Ewa Kasprzyk zawiedziona scenariuszem do "Kogla Mogla 3"! "To na pewno nie jest film o..."
Ewa Kasprzyk zawiedziona scenariuszem do "Kogla Mogla 3"! "To na pewno nie jest film o..."
1 z 4
Na powrót Barbary Wolańskiej fani komedii „Kogel-mogel” czekali aż dwie dekady. Nam Ewa Kasprzyk opowiedziała nie tylko o swojej roli, ale i o tym, dlaczego woli kojarzyć się z seksem niż z geriatrią.
Kobieta totalna! Zmierzyła się w swojej karierze z najbardziej wymagającymi rolami silnych i wyrazistych kobiet. Teraz ponownie wraca na ekrany jako niezapomniana Barbara Wolańska w komedii „Miszmasz, czyli Kogel-mogel 3”. Znów zachwyca i ma apetyt na kolejne kreacje! Nam Ewa Kasprzyk (61) opowiada o tym, kogo jeszcze chciałaby zagrać i dlaczego nie przeszkadza jej, że wszystkim kojarzy się z seksem. Jej witalnością można obdarzyć kilka osób, a ze spotkania z nią nie można wyjść obojętnym. Najlepszym dowodem na to jest nasza rozmowa...
Zobacz: „Wiem, że w mediach kojarzę się z seksem”: Ewa Kasprzyk odważnie o swojej roli w Koglu Moglu 3!
2 z 4
Niedawno widziałem panią w filmie „Plagi Bresalu”. Epizod, ale za to jaki! Jest tam pani zupełnie odmieniona! Nieumalowana, „zniszczona życiem”.
– Na takie role czekałam od dawna. Mogłabym chętnie wymienić na nie niektóre moje role „kobiet luksusowych”, których zagrałam setki, albo role „dobrze wyglądających matek”. W polskim kinie jest zapotrzebowanie na taki rodzaj ról. Łatwo jest wpaść w taką pułapkę.
Z Patrykiem Vegą dobrze się pracuje?
– Doskonale. Większość polskich reżyserów sprawia wrażenie nadętych, zapatrzonych w siebie ludzi. Patryk tego zupełnie nie ma. Jest bezpośredni i, co najważniejsze, dobrze wie, czego chce. Kiedy przeczytałam scenariusz „Plag Breslau”, miałam ciarki. To bardzo mroczny film.
Z kolei kiedy przeczytała pani scenariusz „Kogla-mogla 3”, to podobno nie była pani nim zachwycona.
– Myślałam, że Wolańskiej będzie tam więcej. A jest wrzucona w historię młodego pokolenia. Pojawiam się tam trochę jak Meryl Streep w „Mamma Mia”, czyli jako duch. To na pewno nie jest film o Wolańskiej.
Wolańska jest sekscoacherką i pisze książkę o poszukiwaniach punktu G.
– Wykonuje zawód, który po prostu odpowiada współczesnym czasom. Gdyby była tylko bizneswoman, całość nie miałaby posmaku pikanterii. Moja bohaterka ma misję niemal jak Michalina Wisłocka. Chce odnaleźć punkt G, zrobić to dla innych kobiet. Do tej roli użyczam swojej postaci dość agresywnego wizerunku. Tak więc może jest mnie mało na ekranie, ale na pewno nie sposób mnie nie zauważyć.
Niektórzy nawet myśleli, że to pani pisze tę książkę…
– (śmiech) To zasługa machiny marketingowej, która została uruchomiona na potrzeby „Kogla-mogla”. Świetnie się bawię tą całą sytuacją. Wiem, że w mediach kojarzę się z seksem. Ale podkreślam za każdym razem: wolę się kojarzyć z seksem niż geriatrią. Żeby to zmienić, musiałabym chyba zniknąć na dziesięć lat, ale obawiam się, że po powrocie byłby to samo. Każdy z nas, aktorów, ma jakąś łatkę.
3 z 4
Miała pani nawet zagrać Wisłocką...
– Prace nad spektaklem były już bardzo zaawansowane. Ale później zobaczyłam film i doszłam do wniosku, że nie chcę wchodzić w jej życie. Było bardzo trudne. Jestem osobą otwartą i tolerancyjną, ale uważam, że jej niektóre wybory, przede wszystkim związane z dziećmi, były dla mnie zbyt mocne. Nie chciałam się chyba aż tak bardzo tą historią ubrudzić. W zamian zagrałam i wyreżyserowałam sztukę o piosenkarce Dalidzie. Jej historia też nie była wesoła...
Słyszałem, że środowisko LGBT jest w pani niezmiennie zakochane. Również ze względu na ten spektakl.
– Przez dziesięć lat grałam Patty Diphusę, postać wykreaowaną przez Almodóvara, i ludzie ze środowiska LGBT bardzo często przychodzili na mój spektakl. Dalida też jest ikoną tego środowiska. Ale na przedstawienie przychodzą różni widzowie. Ostatnio na przykład po zakończeniu pewien pan zaprosił mnie do Ciechocinka (śmiech). Z kolei inny przychodzi regularnie na spektakl i ma nawet swoje wyznaczone miejsce. Dlaczego? Bo w jednej ze scen schodzę do publiczności i siadam mu na kolanach.
Ma pani na koncie całą plejadę wielkich kobiecych postaci. Jest jeszcze ktoś, kto panią fascynuje, a kogo pani nie zagrała?
– Byłam już Marilyn Monroe, Patty Diphusą, gwiazdą porno, Violettą Villas... Marzę, żeby zagrać postać, która miałaby mocny rys historyczny. Ciekawa byłaby na przykład caryca Katarzyna II. Sztuka o niej od dawna chodzi mi po głowie.
Fascynuje panią władza, jaką miała nad światem i mężczyznami?
– Też jej nienasycenie seksualne! Oczywiście, łatwo przerysować taką postać, która jest silna i charakterystyczna. Najciekawsze zaś to pokazać, co kryje się w jej środku. Czy Katarzyna miała ukrytą wrażliwość? Ktoś musiałby znaleźć klucz do tej postaci... Myślę, że najpełniej można byłoby to pokazać na ekranie.
Niedawno postanowiła pani odejść z Teatru Kwadrat. Dlaczego?
– Uznałam, że chcę teraz brać większą odpowiedzialność za swoją karierę. Ponadto nie odnalazłabym się chyba w takiej sytuacji, kiedy po wielu latach grania w tym samym teatrze dyrekcja na przykład organizuje mi jubileusz i wręcza bukiet kwiatów podczas ostatniego spektaklu. Dziękuję bardzo, ale to nie dla mnie! Jeśli w ogóle będę robić taką imprezę, to zorganizuję ją w jakimś fajnym klubie i w gronie znajomych. Będzie jazz, jakieś przebieranki, zaśpiewa drag queen Lola Lou, może będzie to w klubie gejowskim. Świetny klimat!
4 z 4
Trzyma pani kciuki za Joannę Kulig? Mówi się, że ma szanse na Oscara!
– Bardzo kibicuję Joasi. Ostatnio w polskim filmie stało się coś niezwykłego. Joasia weszła w wielki świat filmu z impetem, jakby przyszła po swoje. Dokładnie wiedziała, czego chce, dlatego nie musiała się promować na celebryckich imprezach. Kulig ma wszystko, co powinna mieć aktorka, żeby odnieść międzynarodowy sukces. To jest jej rok!
Żałuje pani, że aktorkom pani pokolenia trudniej było zrobić zagraniczną karierę?
– Ale aktorkom w jej wieku też się często nie udaje, dlatego nie ma we mnie nawet cienia zazdrości. Gwiazdą po prostu trzeba się urodzić. Pamiętam, gdy grałam w „Dziewczętach z Nowolipek”, siedziałyśmy we cztery w charakteryzatorni. Podeszła wtedy do nas Kalina Jędrusik, wskazała na mnie i powiedziała: „Ty będziesz najdłużej w tym zawodzie”. I to w pewnym sensie się sprawdziło. W Joasi Kulig podoba mi się to, że nie udaje gwiazdy. Ona nią jest i robi wszystko w zgodzie ze sobą.
Wciąż skacze pani ze spadochronem?
– Ostatnio odkryłam jogę, bardzo chcę się nauczyć pracować z energią oraz w odpowiedni sposób się wyciszać. A przyszłym roku chcę odkryć dla siebie nowy kontynent – Afrykę.