Wokół jednej z najpopularniejszych platform streamingowch, którą jest Netflix, wybuchła medialna burza. Pojawiły się obawy, że od marca amerykański gigant zostanie wykorzystany przez Władimira Putina jako narzędzie propagandy. Wszystko przez ustawę telekomunikacyjną, która właśnie weszła w życie na terenie Federacji Rosyjskiej. Zgodnie z nowym prawem wszystkie platformy działające na terenie Rosji - w tym również Netflix - mają obowiązek oferowania użytkownikom transmisje 20 państwowych kanałów telewizyjnych. Wśród nich znajdują się m.in. kanał informacyjny Rossija24, Kanał Pierwszy, kanał rosyjskiej Cerkwi prawosławnej TV Ocalony. Oprócz tego na media narzucono zakaz promowania antykremlowskich treści, które w Rosji są określane jako "ekstremizm". Tym samym 1 marca Netflix został podporządkowany prawom Roskomnadzoru, czyli rosyjskiego odpowiednika KRRiT i UKE. Rzecznik amerykańskiego giganta wydał już oświadczenie, w którym stanowczo zaznaczył, że platforma nie będzie emitowała "kremlowskiej propagandy".

Reklama

Netflix mówi "nie" propagandzie Władimira Putina

Po burzy, która wybuchła wokół Netfliksa, z rzecznikiem platformy streamingowej skontaktował się serwis "The Hollywood Reporter". W rozmowie z mediami przedstawiciel amerykańskiego giganta przyznał, że w związku z ostatnimi wydarzeniami Netflix nie zamierza respektować nowego prawa na terenie Federacji Rosyjskiej. Nie chciał komentować dalszych planów współpracy firmy z rosyjskim rynkiem.

Biorąc pod uwagę obecną sytuację, nie planujemy dodawać tych kanałów do naszej usługi - przekazał rzecznik Netfliksa na łamach "The Hollywood Reporter".

Zobacz także: Julii Kamińskiej odmówiono wynajęcia mieszkania dla Ukrainki z dzieckiem! "Jestem zdruzgotana"

MIKHAIL METZEL/AFP/East News

Jak na razie nie wiadomo, w jaki sposób Netflix zamierza obejść obowiązujące od 1 marca prawo na terenie Rosji. Nadal nie wiadomo też nic o konsekwencjach, które Kreml może wyciągnąć wobec amerykańskiej platformy streamingowej. Nie jest tajemnicą, że jeszcze niedawno planowano rozwój Netfliksa na rosyjskim rynku. W ubiegłym roku przedstawiciele zapowiedzieli realizację serialu "Anna K.", który miał być współczesną wersją "Anny Kareniny" Lwa Tołstoja.

NATALIA KOLESNIKOVA/AFP/East News

Swój sprzeciw wobec agresji Federacji Rosyjskiej na Ukrainę wyraziły też popularne koncerny Disney, Sony Pictures oraz Warner Bros. Przedstawiciele firm powiadomili o wstrzymaniu dystrybucji kinowej najnowszych filmów w Rosji. Oprócz tego Disney zapowiedział współpracę z organizacjami pozarządowymi, żeby uciekającym przed wojną "zapewnić pilną pomoc i inne wsparcie humanitarne", jak przekazał "The Hollywood Reporter".

Zobacz także

USA i nasi sojusznicy chcą odciąć Rosję od reszty świata, więc jak moglibyśmy dalej tam działać, wprowadzać do kin nowe filmy - powiedział w rozmowie "The Hollywood Reporter" jeden z menadżerów Warner Bros.

Zobacz także: Natalia Oreiro ledwie cztery miesiące temu została Rosjanką. Teraz publikuje wymowny wpis

Reklama

To tylko pokazuje, że bez względu na starania, wojna obejmuje wszystkie sfery naszego życia. Także tę rozrywkową. Niedawno gwiazda ukraińskiego serialu "Zniewolona" zabrała głos w sprawie dramatycznych wydarzeń w kraju naszego wschodniego sąsiada. Warto przypomnieć, że Katerina Kowalczuk jest Rosjanką.

AP/Associated Press/East News
Reklama
Reklama
Reklama