Ostatni rok postawił jej życie do góry nogami. Po 23 latach małżeństwa Paulina Smaszcz-Kurzajewska (47) rozstała się z mężem, dziennikarzem TVP Maciejem Kurzajewskim, i zaczęła wszystko od nowa. Kupiła mieszkanie, prowadzi szkolenia motywacyjne dla kobiet. – Jestem szczęśliwa i cieszę się tym, co przynosi mi każdy dzień – mówi „Fleszowi” . Nie od razu tak było. – Czuję, że moje życie powoli wraca na właściwy tor. Ostatnie miesiące przypominały rozpędzony rollercoaster – przyznaje. Ale to już za nią. Od kilku tygodni Paulina znów się szeroko uśmiecha. Tak jak uśmiecha się tylko zakochana kobieta! Jej partnerem jest Rafał Krauze, marketingowiec związany z rynkiem mediów.

Reklama

– Kocham i jestem kochana, a miłość chyba każdej kobiecie dodaje skrzydeł – dodaje Smaszcz-Kurzajewska. Kiedy na nią patrzę, nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości.

Dzielisz swoje życie na to przed rozwodem i po nim?

Absolutnie nie. Jestem tym samym człowiekiem, mam takie same wartości, ideały, spojrzenie na świat. Tylko doświadczenia mam nowe – te dobre, i te złe. Ufam swojej intuicji, bo, jak się okazuje, ona zawsze podpowiada najlepsze rozwiązania.

Zobacz także: Paulina Smaszcz-Kurzajewska pokazała, jak wygląda jej nowy dom. To tu wyleczy złamane serce?

Zobacz także

Zdarza się, że kobiety o niej zapominają.

Niestety, wciąż częściej niż rzadziej, bo kobiety bardziej od mężczyzn boją się zmian. Czasemcgdy patrzymy w lustro, po drugiej stronie widzimy naszego największego wroga – strach. I tylko od nas zależy, czy ten strach pozwoli nam działać. Lęk przed opuszczeniem tego, co znane, skutecznie nas paraliżuje. W życiu nieraz szłam pod prąd, bo wychodzę z założenia, że lepiej żałować, że się coś zrobiło, niż żałować, że się czegoś nie zrobiło.

Wielu rzeczy w życiu żałujesz?

Nie żałuję, że zrobiłam mnóstwo dobrych rzeczy i pomogłam wielu osobom. Żałuję jedynie, że zrobiłamcje dla niewłaściwych ludzi, mogąc spożytkowaćcenergię na tych bardziej wartościowych, którzy inspirują i wywołują pozytywne emocje.

Co masz dziś w sercu?

Nadzieję na wspaniałą drugą połowę życia.

A po pierwszej połowie w jakim momencie jesteś?

Ciągle w najlepszym! (śmiech). Mam na koncie bagaż doświadczeń i sporo porażek, a w głowie wciąż mnóstwo przemyśleń. Ostatnie miesiące zweryfikowały wiele przyjaźni. Pokazały, na kogo naprawdę mogę liczyć. Zaczynam budować wszystko od nowa. Idealnie wpisuję się w tematykę mojego doktoratu – portret kobiet w połowie biegu życia.

I jaki portret się rysuje?

Dochodzę do smutnych wniosków. Dla wykształconych kobiet w kwiecie wieku, które mają doświadczenie, nie ma ofert pracy na współczesnym rynku. Nikt nie wykorzystuje ich potencjału, nie ma na nie pomysłu, nikt nie docenia, ile dobrego mogą wnieść do firmy. Taka kobieta nie spieszy się do domu, bo z reguły ma już odchowane dzieci. Wie, czego chce. Wie, co ją cieszy, na co nie daje zgody.

Czujesz się jedną z tych kobiet?

Czasem tak, ale nie daję się negatywnemu myśleniu. Jestem nauczona walczyć i się nie poddawać się, choćby życie rzucało mi kłody pod nogi. Mam przed sobą drugą połowę życia i nie chcę jej zmarnować. Nie zamierzam czekać, aż coś przyjdzie do mnie samo, wyrzeźbię szczęście własnymi rękami (śmiech).

To jest właśnie kobieta sukcesu! A ty sama co zaliczasz do swoich sukcesów?

To, że mam wspaniałych mądrych synów. Razem z ich tatą, a moim byłym mężem Maćkiem zawsze rozmawialiśmy z nimi jak z partnerami. Sukcesem, zwłaszcza w show-biznesie jest też rozwód, który udało nam się przeprowadzić w pokojowej atmosferze. Jestem dumna, że potrafiliśmy schować do kieszeni nasz egoizm i pomyśleliśmy o naszych synach, dla których rozstanie rodziców, zwłaszcza po tylu latach, też było bolesne.

Co jeszcze wpisałabyś na tę listę?

Na pewno to, że nadal mam własne zdanie i nie boję się wyrażać opinii, za które potem mierzę się z hejtem i nieprzychylnymi komentarzami. Jestem wierna sobie. Nie wstydzę się, tego kim jestem i skąd pochodzę. Wychowałam się w biednej dzielnicy Poznania, w rodzinie, w której nieraz brakowało pieniędzy, i… uważam to za atut, bo to zbudowało mój kręgosłup.

I nauczyło asertywności, której ci nie brakuje!

To prawda. Mam odwagę mówić: kocham, uwielbiam, ubóstwiam, ale mam też odwagę asertywnie stawiać granice. Niestety, wiele osób wciąż myli asertywność z agresją i byciem na „nie”. Dla mnie jest to umiejętność zarządzania sobą w sytuacjach kryzysowych, które są dla nas niechciane. Taka postawa pozwala mi jeszcze bardziej doceniać tych, którzy są ze mną, dają mi dobre słowo i wsparcie.

Miałaś też odwagę znów się zakochać!

(śmiech) A czym jest życie bez miłości? Znam wiele dobrze sytuowanych kobiet, które mają świetną pracę, piękny dom i samochód, ale są potwornie samotnie i nieszczęśliwe, bo nie mają z kim tego dzielić. Mnie cieszą drobiazgi: że mam z kim wypić poranną kawę, pogadać o tym, co mnie boli, co mnie zajmuje, obejrzeć wieczorem dobry film. Z moim obecnym partnerem Rafałem (Krauze - przyp. red.) mamy te same oczekiwania, podobne spojrzenie na świat. Lubimy się takimi, jakimi jesteśmy. Ze wszystkimi wadami i zaletami.

Mat. pryw.

Brzmi jak ideał! Jak się poznaliście?

Z Rafałem znamy się od wielu lat i do tej pory widywaliśmy się głównie na gruncie zawodowym. Od niedawna spotykamy się na innej płaszczyźnie – tej życiowej. Poznajemy się na nowo. Ujął mnie absolutną akceptacją – na wszystko. Dla każdej kobiety ważne jest, by jej partner powodował, że jej świat rozkwita. Wtedy tryska radością i energią.

Widzę to u ciebie.

Czuję, że moje życie powoli wraca na właściwy tor. Jestem szczęśliwa i cieszę się tym, co przynosi mi każdy dzień. Więcej nie mówię, żeby nie zapeszać. Optymistycznie patrzę w przyszłość. Kocham i jestem kochana, prowadzę szkolenia dla wspaniałych kobiet. Jeśli uda mi się jeszcze podreperować zdrowie, będę w pełni szczęśliwa. I nie zamierzam więcej swojego szczęścia odkładać na później, tylko korzystać z niego tu i teraz.

Miano „kobiety petardy” zobowiązuje!

Fakt (śmiech). Jestem kobietą petardą, a kobieta petarda ma być samoświadoma, samodzielna, ma uczyć się nowych rzeczy. Ma a też prawo płakać i mieć gorsze dni, bo jest tylko człowiekiem. Ale nie może pozwolić, by ludzie nią w życiu szarpali.

To już rozumiem, dlaczego od niedawna zaczęłaś treningi w klubie dla zawodników MMA !

Coś w tym jest! (śmiech) W KSW Gym jednak trenuję nie po to, żeby bić się w klatce, tylko po to, żeby być zdrowsza. A w razie potrzeby wziąć się z życiem za bary i… wygrać!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama