Reklama

Takiej reakcji się nie spodziewała. Gdy w jednym z odcinków „Tańca z gwiazdami” Joanna Mazur (29) pokazała swoje krakowskie mieszkanie, na widowni zapadła cisza, a wiele osób miało łzy w oczach. I nic dziwnego, bo okazało się, że niewidoma biegaczka mieszka w małym pokoju w internacie, bez własnej toalety i łazienki – korzysta ze wspólnych, które znajdują się na korytarzu.

Reklama

Po emisji tego materiału zszokowani jurorzy show od razu zaapelowali do instytucji państwowych i prywatnych sponsorów o pomoc dla Joanny. Na odzew nie trzeba było długo czekać! Tuż po zakończeniu programu wystartowały w Internecie trzy zbiórki pieniędzy. W ciągu kilku dni na nowy dom dla mistrzyni świata udało się zebrać niemal 300 tys. złotych. Ta hojność przerosła najśmielsze oczekiwania Joanny Mazur.

– Nie spodziewałam się aż takiego odzewu i nie do końca potrafię się w tym wszystkim odnaleźć. Jedyne, co mogę zrobić, to z całego serca podziękować za szczodrość wszystkim, którzy wsparli zbiórki. Ludzka dobroć ma wielką siłę – mówi „Fleszowi” Mazur.

Wymarzone mieszkanie już ma - klucze do niego przekazał jej podczas kolejnego odcinka „Tańca z gwiazdami” jeden z deweloperów.

Na co biegaczka przeznaczy pieniądze ze zbiórek?

To się dopiero okaże, ale potrzeb jest dużo. Co ciekawe, Joanna Mazur jeszcze na początku tygodnia nie wiedziała, ile pieniędzy udało się dotąd zebrać. Sama poprosiła swoich bliskich, by jej tego nie zdradzali. Powód?

– Jeszcze się z tą sytuacją nie oswoiłam. Bałam się, że po tym materiale ludzie będą się nade mną litować, a tego nienawidzę. Nie chciałam budzić współczucia, po prostu opowiedziałam, jak wygląda moje życie. Postawiłam na sport, wiedząc, że wymaga wielu poświęceń – mówi nam biegaczka.

Czy jednym z tych poświęceń była zgoda na mieszkanie w tak fatalnych warunkach?

– Przez ostatnie lata skupiałam się wyłącznie na treningach i podporządkowałam im całe swoje życie. Oddałam się pasji. To, gdzie i jak mieszkam, nie było dla mnie aż tak istotne. Przyzwyczaiłam się do warunków, jakie mam w internacie, a odłożone pieniądze inwestowałam w sportowy rozwój, w finansowanie dodatkowych szkoleń – tłumaczy Joanna Mazur.

Ale sportsmenka nie ukrywa, że w wynajmowanym pokoju najbardziej doskwierał jej brak własnej łazienki. Od pewnego czasu coraz częściej myślała o kupnie własnego mieszkania, które byłoby dostosowane do potrzeb osoby niewidomej, ale Mazur nie było na nie stać, więc te marzenia wciąż odkładała na później. Nie miała też czasu szukać lepszego lokum, bo ciągle jest w rozjazdach.

Wspólnie z partnerem biegowym Michałem Stawickim rocznie spędzają aż 270 dni na zgrupowaniach, a w sezonie, gdy jest dużo zawodów, ta liczba zwiększa się do 300, a nawet 320 dni. Choć Joanna i Michał otrzymują dofinansowanie z Ministerstwa Sportu i Turystyki, to te środki (ok. 94 tys. złotych rocznie) często są niewystarczające.

– Jeden dzień pobytu w Centralnym Ośrodku Sportu to koszt ok. 160 złotych od osoby, a nas jest dwoje. Do tego należy doliczyć wydatki na opiekę fizjoterapeuty, pomoc psychologa i dietetyka. A gdy zbliżają się zawody, musimy być też pod stałą opieką lekarza. Do tego dochodzą wydatki na odżywki, suplementy diety i sprzęt – tłumaczy „Fleszowi” Michał Stawicki.

Twarzą do słońca

Obecnie para prowadzi z ministerstwem rozmowy w sprawie dalszego finansowania.

– Mam nadzieję, że dzięki temu inni sportowcy będą mieli lepiej i łatwiej niż my – dodaje Mazur. Ale na razie Joanna skupia się na treningach: biegowych i tanecznych.

Dzięki zebranym pieniądzom szybciej spełni marzenie o kupnie własnych czterech kątów.

– Naprawdę nie potrzebuję wiele. Marzy mi się jasne mieszkanie, bo mam poczucie światła. Najbardziej uwielbiam wystawiać twarz do słońca – mówi Mazur.

Joanna Mazur z kluczem do wymarzonego mieszkania. Podczas ostatniego odcinka "Tańca z gwiazdami" wręczył je jej przedsiębiorca i deweloper Zbigniew Jakubas.

ONS

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama