Urodził się bez rąk i nóg. Matka po porodzie krzyczała: "Zabierzcie TO ode mnie". Dziś Nick Vujicic inspiruje miliony!
Niezwykła historia Nicka Vujicica. Urodził się bez nóg i rąk. Jak wygląda dziś?
Na ekranie pojawia się twarz mężczyzny. W tle słychać przebój „Don’t Worry, Be Happy” Bobby’ego McFerrina. Bohater filmu mówi: „Nazywam się Nick Vujicic. Uwielbiam podróżować po świecie, łowić ryby i pływać. Kocham żyć i jestem szczęśliwy!”. Nagle kamera oddala się i pokazuje całą postać: człowieka bez rąk, bez nóg. Od tej sceny zaczyna się film „Życie bez kończyn”. Jego bohater cierpi na fokomelię, rzadką chorobę genetyczną. Nie przeszkodziła mu ona jednak w tym, aby ułożyć sobie życie, znaleźć miłość, zostać pisarzem i… stać się przykładem dla milionów innych osób walczących z niepełnosprawnością. Bitwa, jaką ze swoim losem toczy Nick, zaczęła się 37 lat temu w australijskim mieście Brisbane.
Zobacz także: Niepełnosprawni sportowcy mają żal do Joanny Mazur? Mocne oświadczenie!
Chwile zwątpienia
To był piękny grudniowy wieczór. Mama Nicka odpoczywała po długim porodzie, zastanawiając się, dlaczego nikt nie przynosi jej syna do przytulenia. Czyżby coś było nie w porządku? Wreszcie pojawia się pielęgniarka z małym zawiniątkiem. Dziecko głośno płacze i pani Vujicic oddycha z ulgą. Ale w tym samym momencie jej wzrok pada na męża, który widzi już małego. Ten na widok syna blednie i zaczyna rozpaczliwie rozpinać koszulę pod szyją. Chwilę później pielęgniarki wyprowadzają go na szpitalny korytarz i biegną po lekarza. W tym samym czasie mama Nicka poznaje przyczynę zasłabnięcia swojego męża.
Wiecie, że matki nie mogą doczekać się chwili, w której po raz pierwszy będą trzymać na rękach swoje nowo narodzone dzieci? Moja matka do nich nie należała. Kiedy mnie do niej przyniesiono, krzyczała na cały głos: "Zabierzcie TO ode mnie!", a potem dostała ataku histerycznego płaczu”, opowiada Nick w swojej książce.
Pielęgniarki i położna były bezradne. W końcu, po interwencji lekarzy, małego ułożono w beciku obok mamy, ale ta nadal nie mogła znieść widoku swojego dziecka – bez kończyn, z niewielkim kikutem wyrastającym w miejscu lewego uda. Jak przyznaje Vujicic, zaakceptowanie jego kalectwa zabrało rodzicom sporo czasu i… modlitw.
Mój ojciec był pastorem. Zawsze powtarzał wiernym, że we wszystkim trzeba ufać Bogu i wierzyć, że ma On swój plan. Teraz musiał przekonać samego siebie, że tak właśnie jest… - tłumaczył Nick w jednym z wywiadów.
Nick sam przez wiele lat daleki był od zrozumienia intencji, jakimi kierował się Stwórca, pozbawiając go szansy na normalne życie.
Jako dziecko wiele razy zadawałem Bogu pytanie: "Dlaczego taki się urodziłem? Jak możesz mówić, że mnie kochasz, jeśli sprawiasz, że nie mogę żyć jak inne dzieci?" - zwierzał się.
Modlitwa o ręce i nogi
Kiedy skończył pięć lat, Nick zaczął uczęszczać do szkółki niedzielnej.
Na pierwszej katechezie usłyszałem, że Jezus mnie kocha i stworzył mnie na swój obraz i podobieństwo. Pamiętam, że pomyślałem wtedy: "Czyżby?!” - relacjonował Vujicic.
Wyśmiewany przez rówieśników i traktowany jak dziwadło, Nick nie miał wtedy przyjaciół. Stopniowo popadał w depresję. Kiedy miał 10 lat, próbował się utopić.
Marzyłem, aby wszystko się już skończyło. Pewnie wyda się to dziecinne, ale ze wszystkich rzeczy, które widziałem dokoła siebie, najbardziej bolesny był dla mnie widok ludzi trzymających się za ręce. Wiecie, co wtedy myślałem? Że nigdy nie będę mógł tak samo iść z moją dziewczyną - wspomina bohater „Życia bez kończyn”.
W tym czasie wszystkie jego modlitwy koncentrowały się wokół jednego życzenia.
Przed snem modliłem się o ręce i nogi. Kładłem się spać, płakałem i marzyłem o tym, że obudzę się rano i poczuję kończyny, które przez noc cudownie mi wyrosły - napisał w swojej książce Nick.
Jak zapewnia, mimo że Bóg nie spełnił jego prośby, nadal regularnie czytał Biblię. Aż w końcu znalazł w niej odpowiedzi na pytania, które zadawał sobie od dziecka…
Wiara czyni cuda
Początkowo Nick nie mógł chodzić do zwykłej szkoły, bo zakazywało tego prawo stanu Wiktoria. Jego ojciec walczył jednak tak mocno o to, aby syn mógł się integrować z rówieśnikami, że ostatecznie dyskryminujący kalekie dzieci przepis został zmieniony. Młody Vujicic był jednym z pierwszych niepełnosprawnych uczniów, którzy uczęszczali do szkoły razem z dziećmi pełnosprawnymi.
I choć niektórzy z rówieśników dali mu ostro popalić, to większość starała mu się z całych sił pomagać. Doceniono także jego charyzmę i talent. Nastoletni Nick był przewodniczącym samorządu szkolnego i już wtedy pomagał organizacjom charytatywnym. Wkrótce założył także i własną – Life Without Limbs (Życie bez kończyn). Jego działalność, hart ducha i niezwykła osobowość sprawiły, że stał się ulubieńcem Australijczyków.
W 2005 roku został nominowany do nagrody Młody Australijczyk Roku. Był już wtedy studentem księgowości na Griffith University i… początkującym kaznodzieją, przemierzającym niestrudzenie cały kraj. Swoje kazania autor książki „Bez rąk, bez nóg, bez ograniczeń!” zaczyna tradycyjnie od zdania: „Zanim zakończy się ten wieczór, będziecie zazdrościć mi mojego życia”. Każde ze spotkań z Vujicicem obfituje w niespodzianki. Na przykład na jednym z nich na stole przygotowano dwie piłeczki tenisowe. Nick, posługując się kikutem, rzucił jedną z nich w publiczność, po czym powiedział:
Tylko mi jej nie odrzucajcie, bo nie mam czym złapać! A zresztą… spróbujcie. Po czym wycelowaną w siebie piłeczkę odbił… głową. „Jak widać, często głowa jest najważniejsza i od tego tematu zaczniemy dzisiejsze kazanie”, zażartował.
Ludzie kochają go za dystans, jaki ma do siebie. Podczas wykładu kaznodzieja ciągle porusza się po stole. Lubi też wprowadzać publiczność w konsternację. Choćby tym, że nagle, niby przypadkiem, się przewróci. „Pomóc mu? Czy też sam da sobie radę?”, zastanawiają się ludzie. „Jestem tu na dole, twarzą w dół. Czy mogę się podnieść, nie mając rąk i nóg? Teoretycznie nie. Ale mogę się nie poddać! Jeśli się nie uda, spróbuję znowu i znowu…”.
I wtedy nagle Nick podpiera się głową o podłogę, później leżącą na niej książkę, odchyla się i… wstaje. Spotkania z Vujicicem, choć miewają często momenty komiczne (bo kaznodzieja znany jest z poczucia humoru), są wzruszające i emocjonalne. Nick szczerze opowiada o swoim trudnym dzieciństwie, o chwilach, kiedy brakowało mu już sił na walkę z rzeczywistością. Wspomina, że choć jego rodzice przygotowani byli na to, że całe życie będą musieli się nim zajmować, on sam nie chciał być dla nikogo ciężarem i dlatego nauczył się pisać, używać komputera, czesać włosy, a nawet… myć zęby. Na YouTube można obejrzeć wiele filmów, na których Nick surfuje, nurkuje, gra w golfa…
Nikt tak jak on nie pokazał światu, co w praktyce oznacza hasło »uczynić niemożliwe możliwym! - skomentowała jego działalność Oprah Winfrey.
A sam Vujicic twierdzi, że nadzieja i energia, którą stara się dać ludziom, wraca do niego ze zdwojoną siłą…
Miłość najważniejsza!
„Zawsze myślałem, że nie mam szans na miłość”, mówił Nick.
Jak się okazało – nie miał racji. Dla Kanae Miyahary jego choroba nie była przeszkodą. W sierpniu 2011 roku para zaręczyła się, a w lutym 2012 roku wzięła ślub w Kalifornii. 13 lutego 2013 urodził się im syn Kiyoshi James Vujicic. Dwa lata później, 7 sierpnia 2015 roku przyszedł na świat ich drugi syn Dejan Levi Vujicic, a 20 grudnia 2017 rodzina Vujiciców powiększyła się o bliźniaczki Olivię i Ellie.
Moi rodzice nie wyobrażali sobie kiedyś, jak wspaniałe życie będzie w przyszłości prowadził ich syn. Nie mieli pojęcia, że poradzę sobie samodzielnie. Że zdobędę wykształcenie, pracę, ukochaną i będę szczęśliwy! - uzmysławia Nick.
Zależy mi na zdobyciu jak największych funduszy. Nie tylko dla siebie samego i mojej rodziny, lecz także dla innych ludzi, którzy – tak jak ja kiedyś – uważają, że przez swoje kalectwo stracili szansę na normalną egzystencję. Chcę pokazać ludziom, że ze swoich słabości można uczynić potężną siłę i że żadne przeszkody nie są w stanie odebrać człowiekowi prawa do cieszenia się życiem. Człowiek jest w stanie pokonać każde ograniczenie i jeśli tylko ma w sobie pasję, osiągnąć każdy cel - mówił Nick.
On sam jest najlepszym dowodem na to, jak dużo prawdy kryje się w tych słowach!
Nick jest szczęśliwym ojcem czwórki dzieci!