
Znajomy ojca 5-letniego Dawida był na miejscu podczas odnalezienia ciała chłopca . Mężczyzna nagrał ten moment za pomocą drona. Podczas rozmowy z „Wirtualną Polską” powiedział, jak wyglądały poszukiwania i dlaczego na własną rękę szukał dziecka. Okazuje się, że znał Pawła Ż. jeszcze z czasów szkolnych. Podczas bardzo szczerej rozmowy wyznał, co skłoniło go do tak intensywnych poszukiwań: Gdy zaginął Dawid, przyśnił mi się płaczący chłopiec. Bardzo to przeżyłem, a nie mam nawet własnych dzieci. Wierzyłem, że on żyje. Zawiesiłem prace w firmie na kilka dni i na własną rękę szukałem chłopca - powiedział kolega Pawła Ż. w rozmowie z wp.pl. Tragiczny finał poszukiwań Dawida Do odnalezienia 5-letniego Dawida było zaangażowanych mnóstwo służb, to były największe poszukiwania w historii polskiej policji. Oprócz policji dziecka szukali strażacy, żołnierze obrony terytorialnej, pomagali nawet niemieccy funkcjonariusze. Akcja trwała 10 dni. W sobotę, 20 lipca znaleziono ciało chłopca, a przedstawiciele policji podczas konferencji prasowej przyznali: Z prawdopodobieństwem graniczącym prawie z pewnością jesteśmy przekonani, że jest to 5-letni Dawid - powiedział dziennikarzom asp. sztab. Mariusz Mrozek z Biura Prasowego Komendy Stołecznej Policji. W pomoc przy poszukiwaniach chłopca zaangażowały się też osoby prywatne - m.in. znajomy ojca Dawida. Mężczyzna na własną rękę szukał świadków, nagrań z monitoringu, a wszystko, co udało mu się dowiedzieć przekazywał policji. Przyznał, że na jednym z takich przekazanych z nagrań był widoczny samochód, taki sam jak ten, którym poruszał się ojciec z synem: Przekazałem nagrania policji. Wynika z nich, że ojciec Dawida musiał jechać inną trasą. Nie wierzę, że zatrzymał się przy A2, bo tam...