Reklama

Marcin Meller już od kilku lat związany jest ze stacją TVN, gdzie m.in. prowadzi poranny program Dzień Dobry TVN. Meller dość rzadko pojawia się publicznie i raczej unika rózmów na temat swojego prywatnego życia. Jakiś czas temu o dziennikarzu zrobiło się głośno po tym, jak w jednym z artykułów napisał, że jest gejem. Meller przyznał wówczas, że według niego męzczyźni związani z show-biznesem tylko wtedy są prawdziwymi gwiazdami, kiedy mają przyczepioną łatkę homoseksualisty. Zobacz: Marcin Meller: Jestem pedałem!

Reklama

Znany i lubinany przez widzów prowadzący z okazji wczorajszego Dnia Matki napisał wzruszający felieton. W newswek.pl pojawił się artykuł Mellera w którym wspomina swoją nieżyjącą mamę.

- Zawsze żyła trochę w cieniu taty, urodzonego gwiazdora, fascynującego człowieka, ale trudnego na życie partnera. Miała do tego dystans. Taki chłopski zdrowy rozsądek. Bo sama była chłopką spod Lwowa. Znaczy niby szlachta zaściankowa, ale nie żartujmy- chłopstwo twardo trzymające się ziemi. Poświęcała się pracy w Muzeum Historycznym Warszawy, nie odpuszczała nawet wtedy, kiedy nie miała sił, i autentycznie się smuciła, gdy wyjeżdżała z tatą na placówkę. Dla niej wszystkie Paryże świata nie były warte trzeszczących schodów przy Rynku Starego Miasta- napisał Meller. Kiedyś na Wszystkich Świętych zrobiło się jej ckliwie w Paryżu i zadzwoniła do mnie do Warszawy z pytaniem, gdzie jest grób Jima Morrisona, którym ją katowałem i którego muzykę polubiła, choć zawsze wolała klasykę. Kupiła świeczkę albo kwiatek i poszła na cmentarz Pere-Lachaise. Często sobie wyobrażałem moją stateczną mamę oddającą w Paryżu cześć amerykańskiemu, genialnemu, złemu chłopcu rock'n'rolla w to najbardziej polskie z polskich świąt. I uwielbiałem jej ciepły surrealizm. I tak, im dłużej jej nie ma, tym bardziej ze mną jest. I nigdy nie przestanę tęsknić, mamo.

Mama Marcina Mellera po długiej walce z chorobą zmarła 16 lat temu.

Zobacz na Polki.pl: Poznajcie mamy polskich gwiazd!

Reklama

Reklama
Reklama
Reklama