Klaudia Halejcio to perfekcjonistka, która lubi mieć wszystko dokładnie zaplanowane. Aktorka, która niedawno została mamą maleńkiej Nel, musiała wreszcie odpuścić. Od ponad miesiąca rytm dnia ustala jej córka. Magazyn „Party” spytał Klaudię Halejcio, czy tak tak wyobrażała sobie macierzyństwo? Aktorka opowiada nam o porodzie bez ukochanego, łzach szczęścia i bólu oraz przeprowadzce do wielkiego domu.

Reklama

Ostatnie chwile przed porodem Klaudia Halejcio miała nerwowe

Ponieważ Klaudia Halejcio jest typem kobiety, która zawsze wynajduje sobie tysiąc prac, wymyśliła, że na ostatnie tygodnie wyjedzie z koleżanką do domu na Mazurach, by odpocząć. Ale jak już tam dojechała, natychmiast dostała skurczów. Była przerażona i po telefonach do lekarza i położnej zdecydowała, że wraca do Warszawy. Nawet bagaży nie zdążyła rozpakować.

Pośpiech był obłędny, bałam się, że urodzę w samochodzie. Kiedy dojechałyśmy do szpitala, okazało się, że to były tylko skurcze przepowiadające. Uprzedzono mnie jednak, że poród może nastąpić niedługo. Wróciłam więc do domu i spakowałam torbę do szpitala, a potem przyspieszyłam baby shower”, opowiada.

Kiedy musiała wracać z Mazur i wszyscy do niej dzwonili z pytaniem, jak się czuje, wysyłali SMS-y z poradami, dało jej to do myślenia. Telefon Klaudii cały czas był zajęty.

Ani Oskar, ani mój lekarz nie mogli się do mnie dodzwonić. Dlatego jeszcze przed porodem nagrałam kilka filmików i przekazałam mojej agentce dostęp do swoich kont internetowych. To ona odpisywała na wiadomości, kiedy ja byłam już na oddziale porodowym. Dzięki temu miałam czas tylko dla siebie”, opowiada.

Zobacz także

Porów Klaudii Halejcio: nie potrafiła powstrzymać łez

Pielęgniarki prosiły ją, żebym już poszła spać i trochę odpoczęła, a ona patrzyłam na Nel i po prostu płakała. Nie mogła się nią nacieszyć.

Myślałam: „Boże, jak to się stało? Jak to w ogóle jest możliwe? Ona jest taka śliczna!”. Bałam się, że jak się obudzę, to wszystko okaże się snem. Nie docierało do mnie, że Nel jest ze mną, a jednocześnie nie potrafiłam już sobie wyobrazić bez niej życia. Totalnie skrajne emocje. Poza tym tęskniłam za moim partnerem. Chciałam, by Oskar dzielił tę chwilę z nami", mówi.

Niestety ze względu na Covid-19 tatusiowie nie byli wpuszczani na oddział poporodowy. Jednak ona i Oskar widywali się każdego dnia, bo Oskar codziennie przychodził pod okno szpitala.

Podawał mi kwiaty, przynosił moje ulubione przysmaki: świeżo wyciskane soki, herbatki, owsianki i prezenty dla córki. (…) Oskar wspinał się i podawał mi to wszystko przez okno. Ale panie pielęgniarki i salowe przymykały na to oko. Gdy wchodziły do pokoju, mówiły: „Pachnie tu u pani jak w kwiaciarni”. Dzięki temu miałam poczucie, że ukochany jest ze mną”, opowiada Klaudia.

Klaudia i Oskar nie są małżeństwem. Spotykają się od dwóch lat. Mają miesięczną córeczkę.

Instagram/klaudiahalejcio
Reklama

Zobacz także: To nie koniec zmian w życiu Klaudii Halejcio! Młodą mamę czeka prawdziwa rewolucja

Reklama
Reklama
Reklama