Jakub Rzeźniczak w pierwszym wywiadzie po śmierci synka: "Do końca wierzysz"
Jakub Rzeźniczak udzielił szczerego wywiadu po śmierci swojego rocznego syna Oliwierka. Jak radzi sobie z żałobą? Od kogo otrzymał największe wsparcie? Padły wzruszające sowa
Jakub Rzeźniczak udzielił pierwszego wywiadu po śmierci syna. Kilka tygodni temu, pod koniec lipca 2022 roku, zmarł Oliwier, synek piłkarza oraz modelki Magdy Stępień. Chłopiec walczył z ciężką chorobą nowotworową - lekarze zdiagnozowali u niego rzadko występujący guz wątroby. Przeżył nieco ponad rok. Teraz sportowiec zdradził m.in. to jak radzi sobie z żałobą i dlaczego w trakcie choroby chłopca oraz po jego odejściu, cały czas grał na boisku.
Jakub Rzeźniczak w wywiadzie po śmierci synka
28 lipca Jakub Rzeźniczak oraz Magda Stępień poinformowali o śmierci swojego synka, Oliwiera, który przez ponad pół roku walczył z nowotworem. Chłopiec przeżył dokładnie 376 dni:
Czujemy niewyobrażalny ból, ale i ogromną wdzięczność, za każdy dzień jego życia. - pisali rodzice we wspólnym oświadczeniu
Kilka dni później, 1 sierpnia, odbył się pogrzeb Oliwiera Rzeźniczaka. Jakub Rzeźniczak w trakcie choroby synka, ale także po jego śmierci, dość szybko wrócił na boisko. Praca okazała się dla niego największym wybawieniem w trudnym czasie żałoby. W rozmowie z portalem sport.pl piłkarz tłumaczy:
Chcę, mimo wszystko, podchodzić do życia pozytywnie. Myślę, że tylko w ten sposób można jakoś układać przyszłość. Na to, co już się stało, nie mamy wpływu. Ten wrodzony optymizm jakoś pozwala mi w tym czasie funkcjonować. Ale są cięższe momenty. [...] Powiem tak: cały klub - chłopaki z drużyny, prezes, trenerzy - dawał mi olbrzymie wsparcie przez cały ten czas. Zawsze mogłem na nich polegać. Po śmierci syna chciałem jak najszybciej wrócić. Tutaj się wyłączam, przechodzę do innego świata. Nie wracamy w klubie do tego tematu, więc mogę się oderwać od rzeczywistości, co bardzo mi pomaga. To, co się wydarzyło, nie wpływa już na mnie na boisku i na treningach. Wchodzę do szatni i czuję, jakbym się przełączał i był w zupełnie innym świecie.
Koledzy i trenerzy z klubu dawali Jakubowie dużo wsparcia i siły, podobnie jak narzeczona, Paulina Nowicka oraz rodzina. Rzeźniczak wspomniał również o konflikcie z mamą Oliwiera, Magdą Stępień, z którą nie dogadywał się m.in. w sprawie leczenia chłopca. Kiedy nie wspierał zbiórki pieniędzy na rzecz syna, założonej przez Magdę, w sieci nie brakowało hejtu i ostrych komentarzy pod jego adresem.
Czas pomaga oswajać się z problemami i jakoś z nimi radzić. Dostałem duże wsparcie od narzeczonej i rodziny. To bardzo pomogło, gdy pojawiły się dwie różne narracje tej sytuacji. Jedno mówiła Magda, drugie ja. Starałem się myśleć o tym, że osoby, które mnie znają i wiedzą, jaki jestem, będą wiedziały, jaka jest prawda. [...] Staram się wrócić do normalności. W klubie udaje się praktycznie zapomnieć o tym, co się wydarzyło. Wszystkim chcę za to podziękować. Bez tych ludzi byłoby mi dużo trudniej. - mówi w sport.pl Jakub.
Rzeźniczak mierzył się również z zarzutami, że tak naprawdę nie zależy mu na synku. Nie mógł z tym walczyć:
Chciałem, ale widziałem, że nie mam szans, bo części ludzi nie przekonam. Dla mnie liczyło się zdanie osób, które naprawdę mnie znają. Wszyscy, którzy byli blisko, widzieli, jak to przeżywam i jaki to ma na mnie wpływ. Nie chciałem tego przekazywać w internecie. To nie miałoby sensu. Z dnia na dzień i z tygodnia na tydzień uczyłem się funkcjonować w tej rzeczywistości i odcinać od rzeczy, na które nie miałem wpływu. W czasie choroby syna ograniczyłem wypowiedzi do minimum. Zabierałem głos tylko wtedy, gdy naprawdę musiałem. To nie była sytuacja, o której powinno się tak dużo pisać w mediach.
Jakub Rzeźniczak o żałobie
Po śmierci Oliwiera koledzy Jakuba Rzeźniczaka z Wisły Płock, na meczu z Lechem Poznań, przygotowali czarne bluzy z nadrukiem "Kuba, jesteśmy z tobą!". Sportowiec był zdziwiony, że niektórzy krytykowali ten wzruszający gest:
Miałem też bardzo ciężki moment po samej śmierci. Chłopaki wygrały później z Lechem Poznań i zrobiły sobie zdjęcia w koszulkach "Kuba, jesteśmy z tobą" [...] Zdziwiło mnie, że nawet po takim geście pojawiło się sporo krytycznych komentarzy, że byli uśmiechnięci. Wygrali mecz, więc to normalne. Gdy zobaczyłem, że w tej radosnej chwili są myślami ze mną i moim synem, poczułem wielkie wsparcie. Nie wyobrażam sobie nawet, że mieliby sobie zrobić takie zdjęcie ze smutnymi minami. Chyba by mnie to dobiło.
Rzeźniczak wyznał, że wszelkie krytyczne głosy nie są już dla niego istotne. Wspomniał o tym, jak sam przeżywa żałobę i co teraz robi dla swojego syna:
Ale taki jest internet. Każdy ma zdanie na każdy temat. Mam żałobę. Noszę ją w sobie, ale jak wygrywamy mecz, też staram się cieszyć ze wszystkimi. Życie musi toczyć się dalej. Ja też mam narzeczoną, nową rodzinę. Staram się wyciągać wnioski ze swoich poprzednich błędów i budować coś na nowo. Myślę, że tego chciałby też mój nieżyjący syn - mówi w sport.pl Jakub.
Jakub Rzeźniczak o śmierci synka: "Do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie"
Rzeźniczak, zanim zachorował jego syn, często odwiedzał chore dzieci na oddziale onkologicznym. Kiedy padło pytanie, czy da się obyć ze śmiercią, Jakub szczerze odpowiedział:
To niemożliwe. Gdy choroba jest tak blisko, spada na twoje dziecko, gdy nadchodzą ostatnie chwile… Ja czułem się jak w filmie. Pojechałem ostatni raz do Izraela, a później musieliśmy przetransportować ciało Oliwiera do Polski. Nic nie jest w stanie przygotować cię na coś takiego. Do końca wierzysz. Do ostatnich chwil nie dopuszczasz, że to się może skończyć tragicznie. Zawsze wierzysz, że dziecko wyzdrowieje. Znasz rokowanie, ale jest szok. Ogromny - mówi w sport.pl Jakub.
Jakub zapowiada, że nie przestanie odwiedzać dzieci w szpitalach:
Myślę, że jestem w stanie. Mam wręcz wrażenie, że chciałbym pomagać jeszcze więcej niż dotychczas. Nie wiem, czemu tak jest. Po prostu tak czuję. Ale na razie, gdy widzę w telewizji jakąś reklamę zbiórki pieniędzy na chore dziecko, zbiera mi się na płacz.
W rozmowie ze sport.pl (całość tutaj) piłkarz zwrócił się do rodziców, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji:
Chorobie towarzyszą ogromne emocje, czasami trudno nad nimi zapanować. Najważniejsze, żeby rodzice i wszystkie bliskie osoby się wspierały i szły przez to razem. To tak duża tragedia, że łatwiej ją znieść, trzymając się razem. I jeszcze jedno: ufajcie lekarzom. Dostawałem bardzo dużo wiadomości, że tutaj ktoś leczy takimi metodami, że tam jest wybitny specjalista, a jeszcze gdzie indziej mają najnowszą technologię - mówi piłkarz.