Wywiad Anny Lewandowskiej dla "Wprost", w którym po raz pierwszy tak szczerze odniosła się do tematu aborcji wywołał niemałe poruszenie w mediach i jest szeroko komentowany. Słowa żony Roberta Lewandowskiego znalazły się również w artykule tygodnika "Do rzeczy", a skomentować je postanowił sam Mateusz Morawiecki. Jednak wpis premiera zniknął po godzinie. Co się stało?

Reklama

Mateusz Morawiecki komentuje wywiad Anny Lewandowskiej

Anna Lewandowska w rozmowie z Szymonem Krawcem dla "Wprost" zadeklarowała się jako osoba wierząca i napisała wprost, że sama nie zdecydowałaby się na aborcję:

Jestem osobą wierzącą, moja mama nakręciła film o Stanisławie Leszczyńskiej, której dr Mengele kazał w Auschwitz zabijać każde nowo narodzone dziecko. A ona w obozie była aniołem dla matek, odebrała 3 tys. porodów. To jest przecież nasza rodzina. Ciocia mojej mamy. Dlatego sama nie zdecydowałabym się na aborcję. Ale szanuje to, że ktoś może mieć inne zdanie – mówiła Anna Lewandowska w wywiadzie dla „Wprost”.

Wypowiedź Anny Lewandowskiej zacytował tygodnik "Do rzeczy" i tymi słowami zapowiedział go w mediach społecznościowych:

Żona najlepszego polskiego piłkarza w jasny sposób zadeklarowała, że jest przeciwniczką aborcji - tak tygodnik "Do rzeczy" zapowiedział artykuł na Facebooku.

Zobacz także: Anna Lewandowska już nie ukrywa twarzy Laury! Pokazała buzię córki w całej okazałości

Ten post zdecydował się skomentować sam premier Mateusz Morawiecki, a jego wpis był widoczny jedynie przez godzinę, a następnie został usunięty. W tym czasie komentarz premiera polubiło ponad 2 tys. osób:

Zobacz także

To nie jest (tylko) kwestia bycia wierzącym - to jest po prostu etyczne podejście do ludzkiego życia - pisał premier.

Co prawda komentarz premiera Mateusza Morawieckiego zniknął, ale screen głośnego już wpisu krąży w sieci - pokazuje go np. portal interia.pl. Dlaczego zniknął, nie wiadomo.

Wiadomo jednak, że w wywiadzie Anna Lewandowska porusza też kwestię Strajku Kobiet.

Kiedy wybuchły protesty, to napisałam, że politycy nie powinni wkraczać w pewne obszary życia. Jak dodałam ten post, to reakcje były pozytywne, że „Ania wspiera kobiety”, że „Ania udzieliła poparcia”. A dzień później, chociaż nic nowego nie napisałam, było już zupełnie inaczej, że ja się nie utożsamiam, że powinnam była jeszcze bardziej wesprzeć. Nie cofnęłabym swojego ruchu, ale dużo mnie to wtedy nauczyło, jak słowo może być zmieniane, manipulowane - mówi w wywiadzie dla "Wprost".

Instagram/Anna Lewandowska
Reklama

Reklama
Reklama
Reklama