Niedawno pisaliśmy, że Michał Piróg oskarżył Dodę, że ta nie rozliczyła się z nim za choreografię, którą stworzył na potrzeby jej występu w Opolu.

Reklama

Okazuje się, że juror "YCD" nie miał pojęcia, że jego słowa wywołają taką burzę!

- Nie sądziłem, że zostaną one tak opacznie zrozumiane. Nie było mnie kilka dni w Polsce i gdy wróciłem, odebrałem z 50 telefonów od dziennikarzy. Nie wiedziałem, co się dzieje. Zadzwoniła do mnie nawet sama Doda! Była zdziwiona
- opowiada juror tygodnikowi "Takie jest życie".- Absolutnie nie potwierdzam moich problemów z Dodą, bo my ich po prostu nie mamy! Normalnie rozmawiamy i widujemy się. Cała sprawa została źle zrozumiana i wyszło na to, że my się z Dodą personalnie kłócimy. Tak nie jest!

Jednak jest coś na rzeczy. Przecież Piróg od tak sobie tego nie wymyślił! Owszem, są nieuregulowane sprawy organizacyjne z jej byłym menagementem, czyli ludźmi, którzy opiekowali się Dodą podczas tego nieszczęsnego Opola, które było 6 lat temu. Jak mówisz o takiej sytuacji, to siłą rzeczy posługujesz się nazwiskiem artysty. A prawda jest taka, że są to sprawy poza mną i poza Dodą. To mój menagement ma problem z jej byłym menagementem - tym, który z nią wtedy współpracował - tłumaczy Piróg.

Reklama

w 2006 roku Doda grała jeszcze z zespołem Virgin. Wówczas jej menadżerem był Maciej Durczak. Po nim schedę przejęła Maja Sablewska.

pijavka

Reklama
Reklama
Reklama