Reklama

Maksymilian Bilewicz z Poznania dostał w poniedziałkowy wieczór szansę zostania milionerem. I choć był naprawdę bardzo blisko, bo znał odpowiedź, nie zaryzykował.

Reklama

Uczestnik "Milionerów", jak sam mówił, nie spodziewał się, że zajdzie tak daleko. Przed pytaniem za milion zostało mu jedno koło ratunkowe - telefon do przyjaciela. Jak brzmiało samo pytanie?

Pytanie za milion w "Milionerach"

Który ssak się nie spoci?

A: owca

B: koń

C: człowiek

D: królik

Niestety, Maksymilian nie wiedział początkowo, co wybrać. Postanowił więc wykorzystać koło ratunkowe. Zaczwonił do przyjaciela, czyli Mikołaja - programisty i muzyka. Mikołaj, któremu Maksymilian dał tylko dwie możliwości (odrzucił sam konia i człowieka) wybrał "raczej" owcę. Sam Maksymilian skłaniał się jednak do odpowiedzi "królik".

Trwała cisza, którą prowadzący Hubert Urbański wykorzystał na wypisanie czeku na milion. Widać było, że uczestnik się mocno waha. Gdyby stawka była dużo niższa obstawiłby królika.

W pewnym momencie wyglądało, że się zdecydował. I poprosił o zaznaczenie odpowiedzi "D". Gdy jednak doszło do jej ostatecznego potwierdzenia zrezygnował, wybierając pół miliona, które wywalczył już wcześniej. Tak więc ostatnią osobą, która dostała w programie czek na milion złotych jest Maria Romanek.

Reklama

A Wy znaliście odpowiedź?

Reklama
Reklama
Reklama