Reklama

Kilkanaście lat temu miała wypadek samochodowy, w wyniku którego uszkodzeniu uległ jej kręgosłup i Monika Kuszyńska przestała chodzić. Dziś dzielnie walczy: wróciła np. do prowadzenia samochodu. Siłę dają jej dzieci. Dziewięć lat temu wyszła Monika za mąż za kolegę z dawnego zespołu, muzyka Jakuba Raczyńskiego. Ma z nim dwójkę dzieci. Już wiadomo, że maluchy są bardzo muzykalne. Półtoraroczna Kalinka uwielbia tańczyć. Jak tylko tata zagra, dziewczynka rzuca zabawki i wiruje na dywanie po dużym pokoju. A trzyletni Jeremi? Może pójdzie w ślady ojca, bo lubi spontanicznie wystukiwać melodyjki na klawiszach pianina.

Reklama

Monika twierdzi, że jest wielką szczęściarą, ponieważ nie każdy niepełnosprawny dostaje od losu tyle co ona. A ponieważ uważa, że pandemia, z towarzyszącymi jej uczuciami i lękami, jest dla wszystkich zdrowych ludzi jest namiastką tego, co przeżywają osoby niepełnosprawne, postanowiła podzielić się doświadczeniem.

„Ja już kiedyś zmierzyłam się z podobną sytuacją po wypadku, kiedy trafiłam do szpitala i nie mogłam robić nic, tylko leżeć w łóżku”, wspomina w filmikach wrzucanych do internetu.

Co jej pomogło?

„Nie warto karmić się wkoło negatywnymi informacjami, tylko celowo podrzucać sobie pozytywne treści: obejrzeć miły film, posłuchać audiobooka lub muzyki”, mówi.

Radzi też, by zamiast dresów, nosić w domu takie ubrania, by podobać się sobie w lustrze. Brzmi banalnie? Być może, ale Kuszyńska naprawdę wie, jak przetrwać w kryzysowej sytuacji. Ta wiedza daje jej dziś siłę.

My z mężem też dziś jesteśmy bez pracy, przełożyliśmy terminy majowych koncertów, mamy rodzinę do utrzymaniu. Borykamy się z tymi wszystkimi problemami, co każdy. Ale ten spokój we mnie jest, bo taką sytuację, nawet trudniejszą, przeżyłam i wiem, że to wszystko kiedyś się kończy. Nasze lęki często okazują na wyrost. (...) Będzie lepiej, gwarantuję wam”.

Reklama

Więcej - w nowym "Party"!

Reklama
Reklama
Reklama