Reklama

Futrzana afera pomiędzy Joanną Krupą a Anną Muchą tak mocno odbiła się w świadomości Polaków, że dzisiaj próżno szukać na salonach celebrytek pomykających w naturalnych futrach. Większość ze znanych kobiet boi się fali krytyki i nawet regularnie bojkotuje fanki wspierające przemysł futrzany. Do tego grona zalicza się Kinga Rusin, która jednak ma swoim koncie pokazanie się w futrze z norek.

Reklama

W rozmowie z "Galą" dziennikarka przyznała się, że na blogu regularnie dostaje wiadomości od oburzonych kobiet, które po tym jednym wyjściu są przekonane że Rusin ma w szafie pełno podobnych futer. Kinga sprostowała całe zamieszanie i okazuje się, że wszystkie okrycia jakie są w jej szafie są ze sztucznych materiałów. Ale zdarzył się też wyjątek, który nawrócił dziennikarkę ze złej drogi.

- Nie mam w szafie futer naturalnych. Kiedyś miałam jedno, ale wtedy nie zastanawiałam się nad tym, jak się je wykonuje. Teraz już wiem... Jestem jedną z nawróconych. Jestem twarzą WWF i wspomagam Greenpeace.

Reklama

Lepiej późno niż wcale dojść do wniosku, że robiło się niezgodnie ze swoimi przekonaniami. A jak wiadomo, Kinga to bardzo sympatyczna i inteligentna kobieta, więc wybaczamy to małe faux paus. Przypomnijmy jednak jej legendarne futro:

Reklama
Reklama
Reklama