Dominika Gwit i Michał Piróg we wspólnym wywiadzie! "Dominika urodziła się w kombinezonie strażaka"!
Dominika Gwit i Michał Piróg we wspólnym wywiadzie! "Dominika urodziła się w kombinezonie strażaka"!
1 z 4
Znają się od lat, a od kilkunastu miesięcy grają razem w teatrze. Poza przyjaźnią łączy ich to, że wzbudzają spore emocje. Nam Dominika Gwit i Michał Piróg zdradzają, dlaczego nie przejmują się hejtem w Internecie i co robić, aby pójść w ich ślady...
Kiedy zaczynamy wywiad, od razu wyczuwam, że mam przed sobą dwie silne, ale i zaskakująco skrajnie różne indywidualności. Co się dzieje, kiedy niepoprawna optymistka Dominika Gwit (30) spotyka na drodze racjonalistę Michała Piróga (39), który twierdzi, że ludzie z natury są źli? Powstaje... mieszanka wybuchowa!
Zobacz: Michał Piróg szczerze o figurze Dominiki Gwit! Posłuchajcie, co nam powiedział!
2 z 4
Czy wy się naprawdę przyjaźnicie?
Dominika Gwit: Uwielbiamy się, szanujemy i kochamy.
Michał Piróg: Powiedziałbym, że jesteśmy jak te kulki wprowadzone do jednego bębna maszyny losującej (śmiech).
D.G.: Od półtora roku bardzo intensywnie pracujemy razem w teatrze, najpierw nad spektaklem „Szalone nożyczki”, a teraz nad „Chcesz się bawić? Zadzwoń!”.
M.P.: I nawet nigdy nie podnieśliśmy na siebie głosu!
D.G.: Michał jest z natury zadziorny. Taki trochę buntownik. A ja nie potrafię się kłócić. Jak Miś wchodzi z kimś w spór, przybiegam i staram się gasić pożar.
M.P.: Dominika urodziła się w kombinezonie strażaka i jest prawdziwym ambasadorem pokoju (śmiech). Ja uważam, że czasem dobrze utrzeć ludziom nosa.
Dlaczego tak sądzisz?
M.P.: To jest trochę jak z grypą. Kiedy się pojawia, a ty jej utrzesz nosa, pijąc ciepłą wodę z imbirem, cytryną i miodem, to szybciej minie. Tak samo jest w życiu. Jeśli impertynencji albo poczuciu wyższości pozwolisz rozwinąć skrzydła, to cię zjedzą. Dlatego lubię ludziom utrzeć nosa i zapraszam do tego, żeby traktowali mnie podobnie.
Niedawno broniłeś Dominiki przed hejterami i rozpętała się burza, że walczysz o przyjaciółkę, a kiedyś skrytykowałeś inną otyłą panią. Zarzucono ci niekonsekwencję.
M.P.: Różnica polega na tym, że Dominika nikomu nie mówiła: „Utyj, a będziesz szczęśliwy”.
D.G.: Otyłość jest chorobą, zawsze to powtarzam. Ale mam prawo do szczęścia, jak każdy człowiek.
M.P.: Jako homoseksualista, też nie powiem nikomu: „Bądź homoseksualistą, bo to takie fajne i modne”. Powiem raczej: „Bądź tym, kim jesteś”. Bo to nie jest kwestia wyboru.
Sami cierpieliście z powodu złych komentarzy?
D.G.: Zwariowałaś?! Z powodu komentarzy na Instagramie? Nigdy! Mnie zdanie hejterów nie interesuje. Jednocześnie czuję, że czasem trzeba jednak tupnąć nogą, przede wszystkim w obronie nastoletnich, bardzo wrażliwych ludzi. Przecież młodzi popełniają samobójstwa z powodu przemocy w Internecie.
Czy waszym zdaniem fala hejtu stale narasta?
M.P.: To nie jest tak, że nagle pojawiło się zjawisko, które nigdy nie towarzyszyło ludziom. Po prostu teraz jest więcej kanałów, dzięki którym możemy dać upust temu, co myślimy. Oczywiście, że fajnie jest żyć w takiej baśni, w której zło przebywa „za siedmioma górami”. Tylko że dziś te „siedem gór” mamy tuż koło siebie. Dziś człowiek siada przy komputerze i pisze, co mu ślina na język przyniesie. Mamy taki moment, w którym powinniśmy sobie wyraźnie powiedzieć, że to nie jest baśń. To jest nasza rzeczywistość.
D.G.: Człowiek zawsze miał tendencję do tego, aby się dobrodusznie cieszyć, ale też bezgranicznie wyżywać. Chleba i igrzysk! A my tymi igrzyskami właśnie jesteśmy.
3 z 4
Masz na myśli popularnych ludzi?
D.G.: Absolutnie nie! Mówię o nas wszystkich, zwykłych ludziach. Kiedyś sąsiadki wyglądały przez okna, a potem plotkowały o kimś przed sklepem. Też miały swój Instagram, tyle że na żywo.
Jak odróżnić hejt od krytyki?
M.P.: Cierpkie słowa nie muszą ranić i nie musisz od razu z tego powodu krwawić. Możesz nawet dzięki nim coś zbudować. Ale trzeba to odróżnić od przemocy, która zawsze, i nie tylko w necie, z zasady jest zła.
D.G.: Agresywny hejt nigdy nie jest konstruktywną krytyką. Hejt to słowa rzucane bezmyślnie: „Jesteś grubą świnią” lub „Ty żydowski pedale, w*******j z Polski”.
To was przeraża?
M.P.: Nie. Nawet jeśli jakaś jednostka mnie zruga w imperatywach, to mnie nie wystraszy. Gorsze za to jest przyzwolenie na hejt dla milionów. Jeśli dziesiątki tysięcy ludzi rzuca inwektywami, to oznacza, że w atmosferze jest przyzwolenie na takie zjawisko. Oczywiście, kiedyś ludzie nie mieli Internetu, a nienawiść i tak się mnożyła. W pewnym momencie to musiało się wylać: były pucze, wojny. Dlatego cenię sobie fakt, że dziś posiadamy social media. Dzięki nim mamy też świadomość, że świat nie jest taki, jakim chcielibyśmy go widzieć. Przez lata twierdziliśmy, że wyszliśmy z komuny, jesteśmy wolnym narodem, teraz będziemy żyli pełną piersią. Dziś social media dają nam prawdziwy ogląd tego, co siedzi w nas, ludziach. Z natury mamy większą łatwość do bycia złymi.
Nie przesadzasz aby trochę...?
M.P.: Aby być dobrym, musisz się wysilić, musisz nad sobą pracować. Łatwiej jest być agresywnym. Po prostu!
D.G.: Michał, ale nie popadajmy w czarnowidztwo. Dzięki social mediom udało nam się przecież zebrać gigantyczne pieniądze dla chorego dziecka, i to w kilkanaście minut! Nie zapominajmy, że Internet ma swoje dobre strony. Tylko trzeba umiejętnie z niego korzystać.
Uważacie, że hejtowi trzeba mówić „stop”?
D.G.: Wychodzę z założenia, że nie warto przejmować się pyskówkami, szczekaniem psów. Dlatego nie reaguję na to, jak ktoś próbuje mnie obrażać. Ze swojego profilu usuwam tylko wyjątkowo chamskie komentarze. Na resztę nie zwracam uwagi. Mam swoje życie, które uwielbiam, cudownych przyjaciół, męża, który mnie kocha. I to mnie interesuje! Mimo wszystko jednak jestem optymistką i wierzę, że kiedyś czasy się zmienią. Kocham ludzi i ufam, że takim podejściem wygram swoje życie.
Co ci daje siłę, by się nie przejmować?
D.G.: Miłość najbliższych i świadomość, że mam wszystko, co jest mi do szczęścia potrzebne. Nie wydziwiam, nie kapryszę, bo potrzebuję niewiele – miłości, akceptacji i zrozumienia, jak każdy człowiek.
Co byście powiedzieli młodym ludziom, którzy nie radzą sobie z tym, co dzieje się w Internecie i mediach społecznościowych?
M.P.: Zadałbym sobie kilka pytań. Pierwsze: jaką zbrodnię popełniłeś, żeby cierpieć? Żadnej! Drugie: z jakiego powodu czyjeś zdanie ma definiować, kim jesteś? Z żadnego! Każdej osobie, która cierpi z powodu hejtu, powiedziałbym też: znajdź wartość w sobie. Ona nigdy nie powinna być uzależniona od opinii innych ludzi. Wszystkim wydaje się, że jesteśmy ludźmi myślącymi. Nieprawda, nadal jesteśmy także zwierzętami, a zwierzęta widzą jedno: jeśli jesteś słaby – zginiesz. A jeśli silna – przeżyjesz.
D.G.: Ja bym takiej osobie powiedziała: buduj siłę w sobie. Nienawistnicy to ludzie, którzy są słabi, próbują leczyć siebie, obrażając innych ludzi. Często powtarzam, że od tego są lekarze, a nie Internet.
4 z 4
Możecie na siebie liczyć?
D.G.: Jestem przekonana, że jeśli kiedyś będę potrzebowała pomocy, to mogę zadzwonić do Michała. A jak się nie dodzwonię, to i tak spotkamy się w Teatrze Fabryka Marzeń. Widujemy się tam teraz z Misiem niemal codziennie na próbach, a potem będziemy ze spektaklem jeździć po całej Polsce.
Dla kogo jest wasz spektakl?
M.P.: Wczoraj mieliśmy pierwszą próbę otwartą „Chcesz się bawić? Zadzwoń!” i w ucho wpadło mi ciekawe zdanie naszego reżysera Radka Dunaszewskiego. Powiedział, że jesteśmy na dobrej drodze do tego, by dawać ludziom rozrywkę, która nie głaszcze po główce, żeby wszystkim było przyjemnie, ale pobudza do tego, by doceniać rzeczy, które są wartościowe!
D.G.: Nasz spektakl jest dla tych, którzy potrzebują inteligentnej rozrywki i chcą się pośmiać, wyrzucając z siebie pokłady dobrej energii.
M.P.: Powiedziałbym też, że jest dla ludzi zmęczonych albo spragnionych dobrego wieczoru. Bo oczywiście każdy z nas ma aspiracje, by zasypiać z Tołstojem w ręku. Ja jednak czasem odkładam książę obok łóżka i odpalam serial, który jest po prostu przyjemny. Życie jest ciężkie, więc czasem trzeba je balansować. Masażem, świetną kolacją, wyjazdem na łono natury albo po prostu... pójściem na spektakl.