Reklama

Choć Dorota Szelągowska i Adam Sztaba od ośmiu lat są po rozwodzie, to o unieważnieniu ich ślubu kościelnego zrobiło się głośno dopiero w zeszłym roku. Dopełnienie formalności było konieczne, ze względu na nowy związek muzyka i planowany ślub Adama Sztaby z Agnieszką Dranikowską. Teraz dekoratorka wnętrz postanowiła otworzyć się na temat "rozwodu kościelnego" i wyznała, że długi i trudny proces niewątpliwie zniechęcił ją do kościoła.

Reklama

Dorota Szelągowska gorzko o "rozwodzie kościelnym" z Adamem Sztabą

Dorota Szelągowska i Adam Sztaba przez lata uchodzili za jedną z najgorętszych par w show-biznesie. Para po jedenastu latach związku w 2013 roku postanowiła sformalizować swoją relację. Niestety, zaledwie dwa lata po wymarzonym ślubie, muzyk i gwiazda TVN spotkali się w sądzie na sprawie rozwodowej.

Niedługo po rozwodzie z Dorotą Szelągowską, Adam Sztaba związał się ze swoją managerką - Agnieszką Dranikowską, z którą wziął ślub cywilny niespełna rok od zakończenia poprzedniego małżeństwa. Ze względu na przekonania religijne kompozytor zaczął nalegać na kościelne unieważnienie poprzedniego związku, jednak proces ciągnął się aż przez dwa lata.

TRICOLORS/East News

Zobacz także: Dorota Szelągowska przechodzi trudne chwile : "Was też ten styczeń tak dojechał, przejechał, zmiażdżył?"

Teraz na łamach "Wysokich Obcasów" Dorota Szelągowska postanowiła opowiedzieć o szczegółach "rozwodu kościelnego".

- Cały proces trwał dwa lata, nikt nikomu nie dał łapówki, księża ślęczeli nad aktami dotyczącymi intymnych szczegółów naszego życia, przesłuchiwano świadków, a kościelni prawnicy dostali niezłe wynagrodzenie. A ja czułam niesmak. Taki porządny. I miałam poczucie, że nijak to się ma do tego, co wiedziałam o wierze i sakramentach. No a potem okazało się, że jesteś jednak wykluczony, jeśli nie zamierzasz brać kolejnego ślubu i nie zamierzasz też żyć w czystości. I w ogóle co znaczy "czystość"? Potem pytania już poszły lawinowo i zdałam sobie sprawę, że moje odpowiedzi i odpowiedzi Kościoła są na dwóch biegunach - wyznaje.

East News/VIPHOTO

Jak podkreśla gwiazda TVN, to wydarzenie sprawiło, że postanowiła odsunąć się od kościoła.

- Po prostu nie znoszę być hipokrytką. Deklarując przynależność do jakiejś organizacji, która ma jasno określone zasady, zgadzamy się na nie. Kropka. Ja się nie zgadzam, więc nie przynależę. Nie można być trochę w ciąży. Szanuję wiarę i poglądy innych ludzi. Szanuję też swoje.

Co ciekawe, gwiazda TVN jeszcze w początkowych latach swojej kariery była zadeklarowaną katoliczką, jednak od jakiegoś czasu otwarcie mówi o odejściu z Kościoła.

- Pewnie jesteście ciekawi – skoro wiara była dla mnie tak ważna – co takiego się wydarzyło, że bycie członkiem Kościoła zaczęło mnie uwierać. To nie był jakiś nagły przebłysk, tylko proces. Dosyć długi. Katolicyzm jest nam tak wpojony, że na samą myśl, że można z niego zrezygnować, czujemy, jak piekielne języki pieszczą nasze pięty - napisała w swoim felietonie Dorota Szelągowska.

Jak sama podkreśla, nie utożsamia się też z żadną religią.

- Bycie katolikiem opiera się na praktykowaniu w tym, a nie w innym nurcie. Więc oto jestem. Popierająca in vitro, dostęp do antykoncepcji, wiedzy, opowiadająca się za legalizacją związków jednopłciowych. W imię równości wobec prawa. I szacunku. Niekatoliczka. Wierząca. Na razie nieprzynależąca - podsumowała.

Spodziewaliście się, że proces unieważnienia kościelnego ślubu z Adamem Sztabą aż tak wpłynął na Dorotę Szelągowską?

Reklama

Zobacz także: Dorota Szelągowska zamieniła luksusowe lokum na mikromieszkanko. "Sypialnia ma z sześć metrów"

AKPA/Podlewski
East NewsDamian KLAMKA/East News
Reklama
Reklama
Reklama