Reklama

Hanna Lis to bardzo ceniona dziennikarka, która rzadko opowiada o swoim życiu prywatnym. Praktycznie nigdy nie bywa na salonach, a jeśli już to wybiera imprezy, które naprawdę ją interesują. Chciałaby również, aby jej córki nie wkraczały do tego świata, o czym opowiedziała w jednym z wywiadów. Zobacz: Lis chce chronić córki przed show-biznesem: Jestem łakomym kąskiem dla prasy

Reklama

Teraz Lis jest w szczęśliwym związku z Tomaszem Lisem, ale cały czas powracają do niej wspomnienia z przeszłości. Wszystko przez konflikt z byłym mężem, Robertem Smoktunowiczem. Wszystko zaczęło się od tego, kiedy Smoktunowicz na swoim Facebooku zamieścił link do felietonu obecnego męża dziennikarki i skomentował go ostrymi słowami:

Tomku, zajmij się lepiej swoją żoną, której odbija.

Jak podaje "Na Żywo" post został usunięty, a adwokat nie chciał się z tego tłumaczyć. Hanna Lis z kolei przyznała, że nie śledzi wpisów swojego byłego partnera i nie ma z nim kontaktu:

Nie śledzimy wpisów mojego byłego męża. Nie interesują nas komentarze, które zamieszcza. Nie mamy ze sobą kontaktu i nie zamierzam komentować spraw prywatnych.

Być może złośliwy komentarz Smoktunowicza ma związek z ostatnim postem na portalu Na Temat, w którym Lis napisała o przemocy domowej, broniąc pokrzywdzonych kobiet, wskazując, że katami są też mężczyźni w nowych modelach jaguara, którzy mieszkają w willach ze starannie przystrzyżonym trawnikiem. Ponadto była żona adwokata zeznawała przeciwko niemu w procesie z jego drugą żoną Zofią Ragankiewicz, która jest inicjatorką ruchu "Mamy dość!" walczącego z przemocą domową:

Hanna była świadkiem w procesie Zofii i jej męża. Jej zeznania były dla Zosi bardzo ważne - wyznała w "Na Żywo" osoba z ich otoczenia.

Jak zakończy się konflikt?

Zobacz: Hanna Lis ostro wkurzyła się na brukowce. Poszło o jej nastoletnie córki


Reklama

Reklama
Reklama
Reklama