Reklama

Fani Budki Suflera cenią zespół nie tylko z powodu ponadczasowych utworów, ale również - a może przede wszystkim - charyzmatycznych muzyków, którzy przez dekady zapadali im w pamięć swoimi scenicznymi występami. Teraz Tomasz Zeliszewski - perkusista i jeden z liderów Budki Suflera otworzył się w najnowszym wywiadzie i opowiedział o swoich zmaganiach z uzależnieniem:

Reklama
Jesteśmy po prostu pijakami i koniec
- kwituje muzyk.

Tomasz Zeliszewski z Budki Suflera o uzależnieniu

Choć muzyka rockowa kojarzy się przede wszystkim z energetycznymi koncertami, przebojami skandowanymi przez wiernych fanów czy kultowymi festiwalami, nie da się ukryć, że nałogi również były i są częścią stylu życia wielu znanych muzyków (i nie mowa tu jedynie o gwiazdach pokroju Kurta Cobaina czy Jima Morrisona).

W jednym z najbardziej kultowych utworów Budki Suflera - "Jolka, Jolka, pamiętasz" wokalista Felicjan Andrzejczak śpiewał, że "czarodziejka-gorzałka płynęła w nas". Jak się okazuje, nie były to słowa ograniczone jedynie do artystycznej przestrzeni - jak mówi w rozmowie z TOK FM jeden z muzyków grupy, Tomasz Zeliszewski, sam miał problem poważny z alkoholem:

Człowiek popełnia błędy. Ważne, żebyśmy sobie z tego zdawali sprawę, a nie udawali, że żyjemy w świecie własnej doskonałości. Nie jesteśmy doskonali
- powiedział muzyk.
Tomasz Zeliszewski o nałogu
Wojciech Strozyk/REPORTER/East News

Choć muzyk jest pewien tego, że poradził sobie z największymi demonami i problemami, w jego życiu nie brakowało również trudnych chwil:

Myślę, że takie podstawowe, takie błędy-killery, to jakoś sobie z nimi poradziłem, bo mówiąc inaczej ta rozmowa by nie miała miejsca. Nie mógłby mnie pan zaprosić, gdybym sobie nie poradził
- dodał Zeliszewski.

Zeliszewski przyznał wprost, że jego problemem stał się nałóg alkoholowy, który określił mianem "zawodowego picia", ale również dosadnie jako "głupotę":

Poza jakąś młodzieńczą niegroźną fajeczką, która mi się zupełnie nie podobała, nie dotykałem tego tematu. Niestety, wciągnąłem się w dosyć zawodowe picie. To była głupota ludzka
- wyznał perkusista i lider Budki Suflera.

Muzyk, choć jest trzeźwy od przeszło trzech dekad, przyznaje wprost, że wyjście z nałogu nie było dla niego proste:

Nie spróbowałem alkoholu pod żadną postacią od trzydziestu kilku lat, więc mogę coś o tym powiedzieć. To nie jest tak, że wstał facet rano i mówi ''Kurczę, ale ze mnie mocarz, pojutrze będzie drugi dzień jak nie chleję''. To nie jest ten przypadek
- kontynuował.
Budka Suflera w żałobie
Agnieszka Sniezko/East News

Członek Budki Suflera bardzo radykalnie podchodzi do walki z chorobą alkoholową i obrazowo opisał (również na własnym przykładzie) w rozmowie z dziennikarzem TOK FM, co odbiera człowiekowi nałóg:

Z tym się nie wygrywa. Nie ma czegoś takiego, że sobie powiemy, że coś kontrolujemy. Nic nie kontrolujemy. Istnieje tylko radykalne zerwanie z nałogiem, albo ''bardzo szybko znikamy''. Bo mamy taką listę rzeczy, którą tracimy na kacu: pracę, rodzinę, miłości, zainteresowania, wartości, a na końcu po prostu nas nie ma. Nie da się z tym nic innego zrobić
- obrazowo wyjaśniał Zeliszewski.

Muzyk, zapytany o to, czy można łączyć "słabość" do alkoholu z jakąkolwiek grupą społeczną czy zawodową - w tym wypadku z muzykami czy artystami, odpowiedział w jednoznaczny sposób:

Przyklejamy do tego pewien zwyczaj z dziedziny obyczajowości, albo winimy za to dziewczyny, chłopaków, ustroje społeczne, prezydentów, klimat i różne inne zjawiska występujące na planecie. A to jest prosta rzecz - jesteśmy po prostu pijakami i koniec
- podsumował dobitnie.

Zgadzacie się ze słowami Tomasza Zeliszewskiego?

Reklama

Zobacz także: Smolasty kolejny raz rozwścieczył fanów. "To proszę państwa świadczy o braku profesjonalizmu i braku szacunku do widowni"

Reklama
Reklama
Reklama