Reklama

Zawsze w biegu, teraz – jak my wszyscy – nagle musiała zwolnić. Beata Kozidrak spojrzała wstecz i w głąb siebie. Powstanie z tego jej biografia, którą gwiazda wyda z okazji 60. urodzin. Ale niespodzianek dla fanów szykuje jeszcze więcej.

Reklama

Doświadczyła w życiu wiele, ale epidemii, która niemal zatrzymała świat, się nie spodziewała. Nie tylko musiała nauczyć się z nią żyć, ale przede wszystkim – dostosować się do niej. Beata Kozidrak (59 l.) zawiesiła więc muzyczne plany i zrezygnowała ze zbliżającej się wiosenno-letniej trasy koncertowej.

– Ostatnią przymusową przerwę w karierze, która trwała rok, miałam niemal 40 lat temu, podczas stanu wojennego. Dziś moje życie, podobnie jak życie milionów Polaków, ponownie stanęło w miejscu. - Mimo wszystko się nie poddaję. Wierzę, że to, co złe, musi minąć, dlatego czas izolacji poświęcam na rzeczy, na które zawsze brakowało mi czasu – mówi „Party” Beata Kozidrak.

Czym zajmuje się gwiazda? Zaczęła pisać autobiografię.

– To będzie doskonały prezent i dla mnie, i dla fanów z okazji moich 60. urodzin, które zbliżają się wielkimi krokami – zdradza wokalistka Bajmu.

Jakie jeszcze niespodzianki szykuje?

Zobacz także: Koronawirus w Polsce. Beata Kozidrak znalazła na niego sposób! To, co robi to absolutny hit internetu!

Przez ostatnie cztery dekady żyła pani na wysokich obrotach: koncerty w Polsce i na świecie, liczne podróże. Teraz wszystko się zmieniło.

Nie ukrywam, że na początku byłam tym przerażona. Oglądałam w telewizji relacje z Chin, Włoch, potem śledziłam doniesienia z Polski i nie mogłam uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Zawsze otaczało mnie mnóstwo ludzi, nie tylko na scenie. I nagle ja, żyjąca w ciągłym biegu i na walizkach, zostałam poddana przymusowej izolacji. Okazało się, że muszę całkowicie zmienić prędkość – z szóstego biegu wrzucić na jedynkę.

A nie na całkowity luz?

Musiałam wrzucić na luz, bo inaczej skończyłoby się to dla mnie marnie (śmiech). Ale wiem, że nie mam prawa narzekać, bo o wiele rzeczy nie muszę się martwić. Po prostu nie mogę się pogodzić z tym, jak wiele osób zostało bez pracy, bez środków do życia. Ja musiałam na nowo zagospodarować czas, dlatego zabrałam się do pisania swojej biografii.

ONS

Skąd pomysł na książkę?

Już rok temu, gdy obchodziliśmy 40-lecie Bajmu, wiedziałam, że chcę to zrobić. Koncepcja biografii dojrzewała w mojej głowie, ale zawsze brakowało mi czasu, by przelać myśli na papier. Chciałabym, żeby to była wyjątkowa książka, dzięki której poznacie prawdziwą Beatę. Kobietę, która popełnia dziwne, często dziecięce błędy, ale z których potrafi wyciągać wnioski i się śmiać. Chcę opowiedzieć w niej wiele historii, które mi się przydarzyły. Opisać życiowe wybory i doświadczenia, które ukształtowały mnie i jako kobietę, i jako artystkę, ale przede wszystkim dzięki którym dojrzałam.

Wielu liczy na pikantne szczegóły z pani życia prywatnego.

To się przeliczą (śmiech). Nie interesuje mnie pranie brudów – czy to swoich, czy cudzych – ani rozdrapywanie ran. Zostawiam to ludziom, którzy na własne życzenie chcą budować brzydki świat, szkodząc samym sobie. Ja taka nie jestem. Nawet w najbardziej bolesnych doświadczeniach zawsze szukam pozytywów, co słychać też w tekstach moich piosenek. Nie oglądam się za siebie. Idę do przodu i staram się nie poddawać. Nie boję się brać z życiem za bary.

Kto panią uczył tej siły?

Uczyłam się jej przez długie lata. Już jako nastolatka wiedziałam, że chcę być niezależna. A nie było to łatwe. Proszę pamiętać, że lata 70. to nie czasy, w których bycie wokalistką było postrzegane jako wymarzony zawód dla kobiety (śmiech). W naszym domu tata o wszystkim decydował. Bał się, że pochłonie mnie artystyczne życie, które jemu kojarzyło się z używkami i imprezami. Musiałam przyrzec rodzicom, że zdam maturę i nie wplączę się w żadne kłopoty. Udało się! Potem wyszłam za mąż i rozpoczęłam życie na własny rachunek. Największym wyzwaniem było dla mnie gotowanie. Możliwe, że gdyby nie moja teściowa, nie umiałabym zrobić nic na obiad!

Talent wokalny nie musi iść w parze z kulinarnym.

Zdecydowanie (śmiech). Wyszłam za mąż jako 19-latka i nie miałam pojęcia o gotowaniu, prowadzeniu domu. Moja mama świetnie gotowała, ale w arkana sztuki kulinarnej wprowadziła mnie świętej pamięci teściowa. Nawet ostatnio zrobiłam pyszne gołąbki według jej przepisu. Nauczyła mnie też przygotowywać wspaniałe ciasto na pierogi – bez jajka, tylko mąka, woda i sól. Wszystkie składniki najpierw łączę trzepaczką w garnku, a dopiero potem przekładam na stolnicę i wyrabiam. Sekretem tych pierogów jest rozwałkowane bardzo cienko, mięciutkie ciasto i dużo nadzienia.

A więc podczas kwarantanny wróciła pani do gotowania.

Śmieję się, że z tej epidemii wyjdę kilka kilogramów grubsza. Schabowe moczone w mleku i cebuli, gulasz cielęcy, babka ziemniaczana czy domowa pizza z pewnością nie przysłużą się mojej wadze. Wcześniej byłam w ciągłym ruchu. Dużo ćwiczyłam i sporo kalorii spalałam podczas koncertów. Ale co tam, żyje się tylko raz. Nie można sobie odmawiać wszystkich przyjemności.

Odkryła pani również inne uroki bycia w domu?

Jak pewnie większość kobiet zabrałam się do generalnych porządków, pozbyłam się też niepotrzebnych rzeczy z garderoby. Wreszcie mam czas, by zająć się swoim ogrodem. Sadzę kwiaty, dbam o zieleń, to mnie relaksuje. Wróciłam do nauki języka angielskiego. Ćwiczę słówka i konwersacje. Wieczorami mam największą wenę, wtedy siadam do pisania książki – mam już kilkadziesiąt stron mojej biografii. Energia musi się wypalać, dlatego zamieniam ją w słowa, przypominając sobie o rzeczach ważnych.

East News

A co dla pani dziś liczy się najbardziej?

Myślę, że obecna sytuacja wielu z nas uświadomiła, jak ważna jest rodzina. Zwłaszcza teraz, gdy zostaliśmy rozdzieleni. Boli mnie to, że nie mogę odwiedzić mojej 85-letniej mamy ani spotkać się z córkami i wnukami. Wierzę we własną siłę, w to, że wszyscy przetrwamy ten trudny czas. Cieszę się drobiazgami, choćby tym, że jeszcze raz na jakiś czas mogę sama wyjść po zakupy.

Nie zamawia pani dostaw przez internet?

Nie, ale tylko z jednego powodu: nie umiem tego zrobić. Kiedy opuszczam dom, stosuję się do wszystkich zaleceń. Zakładam duże okulary, zabezpieczam dłonie rękawiczkami i zasłaniam usta i nos maseczką. Szyje je razem z przyjaciółką moja córka Agata, która jest projektantką mody. Odłożyła przygotowanie swojej kolekcji, by pomóc służbie zdrowia i innym ludziom. Z moją drugą córką, Kasią, też dołożyłyśmy swoją cegiełkę, zbierając pieniądze podczas „Koncertu dla bohaterów”.

W maju kończy pani 60 lat. Planuje pani huczne świętowanie?

Zawsze w swoje urodziny grałam koncerty. W tym roku zamierzałam je spędzić w jakimś pięknym miejscu – i tak będzie! Zaszyję się w moim ogrodzie, będę snuć kolejne plany i wzniosę toast za marzenia. Jestem babką z temperamentem i wiek go wcale nie poskramia! Obiecuję, że jak ta epidemia się skończy, wrócę na scenę ze zdwojoną siłą. Wypoczęta, zregenerowana, z muzyczną niespodzianką dla moich fanów – nowymi piosenkami.

Reklama

Rozmawiała Magdalena Jabłońska-Borowik

Reklama
Reklama
Reklama