Marta Manowska, prowadząca "Rolnik szuka żony": "Zawsze wracałam na noc do domu"
Marta Manowska, prowadząca "Rolnik szuka żony": "Zawsze wracałam na noc do domu"
Trudno w to uwierzyć! Przebojowa prowadząca program "Rolnik szuka żony" Marta Manowska jako dziecko była… cicha i nieśmiała. Co ją zmieniło? Jak to się stało, że zrobiła tak zawrotną karierę? O tym wszystkim opowiedziała w najnowszym numerze "Vivy!".
Przez rok studiowałam w Hiszpanii historię sztuki, dużo podróżowałam. (…) Ale czy to w Hiszpanii, czy w Krakowie, czy Katowicach, nigdzie nie unikam rozmów z ludźmi i uczę się ich słuchać. Kiedyś bardzo lubiłam mówić o sobie, ale z czasem drugi człowiek zaczął mnie bardziej interesować. Chociaż te rozmowy najpierw dużo mnie kosztowały, bo od dziecka byłam raczej cicha i nieśmiała.
Studia w Hiszpanii sprawiły, że Marta dojrzała i odkryła swoje prawdziwe zainteresowania i charakter.
Byłam poukładaną uczennicą, z dobrego domu z tradycjami. Mama architekt, tata inżynier górnik - głowa rodziny i ja jedynaczka doświadczająca dużej opiekuńczości rodziców. Byłam też buntującą się nastolatką, walcząca o swoją wolność, ale bez szaleństw. Zawsze wracałam na noc do domu. Dopiero w Hiszpanii odnalazłam siebie. Ujawnił się mój gen artystyczny, aktorski i malarski. Dopiero w Hiszpanii zrozumiałam, kim chcę być i jak chcę żyć. Po powrocie wiec wszystko zmieniłam, pojechałam do Krakowa na warsztaty w Teatrze Starym. Zaczęłam kopać w samej sobie, żeby zrozumieć samą siebie. Stałam się charakterna.
Mimo, że w Hiszpanii czuła się świetnie, postanowiła wrócić do Polski.
Hiszpania pokazała mi, że można iść pod prąd. Dała mi luz i szersze spojrzenie na ludzi i siebie. Dowartościowałam się, gdy zobaczyłam, że można przyjechać do obcego miasta, obcego kraju i być zauważoną, poznać odpowiednich i ważnych ludzi i zmierzać do celu, nawet, kiedy jeszcze nie wiadomo, jaki on jest. (…) Wszystko tam było o wiele prostsze niż w Polsce. W pewnym momencie jednak zapragnęłam wrócić i zdać nowy egzamin u wybitnych aktorów, którzy próbowali mi pomóc dokopując się do mojego wnętrza. To bardzo trudna praca. Miałam momenty załamań, siedziałam płacząc, że się pomyliłam, że we mnie nie ma nic takiego, co myślałam, że jest. Jestem wrażliwa i to bardzo, ale wrażliwość nie oznacza, że taka osoba sobie w życiu nie poradzi. Za chwilę zrozumiałam więc, że niepotrzebnie mam do siebie pretensje, bo nie jestem monolitem, tylko składam się z kilku postaci i to walor, a nie wada. Szybko dostosowuję się do nowych warunków i chociaż przywykam do nich, znowu ruszam w drogę.
Wywiad autorstwa Krystyny Pytlakowskiej i sesja zdjęciowa z Martą Manowską w najnowszej "Vivie!".