
Iwona Węgrowska postanowiła opuścić Polskę i skupić się na karierze za granicą. Na razie efektów brak (poza zdjęciami z podróży), ale jak zapewnia w rozmowie z Onet.pl - wkrótce szykuje się rewolucja. Piosenkarka zakochała się w Ameryce i planuje tam prawdziwą ekspansję . Twierdzi też, że jest o wiele bardziej doceniana za swój oryginalny charakter niż w Polsce. Skandalistka ma swoją teorię na temat niepowodzenia na rodzimym rynku: - Chciałabym, żeby ludzie w Polsce nie byli tak zakłamani. Jeśli coś się komuś podoba, niech to przyzna . Aby było mniej złośliwości i nienawiści, bo w Stanach w ogóle się z tym nie spotkałam. Tam jest coś takiego, że jak pojawiałam się na ulicy i byłam jakoś fajnie ubrana, to ludzie stawali i mówili, że wyglądam "cute" . To jest niesamowite. W Polsce tego nie ma. To mnie najbardziej denerwuje. Zazdrość nie zna granic . Tam tego nie czuję. Tutaj ludzie są zakłamani, nawet w życiu prywatnym: nie potrafią rozmawiać z partnerem . W USA spotykam się z otwartością. Jak ktoś czegoś chce, po prostu to mówi. U nas wszyscy się krygują, kryją . To konieczne jest nam potrzebne. Wiara w ludzi i wspieranie swoich. Zobacz: "Jako diwa nie mogę eksponować biustu?" Węgrowska od razu zapewniła też, że nie zniknie z "zakłamanego" kraju, bo wierzy, że w Polacy się zmienią na lepsze: - Teraz jadę do Stanów na pół roku, będę pracowała nad płytą. Ale na pewno wrócę. Kocham Polskę . Ciągle liczę na to, że dotrę do Polaków i że uwierzą we mnie, docenią i nie będą bezpodstawnie krytykować, albo przynajmniej będą patrzeć na mnie w ten sposób: jeśli coś robię tak i tak, to najwyraźniej tak chciałam. Choć odkąd jestem mężatką, zauważyłam, że ludzie zaczęli inaczej na mnie patrzeć. Może wizerunek ocieplił się przez mojego męża? Przypomnijmy, że...