedziałaś, że będziesz muzykiem?
– Tak, zawsze chciałam być pianistą. Jako kilkulatka wierciłam rodzicom dziurę w brzuchu, by kupili mi instrument. Zrobili to, pamiętam, że wydali na to wtedy ostatnie pieniądze. Pamiętam, że kilka osób wnosiło to pianino na czwarte piętro w bloku, a kiedy już postawili je w pokoju, to okazało się, że jest popsute i nie nadaje się do użytku. To był cios. Wydawało się, że wszystko stracone. Na szczęście jakiś czas później zostało kupione drugie pianino. Gram na nim do teraz, jest najcudowniejsze! Dziś jestem niezmiernie wdzięczna rodzicom za każdą chwilę wsparcia, bo przecież nie zawsze ochoczo ćwiczyłam, chwil zwątpienia było naprawdę dużo. Szczególnie dziękuję mojej mamie, która sama ma piękny głos i kiedyś bardzo chciała szkolić się w muzycznym kierunku, ale los inaczej pokierował jej życiem. Potem, kiedy ja uczyłam się grać, mama niezwykle mi pomagała, chociaż nie znała nut. Dowiadywała się wszystkiego od nauczycieli i w domu mi to cierpliwie tłumaczyła. To był dla mnie absolutny fenomen.
Co jeszcze powiedziała nam Sylwia? Przeczytajcie na kolejnych stronach!
2 z 7
Słyszałam, że szybko zaczęłaś sama komponować.
– Pierwsze melodie tworzyłam, gdy miałam kilka lat. Muzykę „Bezdroży” skomponowałam, mając 15 lat. Schowałam ją do szuflady i dopiero niedawno poczułam, że chcę mieć teraz ten utwór na płycie. Minęło więc 12 lat.
Czy to prawda, że jako nastolatka w ogóle się nie buntowałaś?
– Ja ten swój bunt odreagowywałam na pianinie. Serio. Tyle razy uderzałam pięścią w klawiaturę. Był taki moment, że czułam złość na profesorów, którzy dużo ode mnie wymagali, a jak coś zrobiłam dobrze, podnosili mi poprzeczkę. Wtedy tego nie rozumiałam, nienawidziłam wręcz, wydawało mi się, że to nie ma sensu, i nadal uważam, że to było za ciężkie. Ale dziś cieszę się, że wtedy wytrwałam. Mam taką technikę, która pozwala mi swobodnie koncertować, więc dobrze się stało.
Jako zodiakalny Baran jesteś rogatą duszą?
– Jestem uparciuchem.
A jesteś przebojowa czy raczej nieśmiała?
– Mmmmm… Wiesz, na koncertach jest bardzo dużo ludzi i ja to uwielbiam, nie boję się wcale. Wychodzę na scenę i doskonale wiem, co chcę ludziom przekazać. A potem jak z niej schodzę, emocje puszczają, wchodzę do garderoby i nagle jest cisza. Zostaję sama ze sobą i wtedy czuję się często smutna.
3 z 7
Oddajesz ludziom całą swoją energię?
– Możliwe, że tak jest. Ale na co dzień na pewno nie jestem osobą nieśmiałą. Nie jestem samotnikiem ani kimś, kto chowa się pod stół w dużym towarzystwie (śmiech). Na przemian raz jestem cicha, skupiona, spokojna, a innym razem uwielbiam ten cały koncertowy hałas.
Wydajesz płytę niecały rok po tym, jak urodziłaś córeczkę. Wielu artystkom nie udaje się tak szybko wrócić do tworzenia nowych utworów.
– Kiedy odbierałam nagrodę podczas gali Eska Music Awards 2016, powiedziałam, że bałam się, że nie będę już miała w sobie tyle miłości do muzyki co kiedyś i że na szczęście się pomyliłam, bo to właśnie po narodzinach Bogny nagrałam utwór „Tamta dziewczyna” i kolejne kompozycje, aż powstała płyta. Dedykuję ją córce, na którą tak bardzo czekałam.
4 z 7
Kiedyś powiedziałaś mi, że nie chcesz nagrać płyty z kołysankami. Zmieniłaś może zdanie?
– Dostałam takie propozycje, ale nie bardzo mam na to ochotę, bo uważam, że każdy rodzic sam najpiękniej śpiewa swojemu dziecku. I to niezależnie od zdolności wokalnych. Tu bardziej chodzi o poczucie bliskości i więź z rodzicem. Oczywiście nie będę udawać, że sama nie śpiewam córce na dobranoc. Ale nie chcę tych chwil upubliczniać. Są tylko dla mnie.
Czy to prawda, że nie wyobrażasz sobie koncertu bez grania na fortepianie na scenie?
– Oczywiście, że mogę zaśpiewać jakiś utwór bez fortepianu. Ale nie wyobrażam sobie, by zagrać bez niego cały koncert. Przecież w fortepianie jest niemal całe moje życie. Tak się czuję najlepiej, tak najfajniej się bawię. Teraz trwa trasa „Tamta dziewczyna” i na koncertach gram z towarzyszeniem mojego zespołu oraz kwartetu, do tego jest jeszcze wizualizacja i bardzo dobre nagłośnienie. Dzięki temu podczas występów panuje bardzo intymny klimat, ale jest też energia i zacięcie rockowe! Zapraszam. Na tych koncertach śpiewam zarówno stare piosenki, jak te z nowej płyty.
I, co ciekawe, fani jeszcze przed premierą znali te utwory na pamięć, i śpiewali je ze mną. To może oznaczać, że jeżdżą z koncertu na koncert, bo to jest jedyne miejsce, gdzie mogą nauczyć się tych utworów, albo odtwarzają występy w internecie.
5 z 7
A jak sobie radzisz z rozłąką z Bogną?
– Jak tylko mogę, natychmiast po koncercie wracam do domu. Nie zostaję w hotelu, jeśli mam dzień przerwy w występach. Zdecydowanie wolę ten czas spędzić w domu ze swoją córą. Czasem zabieram Bognę ze sobą na jakiś koncert, ale to nie jest reguła. Ona przecież ma jeszcze tatę, którego kocha. Dlatego kiedy mnie nie ma w domu, to Marcin się nią opiekuje. A kiedy on jedzie na swój koncert, to ja zostaję na posterunku.
A nie kusiło cię w tej sytuacji, żeby wcześniej wrócić do koncertowania?
– Na pierwszym miejscu zawsze będzie dla mnie moja rodzina, dlatego zniknęłam na pół roku. Potrzebowałam tej przerwy, bo chciałam się zastanowić nad pewnymi rzeczami. Nie wyobrażam sobie, że od razu po urodzeniu dziecka wyruszam w trasę. Chciałam mieć spokój, by móc nacieszyć się tym stanem i budować więź z dzieckiem.
6 z 7
Co zyskałaś dzięki temu, że masz męża i dziecko?
– Kiedy po koncercie wracam do domu, nawet jak jestem bardzo zmęczona setkami przemierzonych kilometrów, to czuję szczęście, bo czeka na mnie mąż i dziecko. Kiedyś zdarzało się, że wracałam do pustych ścian, i to było dla mnie trudniejsze.
Podobno nie miałaś nawet kwiatów, bo uschłyby.
– Tak było! Ale wtedy starałam się na to nie narzekać, bo jednak miałam dużo szczęścia – mogłam zajmować się muzyką, którą przecież kocham!
7 z 7
Nie masz ochoty przeprowadzić się do stolicy?
– W Warszawie jest moja wytwórnia, czasem muszę tu przyjechać na nagrania. Ale moim ukochanym miastem jest Poznań. Tu się urodziłam, tu jest mój dom i te wszystkie wydeptane dróżki, dziadkowie, rodzina, mąż, córka, czyli wszystko, co kocham. To jest moje najlepsze miejsce na ziemi.
Tak na koniec. Co chcesz powiedzieć swoim fanom, którzy kupili twój nowy album?
– Chcę podziękować wszystkim, którzy trzy lata czekali na tę płytę. To, że mam dla kogo tworzyć, jest niezwykle miłe.