Sława ma swoje ciemne strony i bezsprzecznie należą do nich przypadki prześladowań gwiazd przez tzw. psychofanów czy stalkerów. Nie są to na szczęście nagminne sytuacje, ale dla osób publicznych niezwykle uciążliwe. Większość z nich od razu decyduje się na podjęcie odpowiednich kroków prawnych. Przypomnijmy: Prześladowca Kożuchowskiej skazany. Kwota grzywny mocno zaskakuje

Reklama

O swoim problemie z psychofanką zdecydowała się teraz opowiedzieć Ania Rusowicz. Wokalistka w najnowszym wywiadzie zdradza, że od kilku lat prześladuje ją dziewczyna, którą poznała na jednym z internetowych komunikatorów. Początkowo traktowała ją jak bratnią duszę, ale z każdym dniem stawała się ona coraz bardziej uporczywa i napastliwa. Zdobywała nawet kolejne numery telefonów Rusowicz, wykonując po kilkadziesiąt połączeń z rzędu.

Pojawiły się pierwsze kawiarenki internetowe, modne stały się komunikatory. Jak wiele osób, założyłam sobie konto na Gadu-Gadu. Podczas rejestracji trzeba było podać dane, numer telefonu. Zaczęła pisać do mnie pewna dziewczyna. Miła - miałam wrażenie. Mówiła, że podoba się jej moje śpiewanie, zasypywała serdecznymi słowami. Pomyślałam: “Bratnia dusza”.Pisała do mnie dużo i często. “Zaczepiała” za każdym razem, gdy byłam przy komputerze. Jeśli nie odpisywałam, irytowała się. Żądała, żebym była do jej usług. Zaniepokoiła mnie niesłychana nachalność. Nie przypuszczałam jednak, że może być groźna. Zaczęła mnie nękać telefonami. Milczałam, ale ona zwiększała presję. Dzwoniła o każdej porze dnia i nocy, jakby była w amoku. Czułam, że zaciska mi się na szyi pętla. Odrzucałam połączenia – wykręcała mój numer bez przerwy, po kilkadziesiąt razy z rzędu. W końcu ustawiłam opcję automatycznego odrzucania, zmieniłam numer. Po kilku dniach już go jednak miała - żali się Rusowicz na łamach "Claudii".

Rusowicz zatrudniła adwokata, który ma pomóc jej w pozbyciu się natrętnej psychofanki. Nie da się ukryć, że sytuacja opisywana przez gwiazdę jest przerażające.

Gram koncert, a w głowie: “Może ona jest w tłumie, obserwuje mnie”. Rano wstawałam: w telefonie 150 sms-ów od niej. Włączam komputer, a tam 200 e-maili: “Nigdy się ode mnie nie uwolnisz!”. W chorej głowie tej kobiety moje życie stało się jej życiem. Myślałam już, że się skończyło, ale nie, wciąż zatruwa mi życie i odbiera energię. Wolałabym napisać fajną piosenkę, zamiast zajmować się tą sprawą. Chcę się uwolnić od tej kobiety. Z drugiej strony szkoda mi tej osoby, bo nie ma swojego życia. Żyje moim. Dla mnie jest przegrana… Zatrudniłam adwokata, mam nadzieję, że mi pomoże i prokuratura wreszcie zajmie się moją sprawą. Marzę, żeby kiedyś spojrzeć na komórkę i nie mieć od tej dziewczyny żadnej wiadomości - wyjaśnia.

Wypada mieć nadzieję, że sprawa szybko znajdzie swój finał w sądzie, a Rusowicz w końcu odetchnie.

Zobacz: Rusowicz jak Kowalczyk. Opowiedziała o przewlekłej depresji

Zobacz także

Reklama

Ania Rusowicz na plaży w Międzyzdrojach:

Reklama
Reklama
Reklama