Reklama

Marek Piekarczyk, który jest jednym z trenerów drugiej edycji "The Voice of Poland" przeżywa aktualnie swój medialny powrót. Lider legendarnej grupy rockowej TSA największe lata popularności przeżywał w latach 80-tych i na początku lat 90-tych. Teraz ponownie wraca na szczyt.

Reklama

Wokalista ostatnio udzielił wywiadu miesięcznikowi "Pani". W rozmowie wspomina m.in. czasy kiedy w jego życiu królował rock'n'rollowy styl życia. Muzyk wyznał również, że od wielu lat choruje na depresję, która odbierała mu chęci do dalszej egzystencji. Piekarczyk swoją chorobę porównuje do "wojny z życiem" i przywołuje jeden ze swoich koncertów, który był dla niego prawdziwą męką.

- Krew się lała - ukrywałem to przed publicznością - albo miałem postrzał nerek. To tak, jakby ktoś cię ściągnął drutem w pasie, nie możesz oddychać, podcina ci nogi, nie jesteś w stanie złapać powietrza. Akurat kolega grał solówkę, kiedy leżałem, 'umierałem' sobie tam, a ludzie pewnie myśleli: ale czad, tu solówka, a ten leży na deskach... Na szczęście puściło przed końcem solówki - wspomina lider TSA.

Ostatnio coraz więcej gwiazd otwarcie przyznaje się do depresji czy huśtawek nastroju. Udział Marka Piekarczyka w "The Voice" z pewnością dobrze wpłynie na jego samopoczucie. W końcu przez kilka tygodni będzie pracował z młodymi, uzdolnionymi ludźmi, którzy być może dzięki jego wsparciu zostaną kolejnymi gwiazdami.

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama