Reklama

Z nikomu nieznanej dziewczyny w ciągu roku zamieniła się w idolkę młodych ludzi. Poznajcie Lexy Chaplin, która zajęła drugie miejsce w plebiscycie Gwiazda Young Party.pl!

Reklama

Jej internetowa kariera robi wrażenie. W ciągu zaledwie ośmiu miesięcy Lexy Chaplin ( 20 ) zdobyła w sieci aż 900 tys. fanów! Jak jej się to udało? Na Instagramie pokazuje swoje „zwykłe” życie, przy okazji promuje ciekawe miejsca i młodzieżowe marki. Ale robią to też inni. Dlaczego właśnie ona zdobyła taką sympatię? Gdy z nią rozmawiam, przychodzi mi na myśl Joanna Krupa. Lexy jest tak samo szczera i podobnie jak jurorka „Top Model” zabawnie miesza język polski z angielskim.

Lexy, skąd się wziął twój akcent?

Urodziłam się w Niemczech, a mój tata jest amerykańskim wojskowym, więc wiele razy przeprowadzaliśmy się z rodziną. Mieszkałam we Włoszech i w USA – w różnych bazach wojskowych, które wyglądały jak małe amerykańskie miasteczka. Moja mama jest Polką, a tata pochodzi z Ameryki. To jemu zawdzięczam urodę.

Od 10 lat mieszkasz w Polsce.

Od rozwodu moich rodziców. Kiedy się sprowadziliśmy, niemal wcale nie mówiłam po polsku. Trudno mi było znaleźć w gimnazjum przyjaciół. W Kościerzynie, w której jest 20 tys. mieszkańców, nasza rodzina była pierwszą ciemnoskórą. Byłam wyzywana od „asfaltów”, rzucano we mnie śniegiem, „żebym nie była brudna”. Było słabo… Dopiero w liceum poznałam fajne dziewczyny, z którymi się zaprzyjaźniłam.

Jak przeżyłaś rozwód rodziców?

Moi rodzice często się kłócili i nie byli zgraną parą. Tata wyjeżdżał nawet na rok do Afganistanu i Iraku, dlatego byłam przyzwyczajona, że często nie ma go w domu. Nigdy nie byliśmy bardzo związani.

Dlaczego zamieszkaliście u babci?

Przylecieliśmy ze Stanów, z mamą i trójką rodzeństwa, z trzema walizkami. Nie mieliśmy nawet mebli! Gdyby nie babcia, to nie wiem, co by z nami było. Moja mama szukała pracy, a tata płacił jedynie 500 dolarów alimentów na całą czwórkę dzieci. Pamiętam, że ubieraliśmy się tylko w lumpeksie. Na szczęście mama, która mówi świetnie kilkoma językami, znalazła pracę, którą lubi, i pomału zaczęło być lepiej.

A ty założyłaś konto na Instagramie i okazało się, że szybko przybywa ci fanów. Pamiętasz pierwsze duże pieniądze, które dzięki temu zarobiłaś?

Jeszcze niedawno byłam tak kiepsko zorientowana, że za jeden post ze zdjęciem, pod którym miałam 20 tys. lajków, brałam 50 złotych. Pierwszy raz większe pieniądze zarobiłam dwa miesiące temu. Ale żeby nie było – to nie jest gigantyczna kwota. Niewiele z tego wydałam. Poszłam na zakupy, a resztę trzymam na koncie.

Stać cię już na kupno mieszkania?

(śmiech) Jeszcze nie. Daleko mi nawet do zakupu samochodu.

Czy praca w internecie jest trudna?

Jest z nią związana presja. Jednego dnia ludzie cię lubią, drugiego jest jakaś drama. Ale uwielbiam to, co robię. Kiedyś pracowałam w Zarze jako ekspedientka i to było bardziej monotonne i wyczerpujące.

Jak myślisz, dlaczego akurat ty osiągnęłaś sukces?

Sama nie wiem. Przełomowy moment był rok temu. Miałam na Instagramie 50 tys. obserwujących i dostałam wiadomość od Stuu (Stuart Burton, popularny youtuber – przyp. red.). Poprosił, bym przyjechała do Warszawy. Byłam w szoku! Tak zaczęła się nasza współpraca. I ona naprawdę dużo mi dała. Myślę, że ludzie mogą mnie lubić za to, że jestem na luzie, bez zadęcia. Opowiadam o wszystkim, nawet o swoich małych piersiach, nie ma dla mnie tabu (śmiech).

Stworzyliście razem Team X: przez rok mieszkaliście z innymi youtuberami w wynajętym domu pod Warszawą i pokazywaliście swoje życie na YouTubie.

Niedawno odeszłam z Teamu X i wróciłam do domu. Nie czułam się tam już najlepiej. Ale jestem całej ekipie wdzięczna za ten czas.

Jak twoja mama reaguje na twój sukces?

Ostatnio poszłyśmy do galerii i mama zobaczyła moją reklamę w sklepie z butami Sizeer. O rany, jak się ucieszyła! Zaczęła mi robić zdjęcia na jej tle. Dziś mam takie marzenie, by kiedyś zabrać mamę na piękne wakacje. Bo my w dzieciństwie nie mieliśmy na to kasy.

Dla młodych ludzi jesteś gwiazdą. Popularność ma dla ciebie jakieś minusy?

Jedyny minus to trudność z oddzieleniem pracy od życia prywatnego. Bardzo bym chciała mieć chłopaka, ale nawet nie wiem, jak go szukać. Chciałabym, żeby był zwyczajnym człowiekiem, raczej nie influencerem. Ale może to nie jest mój czas na wielką miłość? Czuję, że teraz muszę się skupić na pracy.

Reklama

Wywiad z Lexy znajdziecie w nowym numerze "Party" - jeszcze w sprzedaży!

Reklama
Reklama
Reklama