Reklama

W najnowszej "Gali" możemy przeczytać wywiad z Beatą Tadlą. O dziennikarce jest ostatnio głośno ze względu na jej związek z Jarosławem Kretem, który niedawno sam w samych superlatywach skomentował łączące ich relacje w "Vivie!". Przypomnijmy: "Jestem zdecydowany spędzić z nią życie. Nie ma żadnych wad"

Reklama

Tadla w nowym wywiadzie również wspomina o Krecie, ale nie jest to najbardziej szokujący fragment rozmowy. Gwiazda TVP opowiada bowiem o tajemniczej chorobie, przez którą przechodziła 11 lat temu. Okazuje się, że Beata Tadla była już bliska śmierci, a do szpitala, w którym przebywała, przyszedł już ksiądz z ostatnim namaszczeniem...

Choroba jest sprawą bardzo osobistą. Powiem tylko tyle, że było naprawdę źle. Do szpitala przyszedł ksiądz z ostatnim namaszczeniem... Sytuacja była trudna, lekarze rozważali nawet transport lotniczy do Belgii. Potem kilka tygodni izolatki, długie miesiące rekonwalescencji... - wyznała.

Dziennikarka nie chciała zdradzić, na co dokładnie chorowała, ale przyznała, że całe doświadczenie bardzo ją zmieniło:

Po takim doświadczeniu nikt nie jest już tym, kim był przedtem. Perspektywa życia całkowicie mi się po chorobie zmieniła. Najważniejsze, że dziś jestem zdrowa. Wyzbyłam się uczuć, które są destrukcyjne: nie ma we mnie ani nienawiści, ani zazdrości, ani złości.

Reklama

Beata Tadla po raz kolejny udowodniła, że jest silną kobietą z pozytywnym nastawieniem do świata. Waszym zdaniem gwiazdy powinny mówić otwarcie o swoich bolesnych doświadczeniach?

Reklama
Reklama
Reklama