Reklama

Nowy teledysk Rihanny wzrusza niejedno serce nieszczęśliwie zakochanej. Już w dniu premiery wiadomo było, że obraz do "We Found Love" (nasz klip dnia z wczoraj) sporo namiesza. W teledysku pojawia się kilka prowokujących scen, które wywołały oburzenie organizacji Rape Crisis Centre, zajmującej się kobietami wobec których stosowano przemoc.

Organizacja sugeruje, że Rihanna w scenie, w której kłóci się ze swoim partnerem (?) oddaje jej przeżycia z 2009 roku. Jak zapewne pamiętacie, zakończone brutalnym pobiciem przez Chrisa Browna. Dodatkowo niesmaczną uznano scenę, w której na pośladu RiRi chłopak tatuuje słowo "mine" ("moja własność").

- Ten teledysk to hańba! Rihanna jest w nim traktowana bardzo przedmiotowo i daje swoim fanom do zrozumienia, że kobieta jest własnością mężczyzny. To bardzo niepokojący komunikat. Przemoc każdego dnia przynosi cierpienie wielu milionom kobiet i nie wolno robić z tego produktu marketingowego - doniosła Eileen Kelly, przedstawicielka Rape Crisis Centre.

Zgadzacie się z Eileen Kelly? Czy rzeczywiście Rihanna wykorzystała swoje ciężkie przeżycia z Brownem na promowanie nadchodzącej płyty?

habibi

Reklama
Reklama
Reklama
Reklama