Kora Jackowska w swojej autobiografii wspomniała o koszmarze, który przeżywała przez ponad pięć lat. Jako zaledwie czteroletnia dziewczynka trafiła do Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie. Okazuje się, że mimo iż artystka kilkukrotnie wspominała, jak okrutnie potraktowały ją pracujące tam zakonnice, nic nie zmieniło się przez ostatnie lata. Na jaw wychodzą nowe fakty oraz kolejne poszkodowane dzieci, których życie złamało się, zanim zaczęło się na dobre.

Reklama

Kora Jackowska była bita i poniżana przez zakonnice

Niedawno w sieci pojawił się wstrząsający reportaż o Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie. Dziennikarze Wirtualnej Polski nagłośnili, co działo się za zamkniętymi drzwiami ośrodka - niektóre zakonnice oraz osoby świeckie dopuszczały się okrutnej przemocy na dzieciach z niepełnosprawnością intelektualną - wymierzano im bolesne kary, przywiązywano na godziny do łóżek, bito mopem, wyzywano... Reporterzy ujawnili przerażajace zdjęcia i nagrania, o których mówi dziś cała Polska.

Do DPSu w Jordanowie kilkadziesiąt lat temu trafiła Kora, jedna z najwybitniejszych polskich piosenkarek. O swoim dramacie mówiła już dawno...

Kora, jako czteroletnia dziewczynka wraz z siostrą, Anią, trafiły pod opiekę zakonnic, gdy ich mama ciężko zachorowała na gruźlicę. Przez lata dzielnie znosiły kary, poniżenia i pokornie słuchały kolejnych krzyków. Po latach wielu latach Kora zdecydowała się głośno powiedzieć o koszmarze z dzieciństwa. Okazuje się, że mimo nagłośnienia sprawy, zakonnice w DPS-ie w Jordanowie wciąż stosują brutalne praktyki na swoich wychowankach.

Zakonnice były dla nas w patologiczny sposób okrutne. Biły, wykręcały uszy, kazały – jak w bajce – klęczeć na grochu, znęcały się psychicznie. Miałam tak powykręcane, naderwane uszy, że dosłownie zwisały mi z głowy. Pod koniec tygodnia gromadziły nas wszystkie i było publiczne pokazywanie rajstop. Miały być białe, ale przecież po tygodniu używania nie mogły być białe! - wspominała Olga Jackowska w swojej autobiografii.

Zobacz także: Tak po dwóch latach od śmierci wygląda grób Kory. Kamil Sipowicz zdradził, dlaczego go zmienił

Zobacz także
ONS

Kora Jackowska pamiętała każdą torturę i każde uderzenie...

Kora wspominała nie raz, że kary cielesne były dla niej bolesne, jednak to zakazy były dla niej dużo gorsze. Wokalistka mimo młodego wieku umiała czytać i chciała poznawać świat właśnie za pomocą książek. Niestety, tego również jej zabraniano. Zakonnice znęcały się nad dziećmi za najdrobniejsze przewinienia, nawet te, które nie były od nich zależne. Olga Jackowska, jako przestraszone dziecko często moczyła w nocy łóżko, wówczas musiała prać prześcieradło w zimnej wodzie, a następnie stać z rękami nad głową i trzymać pościel do czasu wyschnięcia.

Siostra Kory wspomina, że rozłąka była dla niej okrutna. Mimo iż obie dziewczynki przebywały w jednym ośrodku, zakonnice rozdzieliły je i nie miały ze sobą kontaktu.

Byłyśmy tam razem, ale nas rozdzielono. To było okrutne, bardzo okrutne… Tam istniał taki podział, do dziś nie mogę sobie tego wytłumaczyć, że maluchy miały inne zajęcia. Tęskniła za mną, czego nie byłam do końca świadoma. Też byłam dzieckiem. Pamiętam, jak spotkałyśmy się w holu. Maluchy szły w jedną stronę, my – w drugą. Oleńka zatrzymała się, bo mnie zobaczyła, rączki wyciąga do mnie i… zakonnica pociągnęła ją mocno, uderzyła w czubek głowy. Ona taka biedna popatrzyła na mnie smutnymi, wielkimi oczami. Nawet nie zapłakała. Skoczyłam wtedy jak tygrysica, dlaczego ta zakonnica bije moją siostrę. No, efekt był taki, że musiałam klęczeć w kącie z rękami do góry. Tamte doświadczenia odbiły się pewnie na tej ciągłej żądzy miłości Oleńki - wspominała Anna Kubczak w rozmowie z autorką biografii Kory, "Słońca bez końca. Biografia Kory", Beatą Biały

East News/Tomasz Zukowski

Kora przyznała, że po latach tortur i znęcania, dzieci stawały się sprytne i wiedziały, co robić, aby uniknąć kary. Zakonnice starały się werbować dziewczynki, aby te zdecydowały się na złożenie ślubów zakonnych, wtedy stawały się miłe dla łaknących, choć odrobiny czułości maluchów.

- Dziecko staje się w pewnym momencie sprytne, wie, czego się od niego oczekuje. Gdy zakonnica pyta cię, czy miałaś objawienie, to oczywiście mówisz, że tak. Bóg zatem objawiał nam się bez przerwy - wspominała.

Artystka jednak w wieku 9 lat wyrwała się z tego koszmaru, choć jak mówiła, zdarzały się zakonnice, które były przyjazne. Jedna z nich nie nazywała Kory numerkiem, jak miały w zwyczaju inne wychowawczynie, ona nazywała ją "gwiazdeczką". Pięć okrutnych lat odbiło się na wokalistce piętnem, z którym żyła do ostatnich chwil.

Myślę, że właściwie do końca życia wytwarzała w sobie takie mechanizmy obronne, które chroniły ją przed światem i jego złem - mówi Beata Biały w rozmowie z kobieta.wp.pl

Reklama

Okazuje się, że mimo upływu lat, zakonnice w Domu Pomocy Społecznej w Jordanowie, nadal znęcają się nad wychowankami i stosują w okropne "metody wychowawcze" - bicie, klęczenie na grochu, czy krzyki są dla tych niewinnych istot codziennością.

East News/Tomasz Zukowski
Reklama
Reklama
Reklama