Magda Gessler o niepowodzeniach i życiowych dramatach, które zmieniły jej życie
Magda Gessler o niepowodzeniach i życiowych dramatach, które zmieniły jej życie
Jest silna, odważna, nieustępliwa i od lat odnosi sukcesy. Magda Gessler jest najpopularniejszą w Polsce restauratorką i kreatorką smaków. W „Kuchennych rewolucjach” w TVN, których 250 odcinek zobaczymy już dziś wieczorem, z upadających restauracji robi kulinarne perełki. Prowadzi też autorskie programy w Food Network: „Sexy kuchnię Magdy Gessler” i „Odkrycia Magdy Gessler”. Ale nam opowiada o swoich porażkach i dramatach, które zmieniły jej życie.
Umówić się z nią na spotkanie nie jest łatwo, bo przez większą część roku Magda Gessler pracuje po kilkanaście godzin na dobę.
– To sprawia, że czuję się szczęśliwa i potrzebna. A pomoc to najpiękniejsze, co można ofiarować drugiemu człowiekowi – mówi „Party” Gessler.
Oprócz pracy szczęście dają jej ukochane dzieci oraz partner. Dziś Magda czuje się spełniona, ale jej droga na szczyt nie była usłana różami. Zobaczcie, co opowiedziała w wywiadzie magazynowi "Party".
Zobacz także: Magda Gessler dodała bardzo mocne wideo na Instagramie! Reakcja fanów? Są zachwyceni!
1 z 5
Pani Magdo, ile życiowych rewolucji musiała pani przeprowadzić, żeby znaleźć się na szczycie?
– Szczerze? Nigdy się nad tym nie zastanawiałam. Już jako mała dziewczynka wiedziałam, że moje życie nie będzie pospolite. Pewnego dnia stanęłam przed lustrem i powiedziałam do siebie: „Ja jestem królową”. Czułam, że jestem inna, że różnię się od moich rówieśników, inaczej odbieram świat i doskonale wiem, co jest dla mnie ważne. Nie mogłam przejść obojętnie wobec wszystkiego, co mnie otaczało, a drobiazgi zawsze miały dla mnie znaczenie. Tak jest do dziś i może dlatego widzę każdy detal w kuchni i w życiu.
Kiedy zaczęła się pani kulinarna przygoda?
– Pierwsze kroki w kuchni stawiałam, mając trzy lata. Ciekawiło mnie, jakie magiczne składniki moja babcia wrzuca do garnków, że wyczarowuje z nich pyszne i aromatyczne potrawy. Potem zgłębiałam książki kucharskie, czytałam o kuchniach świata i kreowałam autorskie smaki. Doświadczenie zdobywałam, pracując jako menedżer w austriackiej restauracji w Madrycie
2 z 5
Czy kiedykolwiek musiała pani rywalizować w kuchni o stanowisko z mężczyznami?
– Dla mnie mężczyźni nigdy nie byli konkurencją! Byłam przez nich noszona na rękach i hołubiona. Nigdy nie czułam, że jakiś mężczyzna jest moim wrogiem, że muszę z nim o coś walczyć. Mnie raczej zawsze ustępowano miejsca. Może działo się tak dlatego, że bardzo cenię mężczyzn i lubię z nimi pracować. Uważam, że naprawdę nie musimy ze sobą konkurować.
Przekonywały ich pani argumenty czy urok?
– Nie wiem (śmiech). Miałam to szczęście, że wszystko, co mówiłam, zawsze było ważne i respektowane, a to, co malowałam, piękne i interesujące. Zawsze lubiłam mężczyzn, a oni lubili mnie i nie czuli ode mnie złych fluidów. Kobiety i mężczyźni to dwa zupełnie inne światy, które muszą się uzupełniać, a nie ze sobą walczyć.
Wszystkie kobiety w pani rodzinie były silne?
– Bardzo. U mnie w domu zawsze rządziły kobiety. Rządziły, ale były szanowane przez mężczyzn o równie silnych osobowościach.
Pani też ma tę cenną cechę i umiejętność?
– Jestem szczera wobec siebie. Z premedytacją rozpieszczam mężczyzn i ubóstwiam to! Chciałabym ofiarować i mężczyznom, i moim dzieciom, i przyjaciołom wszystko, co mam najlepszego. Trochę ich kupuję moimi daniami, przepięknymi kolacjami, rozmowami, pomocą psychologiczną.
3 z 5
A umie pani przyjmować prezenty, słuchać rad i pozwalać się rozpieszczać?
– Czasami, robiąc pewne gesty, chciałabym, żeby ktoś, kto mnie kocha, je odwzajemnił. Nie zawsze się to udaje. Ale ma się to, co się ma, i nie można wymagać niczego na siłę. Życie jest jedno i trzeba doceniać
drobiazgi, dobre chwile. Od problemów należy uciekać, a nie ich szukać, często na siłę.
Skąd w pani tyle optymizmu? Przecież los pani nie oszczędzał.
– To prawda, moim życiorysem można by obdarować kilka kobiet. Jestem potwornie kochliwa. Zakochiwałam się bez pamięci i mnie kochano na zabój. Każda z tych miłości pozostawiła we mnie wspomnienia, dzięki niej mam też wspaniałe dzieci. Mój charakter ukształtowały też niepowodzenia i życiowe dramaty: śmierć trzech ukochanych
mężczyzn, strata dziecka...
Śmierć dziecka to największy dramat, jaki może spotkać matkę...
– Tak, ale to traumatyczne doświadczenie nauczyło mnie jeszcze bardziej kochać życie, nie odkładać ważnych spraw na później. I, co najważniejsze, nie szukać winnych.
Ale jak znaleźć w sobie taką siłę?
– Należy iść dalej. Myśleć o następnym dziecku, o zachowaniu rodziny, o tym, żeby ból nie przesłonił nam świata. Oczywiście to mój sposób, bo każdy na takie tragedie reaguje inaczej.
Podobno pani nie do końca w siebie wierzy?
– To prawda. Wiele momentów w moim dzieciństwie odebrało mi wiarę w siebie, bo żyłam w cieniu brata. Dziś swoje sukcesy mierzę liczbą dobrych ludzi wokół mnie. Wtedy czuję spokój i pewność siebie.
Czy te doświadczenia miały wpływ na to, jak wychowywała pani swoje dzieci?
– Dawałam im wolność, ale nie ograniczałam swojej. Dzieci, widząc szczęśliwą matkę, potrafią dążyć do własnego szczęścia. Był czas, że jako rodzina byliśmy w rozsypce, bo ani Lara, ani Tadeusz nie zawsze zgadzali się z moimi wyborami. Dziś rozumieją, że trzeba być wobec siebie szczerym. Nie udawać miłości, bo złe relacje między rodzicami zawsze odbiją się na dziecku. Moje dzieci dostały ode mnie wszystko, co mogłam im dać. Dziś najważniejsze jest to, że jestem obok, ale niczego im nie narzucam.
4 z 5
Które z pani dzieci bardziej panią przypomina z charakteru, Lara czy Tadeusz?
– Lara! Ona jest ostrzejszą wersją mnie: autentyczną, konsekwentną w działaniu kobietą. To żyletka, która ma swoje zasady i o wiele twardszy charakter niż ja. Tadek to odbicie swojego ojca – spokojny, wyważony, nawet ma ten sam głos. Jest protestantem, deistą o silnym kręgosłupie moralnym. Kocham ich oboje, choć mają różne osobowości. Każdy daje mi inną dawkę emocji.
Ile z telewizyjnej Magdy Gessler jest w domu?
– Tyle samo. Ale w domu jestem bardzo cicha, słodka, trochę typ gejszy. Nie krzyczę, nie podnoszę głosu, nie robię awantur.
5 z 5
Dlaczego wciąż tak pracuje pani od świtu do nocy? Dla pieniędzy?
– Nie! Pieniądze nie są celem, ale środkiem. Pracuję, bo to kocham i chcę przekazywać innym moją wiedzę, moje smaki, mój przepis na życie z odrobiną dystansu i śmiechu. Do tego, by tworzyć nowe restauracje, smaki, wnętrza, potrzebny jest nie tylko czas, ale i ogromna energia, której mi nie brakuje.
Jakim mężczyzną jest pani partner, że potrafi dotrzymać kroku tak silnej kobiecie?
– Jest niezależny, ma pasję i wie, czego chce. On ubóstwia mnie od 50 lat! Jestem szczęściarą, że spotkałam takiego mężczyznę. Bardzo się szanujemy, ufamy sobie. W naszym słowniku nie funkcjonuje zwrot „nam nie wypada”. Nie liczymy sobie lat. Kochamy życie i zawsze tak będzie!
content:8_8662,1_37022:GALGallery