Niedawno media obiegła informacja, że Filip Chajzer ostatecznie rozstał się z telewizją TVN. Choć nie narzeka na brak nowych wyzwań i zajęć, w najnowszym wywiadzie postanowił cofnąć się do czasów pracy w telewizji. Ujawnił, jak wyglądały jego relacje z byłym pracodawcą.

Reklama

Filip Chajzer o pracy w telewizji TVN

Filip Chajzer zniknął z anteny "Dzień Dobry TVN" w połowie maja. Choć po kilkunastu dniach nieobecności pojawił się w programie, następnie ponownie go zabrakło. Widzów poinformowano wówczas, że dziennikarz boryka się z problemami zdrowotnymi i wróci do telewizji, jak tylko poczuje się lepiej. Fani spodziewali się, że już niebawem znów ujrzą go na ekranach, tym bardziej, że prezenter przetrwał zwolnienia w śniadaniówce. Tak się jednak nie stanie. Jego sonda uliczna opublikowana w mediach społecznościowych oraz audycja w Radiu ZET zostały uznane za działalność konkurencyjną i złamanie zapisów umowy, w związku z czym dziennikarz po wielu latach rozstał się z telewizją TVN. Teraz Filip Chajzer zdecydował się opowiedzieć o tych zawirowaniach w najnowszym wywiadzie.

Wojciech Olkusnik/East News

Zobacz także: Filip Chajzer otrzymał nową pracę. "Jestem absolutnie dumny, że mogę to ogłosić"

Były prowadzący "Dzień Dobry TVN" porozmawiał z Katarzyną Burzyńską-Sychowicz. W trakcie obszernego wywiadu dla "Wprost" poruszył wiele kwestii dotyczących zdrowia psychicznego, pomocy innym, biznesu, a także zakończonej współpracy z telewizją i zarobków. Czy rozczarowała go praca w TVN?

- Ja się nie skarżę, nikt mnie tam wołami nie zaciągał. Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, w co wszedłem i po co tam wszedłem: ile na tym zarobiłem – to są kolosalne pieniądze. W związku z tym to wszystko jest rachunkiem zysków i strat. Jeszcze do niedawna postrzegałem to tak, że faktycznie od czasu do czasu zdarza się jakiś fuck-up, ale moje faktury mi to kompensują. Tylko w pewnym momencie ten styl myślenia przestał być aktualny, bo przestałem postrzegać świat na zasadzie kompensacji finansowo-emocjonalnej - powiedział Filip Chajzer.

Dziennikarz szczerze dodał: "Na tym najwyższym poziomie telewizji zarabia się astronomiczne pieniądze". W związku z tym wyznaniem nie dziwi fakt, że może sobie pozwolić na spróbowanie sił w gastronomii i otwarcie śniadaniowni. Wiadomo, że równocześnie wynajmuje też domki na Mazurach, pracuje w Radiu Zet oraz zarządza kliniką leczenia nadwagi i otyłości. Ujawnił, że jego celem jest znalezienie się na liście "Forbes".

Zobacz także
Ola Skowron/Dzień Dobry TVN/East News

Zobacz także: Filip Chajzer zmienia plany po "Dzień Dobry TVN": "Będę biegał ze ścierką"

Choć w poprzednich latach ważną przestrzeń w życiu Filipa Chajzera zajmował show-biznes, teraz koncentruje się na samym biznesie, odcinając człon "show". Wszystko dlatego, że chce pomagać innym, a także mieć kontrolę nad własnym życiem. We "Wprost" wyznał bowiem, że w telewizji nie chodzi o sympatię widzów i oglądalność, by utrzymać pracę, a "o widzimisię kogoś, kto jest nad tobą i w teorii, oraz bardzo często w praktyce, decyduje o twoim losie... Do tego dochodzą sympatie, antypatie, układy, układziki... Generalnie twoje życie nie zależy od ciebie, stajesz się czyimś zakładnikiem". On jednak podczas swojej pracy w "Dzień Dobry TVN" nie mógł narzekać na kontakty z przełożonym. Edward Miszczak - mimo jego wpadek - darzył go sympatią. A czy dziś prezenter chciałby podjąć z dyrektorem programowym współpracę w Polsacie?

- U dyrektora Edwarda Miszczaka bywałem regularnie. I to były spotkania jak z surowym ojcem, który wie, że naodpie...lałeś, ale gdzieś tam na końcu cię kocha. (...) Największą wartością życia jest wolność i możliwość podjęcia decyzji na swoich warunkach, na swoich zasadach. Za to cenię sobie swoje życie, że w show-biznesie nic nie muszę, mogę tylko chcieć. To jest to, na co pracuję od paru ładnych lat: żeby nie musieć. Ale może zadzwonić, natomiast to nie musi być telefon z propozycją – z przyjemnością umówię się pogadać, co u nas. Jestem wolnym człowiekiem, niezależnym od czyjegoś telefonu, niezależnym od tego, czy wezmą mnie na dywanik i powiedzą dobre czy złe słowo - dodał.

Reklama

Ma rację?

Artur Zawadzki/REPORTER/East News
Reklama
Reklama
Reklama