Smolasty jeszcze parę tygodni temu był wielką gwiazdą uwielbianą przez miliony. Duet z Dodą oraz wspólna piosenka z Sylwią Grzeszczak zachwyciły fanów. Teraz sytuacja znacząco się zmieniła. Fani i osoby ze środowiska muzycznego uważają, że muzyk nie szanuje swojej publiki, co postanowił udowodnić kolejny raz.

Reklama

Smolasty kolejny raz rozwścieczył fanów

Smolasty podczas koncertu w Nysie zawiódł liczne grono swoich fanów, którzy pojawili się pod sceną, aby posłuchać swojego ulubionego gwiazdora. Muzyk wykonał zaledwie kilka piosenek, po czym zwrócił się do publiki:

Słuchajcie, wiecie co, nie mam w ogóle głosu. Mogę po prostu zejść do was wszystkich na dół i pogadać z wami.

Smolasty zaczął tłumaczyć się, że jest przemęczony, a tego dnia był to jego drugi koncert. Jak twierdził, jego menadżer miał go rzekomo zmuszać do tak intensywnego koncertowania.

Mój menadżer w***ł mnie w taką trasę koncertową, gdzie k***a mam dwa koncerty dziennie. Muszę jeździć po całej Polsce, ledwo żyję, (...) zwalniam go dzisiaj i po prostu nie dajcie się nikomu wykorzystywać, okej? (...) Ja jestem przemęczony totalnie i ledwo żyję, potrzebuję być podłączony do kroplówki, żeby zagrać koncert dla was tutaj. Ja was kocham za to, że tu jesteście
- dodał Smolasty.

Zobacz także: To wydarzyło się podczas "The Voice of Poland". Michał Szpak spojrzał na Kubę Badacha i nie wytrzymał

Smolasty
Piotr Matusewicz/East News

Te słowa wywołały burzę w sieci. Sam Smolasty parę dni później postanowił wytłumaczyć się ze swojego zachowania i słów, które wybrzmiały ze sceny. Podczas nagrywania filmiku, który zamieścił na Instagramie, przyznał się do błędu, co było zapewne nie lada zaskoczeniem dla wielu osób.

Zobacz także
Słuchajcie, nigdy nie sądziłem, że dojdzie do momentu, w którym będę musiał składać wyjaśnienia. Myślę, że nie należę do grona skandalistów, tylko raczej osób, które skupiają się głównie na muzyce i tym się bronią. Ale ta sytuacja tego wymaga. Powiem prosto z mostu, wszystko biorę na klatę. Spierdzieliłem sprawę totalnie, zwalając winę na bookera, że boli mnie gardło i nie mogę śpiewać, i że jestem w niedyspozycji i że jestem wycieńczony. Wiedziałem, na co się piszę, podpisałem świadomie umowę na liczbę koncertów, która i tak nie była jakaś zatrważająca, a siadło mi gardło i zwaliłem winę na gościa, którego nawet nie było na miejscu. To było fatalne z mojej strony. Chciałbym go za to przeprosić publicznie
- wytłumaczył się muzyk.

Piosenkarz zapowiedział nawet kolejny koncert w Nysie, aby jego fani nie byli poszkodowani - oczywiście bez dodatkowych kosztów. Podsumował swoje nagranie tym, że musi przemyśleć, jak ma wyglądać jego dalsze koncertowanie, gdyż dwa koncerty dziennie to zdecydowanie za dużo.

Kiedy wszystko wydawałoby się, że zaczęło się układać, a muzyk wrócił na scenę w dobrym stylu, fani przekonali się, że jest to nie prawdą. Smolasty kolejny raz zawiódł swoich fanów. Tym racje zdarzenie miało miejsce w Konstantynowie Łódzkim, gdzie miał zaśpiewać. Jednak 10 minut przed zaplanowanym koncertem organizatorzy poinformowali ze sceny publiczność, która się pojawiła, że koncert Smolastego się nie odbędzie. Na nagraniu na stronie miasta słyszymy następującą wiadomość:

Sorry. Mimo że wczoraj dał koncert w innym mieście. Dowiedzieliśmy się 10 minut temu. Wczoraj zagrał w Bydgoszczy, a dzisiaj nie pojawi się w Konstantynowie. (...) Smoła, jeśli to zobaczysz, naprawdę ci bardzo dziękujemy. To proszę państwa świadczy o braku profesjonalizmu i braku szacunku do widowni. Jest nam bardzo przykro, że musimy w ten sposób zakończyć obchody urodzin.
Reklama

Według podanej umowy muzyk na nie pojawieniu się na koncercie powinien zapłacić 50 tysięcy złotych urzędowi miasta.

Smolasty
WOJCIECH STROZYK/REPORTER
Reklama
Reklama
Reklama