Reklama

Czekałam na tę rozmowę kilka tygodni. Cleo, czyli Joanna Klepko (36), nie ma czasu na spotkania z dziennikarzami, bo jej kalendarz jest po brzegi wypełniony koncertami. Choć jej przeboje mają dziś nawet po 70 mln wyświetleń na YouTubie, tak naprawdę wiele osób wie o niej jedynie to, że z piosenką „My, Słowianie” pojechała sześć lat temu na konkurs Eurowizji. Cleo rzadko udziela wywiadów, unika skandali, jak lwica chroni przed mediami rodzinę. Jestem ciekawa tej dziewczyny!

Reklama

Zobacz także: Oto zwiastun wielkiego finału "The Voice Kids"! Kto otrzyma tytuł najlepszego głosu w Polsce?

Przyszłam na tę rozmowę, by dowiedzieć się, jaka jesteś naprawdę. Mam szansę na szczerość?

Ostatnio zobaczyłam w Internecie zdjęcie zwierzątka, które wyglądało jak puchaty chomik, ale na zewnątrz miało skorupkę. Pomyślałam sobie, że znalazłam idealny obrazek opisujący właśnie mnie. Jestem wrażliwcem, potrzebuję tego, by móc tworzyć muzykę. Ale z drugiej strony noszę też pancerz, to jest moja ochrona przed show-biznesem.

A jednak jesteś jego częścią! Kiedy oglądam „The Voice Kids”, którego jesteś jurorką, zastanawiam się, dlaczego tak często płaczesz.

Płaczę, bo dzieciaki bardzo mnie wzruszają. Sama przeszłam długą drogę, by spełnić muzyczne marzenia, dlatego chciałabym przekazać im wiedzę i może pokazać „drogę na skróty” do sukcesu.

Długo walczyłaś o siebie?

Bardzo! Kiedy byłam w liceum i na studiach, brałam udział w różnych konkursach, śpiewałam w chórach. Widziałaś taki filmik na YouTubie, na którym śpiewałam podczas eliminacji do „X Factora”? Nie przeszłam nawet do drugiego etapu…

Jak to? Cleo, która brała udział w Eurowizji, odpadła kiedyś na początku eliminacji do „X Factora”?!

Tak, ale jak dziś patrzę na ten filmik, to widzę wystraszone biedactwo. Na scenie całą sobą mówiłam: „Dzień dobry! Przepraszam, że żyję. Chciałabym zaśpiewać piosenkę”. Wyglądałam, jakbym bała się wszystkiego. A przecież produkcja potrzebowała ludzi przebojowych. Nie byłam wtedy gotowa, by wypuścić z siebie zwierzę sceniczne. Dopiero dziś doceniłam swoją wrażliwość i delikatność. Polubiłam to w sobie, nawet fakt, że wszystkim bardzo się przejmuję. Zrozumiałam, że moja słabość może być też siłą. A zwierzę sceniczne? Dziś mam je w sobie. Jeśli przez tydzień nie zaśpiewam na koncercie, to mnie nosi.

Wtedy, po „X Factorze”, załamałaś się?

Po studiach wylądowałam z tytułem inżyniera magistra architektury krajobrazu w biurze projektowym i niemal od razu poczułam, że w branży technicznej nie przebiję się jako kobieta, bo klienci mają więcej zaufania do mężczyzn. Wszystko wydawało mi się bez sensu. Marazm. Dopiero kiedy spotkałam Donatana i on mi powiedział, że nie mogę ciągnąć pięciu srok za ogon, postanowiłam coś zmienić. Skończyłam z dodatkowymi zajęciami i rzuciłam pracę. Wtedy dopiero zajęłam się pisaniem piosenek na dobre.

Bałaś się zrobić taki krok?

Oczywiście, nie miałam przecież wtedy odłożonych żadnych pieniędzy na koncie. Nie miałam też rodziców, którzy kupiliby mi mieszkanie. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale pamiętam, że nie było mnie wtedy nawet stać, by kupić sobie bilet miesięczny. Jeździłam na gapę, co dziś nie jest dla mnie powodem do dumy.

Jak wtedy wyglądało twoje życie?

To był trudny moment, bo rozstałam się z facetem i znów musiałam zamieszkać z rodzicami. Ale pomyślałam sobie, że muszę w końcu postawić na jedną kartę, bo inaczej będę nieszczęśliwa do końca życia.

Czy facet, z którym się wtedy rozstałaś, hamował twoją karierę?

Wiesz, on mi kiedyś powiedział, że wierzy głęboko w mój talent, ale nie potrafiłby być ze mną, jeśli zostałabym sławna (śmiech). Na szczęście już dziś o tym nie myślę.

Stałaś się sławna dzięki hitowi „My, Słowianie”, który siedem lat temu nagrałaś z Donatanem. Potem przestaliście razem pracować. Nigdy nie powiedziałaś o nim złego słowa. A przecież w branży mówi się, że bywa szorstki wobec kobiet.

Mam wrażenie, że ludziom wydaje się, że jak jest rozstanie, to musi być afera i dym. A ja jestem pokojowo nastawioną osobą i wolę nieporozumienia załatwiać w cztery oczy. Poza tym uważam, że Donatan jest niezwykle inteligentnym, oczytanym gościem, miłośnikiem historii, prowadzi z powodzeniem kilka firm. To człowiek przekorny, nikomu nie chce się przypodobać, natomiast lubi bawić się show-biznesem, czasem celowo podsycając emocje.

East News

Tak bardzo chronisz prywatność, a w teledysku „Dom” umieściłaś zdjęcie swojej babci. Jestem ciekawa, jakie kobiety cię wychowały.

Moja mama jest perfekcjonistą, nauczyła mnie dbać o szczegóły. Natomiast babinka Teresa miała wielką wolę walki i pozytywne podejście do życia. To bardzo dla mnie ważna, silna kobieta, która wychowała samodzielnie cztery córki, sama będąc półsierotą, ponieważ jej mama umarła w czasie porodu. Babcia Teresa, nawet jak chorowała, mówiła: „Dam sobie radę! Będzie dobrze! Wszystko się ułoży!”. Umarła, kiedy koncertowałam w Stanach. Czułam wtedy taką bezsilność, że musiałam napisać piosenkę, i tak powstał „Dom”.

Zastanawiam się, czy masz się na kim oprzeć, czy jest człowiek, który po koncercie tuli nadwrażliwą Cleo?

Powiem ci tak: nie chcę niczego zapeszyć, bo jak zaczynam się za dużo ekscytować, to się potem nie udaje.

Rzuciłabyś muzykę dla mężczyzny?

Nigdy nie porzuciłabym muzyki dla miłości. Wierzę, że prawdziwa miłość nie stawia takich warunków. Tylko czy ktoś będzie w stanie zaakceptować mój styl życia? Przecież mnie prawie nie ma w domu!

W minionym roku dałaś 250 koncertów. Nie masz czasem ochoty powiedzieć dość, wrócić do domu i sobie po prostu trochę poleniuchować?

Pewnie, że mam, ale faktycznie teraz najwięcej czasu spędzam na scenach i w busie, jeżdżąc na koncerty po całej Polsce. Kiedy wchodzę do domu, otwieram pięć walizek i włączam furę prania. Nie mam sztabu ludzi, którzy mi pomagają. Jestem swoją kucharką, sprzątaczką, prasowaczką i stylistką.

Słyszałam, że przed koncertami sama robisz sobie makijaż i fryzurę.

Żyję teraz w takim biegu, że chwila na zrobienie makijażu przed wyjściem na scenę jest jak zbawienie. To mnie uspokaja. Lubię też sama projektować kreacje, ale nie mam już czasu ich szyć. Choć potrafię, bo nauczyła mnie tego mama, która jest krawcową.

Nie wyglądasz mi na osobę, której woda sodowa uderzyła do głowy.

Przed koncertem nie mam dużych wymagań. Potrzebuję tylko wody, toalety i lustra. A woda sodowa mi nie odbiła, bo bardzo dobrze pamiętam czasy studenckie, kiedy miałam w portfelu dwa złote, wyjadałam rodzicom jedzenie z lodówki i malowałam obrazy, by sprzedawać je w galerii.

A jak się czujesz, kiedy z koncertu na koncert lecisz helikopterem?

To jest dla mnie jak sen. Marzenia w tym zwariowanym świecie jednak się spełniają.

Rozmawiała Iwona Zgliczyńska

Cleo często wzrusza się na planie "The Voice Kids", nam powiedziała dlaczego.

Reklama

Mat. promocyjne

Reklama
Reklama
Reklama