Magda Stępień o krytyce zbiórki na chorego synka. "Nigdy nie miałam dużych pieniędzy"
Internauci zarzucili Magdzie Stępień, że wraz z ojcem dziecka mogli sami sfinansować leczenie chorego synka, zamiast organizować zbiórkę pieniędzy. Modelka zdecydowała się udzielić w tej sprawie wywiadu i odpowiedziała na zarzuty.
Na Magdalenę Stępień wylała się fala hejtu - wszystko przez to, że modelka założyła zbiórkę w celu zdobycia kwoty potrzebnej na leczenie synka w Izraelu. Jak podkreślała w opisie zbiórki, ani ona, ani ojciec dziecka, Jakub Rzeźniczak, nie dysponują taką kwotą pieniędzy, aby sami mogli sobie z tym poradzić.
- Wstępnie koszty transportu medycznego oraz badań skalkulowano na około 300 tysięcy złotych. Właściwe leczenie będzie o wiele droższe. Przekracza to moje możliwości finansowe. Nie dysponuję taką kwotą. (Ani ja ani Kuba.) Dlatego proszę Was – ludzi o wielkich sercach, o wsparcie finansowe - napisała na Instagramie Magdalena Stępień.
Pieniądze udało się zebrać w kilka godzin i dzięki temu mały Oliwier już niedługo wyjedzie do Izraela na dalsze leczenie. Jak się jednak okazało, Magda Stępień mierzy się teraz z ogromną krytyką - internauci zarzucają modelce i Jakubowi Rzeźniczakowi, że sami powinni sfinansować leczenie synka, a nie prosić o pomoc zwykłych ludzi. Mama Oliwiera postanowiła udzielić wywiadu w tej sprawie i wyjaśniła, jak obecnie wygląda jej sytuacja finansowa.
Zobacz także: Burzliwe rozstanie z Jakubem Rzeźniczakiem, druzgocąca diagnoza u synka. Magda Stępień zmaga się z ogromnymi dramatami
Magdalena Stępień odpowiada na krytykę internautów. "To wszystko przewyższa moje możliwości finansowe"
Temat zbiórki na leczenie Oliwierka poruszyli nie tylko internauci, ale również popularny w sieci trener personalny występujący pod pseudonimem Dziki Trener. Mężczyzna obliczył, że tak naprawdę Jakuba Rzeźniczaka i jego byłą partnerkę powinno być stać na leczenie syna. Swoimi spostrzeżeniami postanowił podzielić się z internautami.
- Bardzo łatwo możemy znaleźć informacje, że piłkarz Wisły Płock Jakub Rzeźniczak zarabia tam 45 tys. zł miesięcznie. Rocznie prawie 600 tys. - czyli tyle, ile przeciętny Polak rocznie nie zarobił nigdy. (...) Ten piłkarz nie zarabia dużych pieniędzy od wczoraj, tylko od lat (...). Sama pani Magdalena Stępień też nie wygląda na osobę, która żyje za średnią krajową. No, chyba że jest dobrą aktorką i świetnie udawała, że ma pieniądze - mówił mężczyzna.
Dziki Trener stwierdził również, że Jakub Rzeźniczak jako piłkarz obracający się wśród majętnych sportowców-milionerów, mógł przecież pożyczyć pieniądze na leczenie synka od któregoś z kolegów. Magdalena Stępień zareagowała na słowa popularnego trenera bardzo emocjonalnym wpisem, który po jakimś czasie zniknął z sieci.
- Dziki Trenerze, mam nadzieję, że po dzisiejszych swoich story jesteś z siebie bardzo dumny, usatysfakcjonowany, cieszysz się z tego, co opublikowałeś, nie znając w minimalnych procentach prawdy, jak było. Mam nadzieję, że jeśli nie uda mi się uzbierać kwoty przez twój hejt, który rozsiałeś na mnie. Jeśli nie uzbieram tej kwoty i mój syn umrze, to pamiętaj, że to będzie między innymi twoja wina, twoja. Bo wprowadzasz ludzi w błąd, nie znając prawdy. Tyle Ci powiem. Całuję cię mocno. Bądź zdrowy i szczęśliwy - napisała w poście, który szybko zniknął z jej Instagrama.
Kiedy zbiórka dobiegła końca i okazało się, że kwota znacznie przewyższa tą początkową, Magdalena Stępień dodała:
- Buziaki Dziki Trenerze. Dziękujemy za pomoc. Oliwierek. Mając tyle followersów, taki hejt! Bój się Boga
Zobacz także: Magdalena Stępień pokazała poruszające zdjęcia synka. "Mamusiu, nie płacz, damy radę"
Magdalena Stępień dostała mnóstwo hejterskich wiadomości, w których internauci zarzucają jej, że modelka chce się tylko wzbogacić dzięki osobom wpłacającym środki na zbiórkę. Oprócz odpowiedzi na swoim Instagramie, była partnerka Jakuba Rzeźniczaka udzieliła wywiadu dla "cozatydzien.tvn.pl", w którym wyjawiła, jak naprawdę wygląda jej sytuacja finansowa.
- Szukałam ratunku, a w sieci wylewa się na mnie obrzydliwy hejt, za to, że próbuję ratować moje dziecko. Niestety to wszystko przewyższa moje możliwości finansowe. Dałam wszystko, co miałam. Wystawiłam ubrania na sprzedaż, wyjęłam wszystkie oszczędności, których nie było wiele. Ludzie piszą, żebym sprzedała mieszkanie i samochód. Gdybym miała, sprzedałabym wszystko bez zastanowienia. Piszą, że stać mnie było na wyjazd na wakacje. Zostałam sama. Szukałam sposobu na to, żeby żyć dalej. Żeby się nie załamać, żeby nie myśleć, bo tak cierpiałam - wyjawiła Magdalena Stępień dla "cozatydzien.tvn.pl"
Modelka wyjawiła również, że pieniądze na podróże wzięła z odłożonych przez siebie środków ze współprac z Instagrama. Jednak w ostatnich miesiącach Magdalena Stępień utrzymywała się jedynie z alimentów, które nie są zbyt dużą kwotą. Była partnerka Jakuba Rzeźniczaka dodała również, że nigdy nie miała na swoim koncie dużych pieniędzy.
- Nie pracuję, od kiedy urodził się Oliwierek, więc nie zarabiam. W ostatnich miesiącach żyłam z 3 tys. alimentów. Oszczędzałam. Nie przewidziałam choroby. Nigdy nie miałam dużych pieniędzy - dodała.
Magdalena Stępień zdradziła także, że po założeniu zbiórki dostawała nie tylko obraźliwe wiadomości, ale nawet groźby. Modelka w wywiadzie podkreśliła, że jest jej przykro i poprosiła, aby jej nie oceniać, jeśli ktoś nie zna całej prawdy...